Szef polskiego rządu był pytany o plan pokojowy rządu Włoch, który ma doprowadzić do zakończenia wojny na Ukrainie i o to, czy zgadza się z koniecznością jego forsowania.
"Pokój to nasz wspólny cel, ale to nie może być pokój za wszelką cenę. Nie możemy zgadzać się na dialog, który może zostać wykorzystany przez Putina, na dialog ponad głowami Ukraińców" - odparł Morawiecki.
Dodał następnie: "Ten naród przelewa krew za naszą wolność i nasze bezpieczeństwo. Jesteśmy Ukrainie winni wierność".
Podkreślił także: "Proszę mi wskazać choć jeden sukces, do którego doprowadziłyby rozmowy z Władimirem Putinem. Wielu polityków próbowało i zawsze kończyło się to tak samo - upokorzeniem".
Żadnych złudzeń
"Niektórzy zachodni politycy wciąż myślą, że Rosja w końcu się zatrzyma, że Putin złagodnieje. Mam jedną radę: żadnych złudzeń. Putin się nie zatrzyma, tak jak Hitler też nie zatrzymał się na Austrii, Czechosłowacji i Polsce. Tym razem możemy być mądrzejsi zanim Rosja podpali całą Europę" - ostrzegł premier Morawiecki.
Na pytanie o to, czy obawia się, że prezydent Rosji może zaatakować Polskę lub inne kraje, odparł: "Putin tak naprawdę atakuje Polskę i całą Europę od wielu miesięcy. Szantaż gazowy, ataki hakerskie, prowokacje na granicy polsko-białoruskiej - te wszystkie działania są albo inspirowane, albo prowadzone z Moskwy".
Jak ocenił Morawiecki, Rosja prowadzi z Europą "cichą wojnę hybrydową od długiego czasu i próbuje zdestabilizować sytuację, gdzie tylko się da". "A mimo to część europejskich elit nawet dziś próbuje udawać, że nic się nie dzieje. To jest ostatni moment na otrzeźwienie" - zaznaczył premier.
"Bo nie mam wątpliwości, że gdyby nie bohaterska postawa Ukrainy, to na Kremlu dziś rozważano by plany inwazji na Warszawę, Tallin, Wilno, Helsinki, a potem już żadne europejskie państwo nie mogłoby czuć się bezpieczne" - uważa szef polskiego rządu.
Niezależność energetyczna
Morawiecki zwrócił uwagę, że doświadczenia Polski pozwalają lepiej rozumieć zamiary i metody rosyjskich działań.
"Myślę, że dlatego nasze plany dywersyfikacji, podjęte przed kilkoma laty okazały się słuszne. Szkoda tylko, że wzorem Polski poszło tak niewiele europejskich państw" - stwierdził premier. Jak zauważył, "przez minionych siedem lat Rosja umacniała swoje wpływy w Europie, my natomiast budowaliśmy naszą niezależność energetyczną".
"Już teraz obywamy się bez rosyjskiego gazu, ale nie wszystkie kraje są na to gotowe. I nie chodzi tutaj jedynie o Węgry" - wskazał. Morawiecki zapewnił, że stale motywuje europejskich partnerów do jak najszybszego opracowania planu odejścia od rosyjskich węglowodorów.
Wyraził przekonanie, że "wolność i pokojowe współistnienie są ważniejsze od ceny gazu i ropy". "Nasi partnerzy z zachodniej Europy chcieli mieć tanie rosyjskie surowce i święty spokój. A mają drogie surowce i wojnę" - oświadczył.
Serce Europy
Odnosząc się do tego, że Niemcy nie chcą „szybkiej ścieżki” przystąpienia Ukrainy do UE, premier stwierdził, że w obecnych czasach bardziej potrzeba "decyzji o charakterze historycznym niż urzędniczej skrupulatności".
"Ukraina jest dziś prawdziwym sercem Europy i własną piersią broni wartości dla nas najcenniejszych" - wskazał premier i przypomniał, że Ukraina nie liczy na żadną taryfę ulgową na drodze do Unii Europejskiej, a "każda taka sugestia byłaby dla niej obraźliwa".
Zdaniem Morawieckiego "chłód", z jakim niektórzy liderzy odnoszą się do Ukrainy, gdy potrzebne jest jej wsparcie materialne i moralne, "wydaje się nie na miejscu".
Niebezpieczna bierność
Szef polskiego rządu poproszony został o ocenę roli Niemiec, niechętnych - jak przypomniał dziennik - wprowadzeniu embarga energetycznego i wysyłaniu broni. W opinii Morawieckiego powściągliwość kanclerza Olafa Scholza "byłaby godna pochwały, gdyby nie to, że na Ukrainie są bestialsko mordowani cywile i nie ma czasu na wykonywanie pozorowanych działań".
"Niemcy z jednej strony obiecują pomoc militarną, z drugiej strony sam kanclerz ostrzega, że nie można zrobić jednego kroku za daleko. Ani Polska, ani żaden inny kraj należący do Sojuszu Północnoatlantyckiego nie zamierza wywoływać wojny. To nie zbyt aktywna polityka, ale bierność zagraża bezpieczeństwu Europy" - zaznaczył.
Szef rządu jest przekonany, że trzeba wspierać Ukrainę w jej heroicznej walce. "Inaczej pewnego poranka za oknami warszawskich, a potem może berlińskich domów zobaczymy rosyjskie czołgi" - przestrzegł.
Sprzeciwił się propozycjom, które jego zdaniem mają zatrzymać Ukrainę "w przedsionku UE na dłuższy czas".
Morawiecki zapytany o to, czy Europa powinna zbudować silniejszą wspólną obronę czy nawet armię europejską, odparł: "Odpowiedź może być tylko jedna: tak. Musi to być silna europejska armia w pełni zintegrowana ze strukturami NATO".
Jak podkreślił, NATO jest obecnie najlepszym gwarantem pokoju na kontynencie, a Szwecja i Finlandia, które postanowiły przystąpić do Sojuszu, doskonale to rozumieją. Odnosząc się do sprzeciwu Turcji oświadczył, że władze w Ankarze nie powinny obawiać się rozszerzenia NATO, ale coraz bardziej agresywnej postawy Rosji.
"Rosja jest w tej chwili państwem izolowanym, a Putin to zbrodniarz. Cywilizowany świat musi myśleć przede wszystkim o tym jak skutecznie odpowiedzieć na rosyjskie zagrożenie" - wskazał premier.
Zdaniem Morawieckiego wojna na Ukrainie to punkt zwrotny w dziejach współczesnej Europy, a może nawet całego świata. "Mamy do czynienia z największą migracją od czasów II wojny światowej, a w Polsce nie powstały żadne obozy dla uchodźców. Przytłaczająca większość Ukraińców została przyjęta w polskich domach" - oświadczył i wyraził wdzięczność dla Polaków.
Mocny głos
Mówiąc o zamrożonych rosyjskich aktywach premier stwierdził, że powinny one zostać skonfiskowane.
"Nie może być tak, że po tych zbrodniach, których dokonała Rosja wracamy do business as usual. Jeśli zwrócimy te pieniądze Rosji, to prędzej czy później zostaną użyte do finansowania kolejnych zbrodniczych kampanii. Rosja musi zapłacić za to, co robi na Ukrainie, a rosyjskie pieniądze powinny zostać przekazane na jeden cel: odbudowę zdewastowanej Ukrainy" - wyjaśnił.
"Cieszę się że nasz mocny głos w końcu trafia do przekonania coraz większej grupie polityków" - powiedział premier Morawiecki. (PAP)