Jak zdradził już wcześniej Woody Allen, pięćdziesiąty film w jego karierze, do którego zdjęcia rozpoczną się jesienią tego roku w stolicy Francji, przypominać będzie inne jego dzieło, a mianowicie „Wszystko gra” z 2005 roku. Niewykluczone, że będzie to ostatni film wyreżyserowany przez Allena. Pożegnanie z branżą filmową wydaje się tym bardziej realną decyzją reżysera, że po oskarżeniach o molestowanie swojej przybranej córki Dylan Farrow, kariera Allena legła w gruzach i jest on w Hollywood osobą niepożądaną.
„Większość ekscytacji przeminęła. W tych czasach kręcisz film, przez dwa tygodnie leci w kinach, a potem trafia na streamingi albo na platformy pay per view. Nie sprawia mi to żadnej przyjemności” – skarży się Allen w rozmowie z Baldwinem, który także nie może liczyć na sympatię Hollwood. Przed aktorem bowiem postępowanie sądowe, które rozstrzygnie, jaką rolę zagrał w tragicznym w skutkach wypadku na planie, w efekcie którego zastrzelona została operatorka Halyna Hutchins.
Reżyser zasugerował zakończenie kariery
„Nie wiem, co myślę na temat kręcenia filmów. Nie mam już tej samej frajdy, co kiedyś. Miło było czuć, że film trafia do kin i jednocześnie ogląda go 500 osób na raz. Nakręcę ten film, a potem zobaczymy” – tłumaczy dalej Allen dając do zrozumienia, że poważnie planuje zakończenie kariery reżyserskiej.
Rozmowa między Allenem i Baldwinem minęła w miłej atmosferze i z pominięciem kontrowersji. Baldwin, który zagrał u Allena w trzech filmach („Alice”, „Zakochani w Rzymie” oraz „Blue Jasmine”), nie ukrywał fascynacji jego filmami. „Są dla mnie niczym gorąca kąpiel, która sprawia, że wszystko jest w porządku” – ocenił aktor podczas instagramowego „live'a”. Rozmowa obu filmowców nie była pozbawiona kłopotów technicznych, a transmisja przerywana była trzykrotnie. W trakcie jednej z przerw można było usłyszeć narzekanie Baldwina na słabe Wi-Fi w miejscu, z którego łączył się Allen. (PAP Life)
js/