Pruszków. W procesie b. burmistrza Włoch zeznawał Sabri B., biznesmen oskarżony o wręczenie łapówki

2022-05-27 18:42 aktualizacja: 2022-05-28, 08:46
29.10.2019. Były burmistrz dzielnicy Włochy, Artur W. (L) odjeżdża sprzed siedziby prokuratury Okręgowej przy ul. Chocimskiej w Warszawie, fot. PAP/Radek Pietruszka
29.10.2019. Były burmistrz dzielnicy Włochy, Artur W. (L) odjeżdża sprzed siedziby prokuratury Okręgowej przy ul. Chocimskiej w Warszawie, fot. PAP/Radek Pietruszka
Oskarżony Sabri B. wyjaśnił w piątek, że pieniądze, które przekazał b. burmistrzowi Włoch Arturowi W., to pożyczka w związku z pośrednictwem przy sprzedaży działki przy Żelaznej, a nie łapówka za przychylność przy załatwieniu spraw związanych z warunkami zabudowy nieruchomości przy ul. Łopuszańskiej 22 i 47, jak twierdzi prokuratura

Mimo protestów oskarżonego i jego obrony, sąd postanowił odczytać jego wyjaśnienia ze śledztwa. Między nimi i piątkowymi jest sporo rozbieżności, Sabri B. zapowiedział, że odniesie się do nich w późniejszym terminie.

Przed Sądem Rejonowym w Pruszkowie toczy się proces byłego burmistrza dzielnicy Włochy Artura W. oraz przedsiębiorcy Sabriego B. Prokuratura Okręgowa w Warszawie pierwszego z nich oskarża o przyjęcie korzyści majątkowej w wysokości 200 tys. zł za przychylność w załatwieniu spraw związanych z warunkami zabudowy nieruchomości przy ul. Łopuszańskiej 22 i 47, a drugiego o jej wręczenie.

"Jak można stawiać mi takie zarzuty" - mówił na sali sądowej Sabri B. "Na Łopuszańskiej 22 inwestycja zakończyła się kilka lat wcześniej - do tej pory działa tam centrum handlowe, a jeśli chodzi o Łopuszańską 47, to o warunki zabudowy wystąpili poprzedni właściciele, a nasza spółka tylko kupiła w niej połowę udziałów".

Tłumaczył, że gdy kupił te udziały, powiedziano mu, że wszystkie procedury dotyczące zgód budowlanych są zakończone. Odniósł się też do innych nieruchomości, których adresy mają się pojawiać w akcie oskarżenia.

"Orzechowa 35 nie należy do mnie ani do moich wspólników, nie ma żadnego związku z nami" - wyliczał przed sądem. "Może pani prokurator, nie mogąc nic innego znaleźć, postawiła taki zarzut" - mówił, sugerując, że są mu "przypisywane interesy wszystkich Turków" w Warszawie.

Sabri B. wyjaśnił, że Artur W. nigdy nie żądał dla siebie jakichkolwiek korzyści.

"Pan burmistrz był zawsze przyjacielski, otwarty i ja byłem przyjacielski i otwarty, bo taką mam naturę, tacy z natury są Turcy" - tłumaczył. A pytany o wyjaśnienia Artura W. powiedział, że zgadza się z nimi w 99 proc.

Na poprzedniej, kwietniowej rozprawie wyjaśnienia składał były burmistrz Włoch. Wynikało z nich, że dobrą radą pomógł Sabriemu B. odzyskać nieruchomość przy Żelaznej, a w zamian Sabri B. miał się odwdzięczyć przyjmując ofertę pośrednictwa przy sprzedaży tej nieruchomości, formalnie od żony burmistrza i udzielając pożyczki lub zaliczki na poczet przyszłych zysków. Nieruchomość miała być warta kilkanaście milionów euro, a spodziewana prowizja pośrednika wynieść miedzy 800 tys. a 1,2 mln zł.

"Taka sprzedaż jest czaso- i pracochłonna, więc na poczet sprzedaży umówiliśmy się na pożyczkę 200 tys. zł. Od tej pożyczki uiściłem podatek wraz z odsetkami" - mówił przed sądem Artur W. Wyjaśnił też, że pieniądze były przeznaczone na samochód dla jego, będącej w 6. miesiącu ciąży, żony.

"To była pożyczka, za 1-2 dni mieliśmy zawrzeć umowę" - potwierdził w piątek Sabri B.

Między sądowymi wyjaśnieniami byłego burmistrza i biznesmena rozbieżności dotyczą głównie tego po czyjej stronie była inicjatywa w kolejnych kontaktach i propozycjach pomocy.

