"Tuż przed wyjazdem do Kijowa (francuski) prezydent upomniał wyborców, by nie robili głupstw. Ostrzegł, że dodawanie niepokojów we Francji do niepokojów na świecie nie byłoby korzystne. I jak zwykle, gdy ktoś chce powiedzieć Francuzom, co mają robić, oni postąpili odwrotnie" - zauważa gazeta w komentarzu.
Macrona "prawdopodobnie czeka teraz pięć niezwykle trudnych lat" - dodaje.
"Można zarzucać mu niepowodzenia, ale nie należy pomijać faktu, że brak współpracy z Macronem zajmuje wysokie miejsce również na liście błędów popełnionych przez rząd Merkel (gdy była kanclerzem Niemiec - PAP). Teraz widać, że była to dla Europy szansa, która już się nie powtórzy" - czytamy.
Kiedy Macron objął urząd po wyborach prezydenckich w 2017 r., "miał mocny mandat i przedstawił - dość żywiołowo - liczne propozycje reformy Europy, m.in. nową europejską umowę społeczną". Jednak w odpowiedzi na tę, "podobnie jak na wszystkie inne propozycje, przez dwa lata słyszał tylko ogłuszające milczenie Angeli Merkel" - pisze "Welt".
Potem przyszła pandemia koronawirusa i wojna na Ukrainie, "a od tego czasu i tak nic nie działa".
Ciężka przeprawa
Zdaniem "Welta" niemieckie niezdecydowanie osłabiło prezydenta Francji, który jest "bardziej proniemiecki i proeuropejski niż ktokolwiek inny w obecnej polityce francuskiej, a jego porażka wyborcza będzie miała również ogromne konsekwencje również dla Niemiec". "(Obecny kanclerz Niemiec) Olaf Scholz będzie miał teraz do czynienia z partnerem, którego słabość polityczna, w obliczu największego od 1945 r. kryzysu polityki zagranicznej, zmniejsza jego atrakcyjność na arenie międzynarodowej i zdolność do działania" - pisze publicysta gazety.
Im mniej Macron "będzie mógł odgrywać rolę europejskiego przywódcy, tym szybciej Scholz będzie musiał dorosnąć do tej roli, która obecnie jest dla niego o trzy rozmiary za duża". "W tym celu warto byłoby wreszcie opracować spójną politykę wobec Ukrainy. Co więcej, Berlin powinien pilnie zacząć myśleć o jeszcze czarniejszym scenariuszu za pięć lat" - uważa gazeta.
Wówczas w Pałacu Elizejskim "może zasiąść ktoś, kto nie będzie postrzegał Niemiec jako partnera, lecz w najlepszym razie jako konkurenta, jeśli nie przeciwnika, (ktoś, kto) będzie chciał opuścić NATO i co najmniej osłabić UE". "Zakończyłaby się wtedy przyjaźń francusko-niemiecka, która podtrzymywała Europę przez 60 lat. Tak czy inaczej, Niemcy czeka ciężka przeprawa" - prognozuje "Welt".
Z Berlina Berenika Lemańczyk (PAP)
an/