Sylantiew jest prezesem Regionalnego Towarzystwa Kultury Polskiej i mieszka w Boryslawiu. Jak podkreśla, miasteczko jest dawną stolicą polskiej ropy, położonym na uzdrowiskowym szlaku turystycznym nieopodal Truskawca. "Każdy, kto tu przyjeżdża musi zahaczyć o to miejsce. Mnóstwo osób wraca tu ponownie, przynajmniej tak było przed wojną" – zaznaczył w rozmowie z reporterką PAP.
"Babcia zaszczepiła mi miłość do kultury i tradycji polskich przodków"
Mimo że Sergiusz urodził się i wychował na Ukrainie, podkreśla, że jest Polakiem, któremu babcia zaszczepiła miłość do kultury i tradycji polskich przodków. Pasję do zbierania pamiątek po dawnej Polsce pielęgnował w sobie od dawna. Przed wojną sprowadził z Polski dwie zabytkowe chałupy, w których przed laty w Karpatach mieszkali Bojkowie i Huculi.
W jednej z izb mieścił się sklep. Sergiuszowi udało się odtworzyć go do stanu, w jakim znajdował się do 1939 roku. "Co można było w nim kupić? I szydło, mydło i wszystko" – zauważa i dodaje, że taki sklep musiał mieć asortyment, który pozwalał zaopatrzyć się we wszystko, co niezbędne do życia na wsi. "A także i piwko sobie wypić" – dodaje.
Turyści, którzy przed wojną odwiedzali to miejsce, najbardziej dziwili się widząc oryginalne i wciąż niezużyte produkty z dawnych lat, m.in. krochmal, mydła, artykuły spożywcze. W chacie znajdują się dawne meble, produkty codziennego użytku, naczynia do gotowania, beczki od piwa i stroje ludowe – polskie, ukraińskie, łemkowskie, huculskie.
"Przed wojną turystyka w tym regionie Ukrainy kwitła"
Przed wojną turystyka w tym regionie Ukrainy kwitła, bo – jak wskazuje Sergiusz – jest to region uzdrowiskowy i każdy kto przejeżdżał w tym kierunku zaglądał do skansenu. "Teraz przychodzą pojedynczy ludzie, także uciekinierzy ze wschodu Ukrainy, ale tak, jak było przed wojną, to już nie ma" – mówi.
W jego ocenie wkrótce wszystko się zmieni, wojna się skończy, a ruch turystyczny wróci ze zdwojoną siłą. "Dlatego planuję rozwinąć swój skansen i przygotowuję się do przywiezienia tutaj kolejnej zabytkowej chałupy, tym razem tak zwanej kurnej chaty" – wyjaśnia i dodaje, że posiada dużą liczbę pamiątek z Kresów, a w tym miejscu chce zgromadzić pozostałości po Polakach, którzy tam mieszkali.
"Wojna pozmieniała wiele planów, które miałem. Zamarła turystyka, zamarł biznes, ale my tu mamy pewność, że to wróci jeszcze lepsze. Wojna na Ukrainie zniszczyła wiele, ale nie zdołała zabić pasji do kultury i tradycji polskich" – podsumowuje.
Z Borysławia Daria Kania i Agnieszka Gorczyca (PAP)
gn/