Jeśli chodzi o wyjaśnienia złożone przez oskarżonego Sabriego B. w postępowaniu przygotowawczym, jego obrona je kwestionuje, tłumacząc to brakiem gwarancji procesowych - były składane w języku polskim. Ponoć oskarżony nie mógł ich sam odczytać, bo po polsku nie czyta.

Prokurator tłumaczyła, że Sabri B. składał wyjaśnienia w obecności tłumacza i dwóch obrońców, a fakt, że byli to obrońcy inni niż obecni na sali, nie może być podstawą do ich podważania.

Ostatecznie sędzia zgodził się na przesłuchanie tłumaczki, która była obecna podczas kwestionowanych wyjaśnień, ale też zdecydował się je odczytać na sali sądowej. Największe poruszenie wywołało zdanie: "Ja myślałem, że mnie pan burmistrz podał do prokuratury, bo mu za mało dałem, te 200 tys.".

Oskarżony od razu sprostował, że tak mówili policjanci, a nie on. Co do innych rozbieżności stwierdził, że odniesie się do nich po przesłuchaniu świadków, wtedy też będzie gotów odpowiadać na pytania sędziego i oskarżenia.

"Burmistrz powiedział, że słyszał, iż moje spółki z Mokotowa mafia chce przejąć. Ja się zastanawiałem: skąd on to może wiedzieć" - zapisano również w protokole z pierwszego przesłuchania Sabriego B.

Jak mówił wówczas, Artur W. miał mu pomagać w sprawie pozwoleń dotyczących działki przy Żelaznej i powiedzieć, "że pomoże, jeśli jemu się pomoże", był też poinformowany - na oficjalnym spotkaniu - że kwestionowana jest "wuzetka" Łopuszańskiej 47.

Sabri B. miał także powiedzieć, że był niezadowolony z prośby o pożyczkę i niechętnie przekazywał pieniądze. Miała to też nie być pierwsza przysługa, wcześniej były burmistrz prosił go o możliwość wyprawienia dziecku urodzin na placu zabaw przy centrum handlowym należącym do tureckiego biznesmena.

Duża część wyjaśnień Sabriego B. poświęcona była skandalicznemu - jego zdaniem - traktowaniu go przez polskie służby. "30, 40 osób z maskami na twarzy, z długą bronią, kazali się wszystkim położyć na ziemi. Byłem przestraszony, zdarzało się, że Turcy byli porywani, mój wspólnik był porwany. Zadano mi pytanie, dlaczego mam w samochodzie tak mało pieniędzy. Dopiero w domu, jak pojechaliśmy zrozumiałem, że to na pewno policja" - opowiadał.

Był też oburzony, że siedział w celi z ludźmi podejrzanymi o morderstwa. "Nie może być tak, że się biznesmena trzyma z takim przestępcami. Może to było polecenie pani prokurator?" - sugerował sądowi. Dodał, że służba więzienna pytała go, komu mają przekazać jego ubrania po śmierci.

Skarżył się, że prokuratura nie zgadzała się na spotkania z dziećmi, że nie miał odpowiedniej opieki lekarskiej, a gdy już zabrano go do szpitala, to w kajdankach. "Stałem i pół godziny czekałem na windę, a wszyscy się na mnie gapili" - tłumaczył sądowi. "Przez 40 lat w Polsce nie popełniłem żadnego czynu" - rozpłakał się, po czym sędzia zarządził krótką przerwę w rozprawie.

Akt oskarżenia przeciwko byłemu burmistrzowi dzielnicy Włochy Arturowi W. oraz przedsiębiorcy Sabriemu B. trafił do Sądu Rejonowego w Pruszkowie pod koniec listopada 2021 roku. Do przyjęcia łapówki miało dojść 28 października 2019 roku.

Według ustaleń śledczych do przekazania łapówki doszło w Raszynie - Artur W. na spotkanie przyjechał skodą, a Sabri B. mercedesem. Jak ustalono w śledztwie, obaj mężczyźni wyszli z samochodów, a następnie W. otworzył tylne drzwi w swoim aucie, wtedy B. wrzucił torbę z 200 tys. złotych w gotówce. Po spotkaniu Artur W. - według śledczych - pojechał na inną posesję, gdzie chciał schować pieniądze.

W trakcie śledztwa obaj podejrzani nie przyznali się do popełnienia zarzucanych im czynów, za które grozi od 6 miesięcy do 8 lat więzienia.

Po zatrzymaniu obaj podejrzani zostali aresztowani na trzy miesiące. Areszt był kilkakrotnie przedłużany. W lipcu 2020 roku Sąd Okręgowy w Warszawie zdecydował, że Sabri B. może opuścić areszt za poręczeniem majątkowym w wysokości 2 mln zł. Z kolei w pod koniec września 2020 roku areszt opuścił były burmistrz dzielnicy Włochy Artur W.(PAP)

Autor: Luiza Łuniewska

an/