Jacek Sasin wraz z ministrem w KPRM Łukaszem Schreiberem wziął udział w spotkaniu poświęconym Lechowi Kaczyńskiemu, zorganizowanym w związku z obywającym się w Bydgoszczy VIII Międzynarodowym Festiwalem Szachowym, którego patronem jest nieżyjący prezydent. To Schreiber, pasjonat szachów, był inicjatorem reaktywowania po 18 latach festiwalu i nadania mu imienia Lecha Kaczyńskiego.
Sasin przyznał, że gdy Schreiber zaproponował mu udział w spotkaniu, zastanawiał się dlaczego turniej szachowy nosi imię byłego prezydenta, a miał okazję go dość dobrze poznać i nie przypomina sobie żeby grał w szachy. Wicepremier zaznaczył, że wtedy przypomniał sobie książkę Zbigniewa Brzezińskiego, doradcy ds. bezpieczeństwa prezydenta Jimmy'ego Cartera "Szachownica", opisującej jego wizję międzynarodowej polityki i traktującej światową scenę polityki jako szachownicę, na której toczy się gra.
Sasin: prezydent Lech Kaczyński zrozumiał, że tym złym na szachownicy jest Rosja z jej imperializmem
"Stało się dla mnie jasne, że szachy mają coś wspólnego z prezydentem Lechem Kaczyńskim. Ta szachownica, na której on grał była nieco większa i nie mieściła się na stoliku, miała co najmniej wymiar euroazjatycki, a także atlantycki w kwestiach NATO. Dzisiaj widzimy, że pan prezydent doskonale potrafił tę partie szachów rozgrywać. Bardzo szybko rozumiał jakie są zasady gry i o co ta gra się toczy. Zrozumiał, że tym złym na szachownicy jest Rosja z jej imperializmem" - powiedział Sasin, który był zastępcą szefa Kancelarii Prezydenta w latach 2009-2010.
Według wicepremiera, to co dzisiaj widzi większość elit politycznych, prezydent Kaczyński wiedział w 2008 roku po agresji Rosji na Gruzję, kiedy jeszcze wydawało się, że nie dojdzie do tak dramatycznych wydarzeń jak obecne na Ukrainie i Rosja rzuci wyzwania całemu demokratycznemu światu. Zaznaczył, że prezydent Kaczyński szybko przejrzał działanie Rosji, politykę uzależniania innych państw od dostaw surowców energetycznych.
"Wiedział, że aby Polska i kraje naszego regionu mogły zachować suwerenność i mogły się rozwijać, chronić przed rosyjskim imperializmem, muszą być bezpieczne w dwójnasób, czyli być bezpieczne energetycznie i zdolne do obrony przed zupełnie otwartą agresją. Był przekonany, że Rosja wcześniej czy później do takiej agresji się posunie. Wiedział, że po Gruzji przyjdzie czas na Ukrainę, przyjdzie czas na Kraje Bałtyckie i potem być może również przyjdzie czas na Polskę" - mówił Sasin.
Jak zaznaczył działalność Lecha Kaczyńskiego nie ograniczała się do inicjatyw na arenie międzynarodowej, ale również w polityce krajowej". Wskazał, że obecnie realizowana w Polsce polityka społeczna wprost wzięła się z pewnej myśli prezydenta Kaczyńskiego - solidarnego państwa.
Budowa sojuszu energetycznego
Sasin podkreślił, że prezydent Kaczyński przede wszystkim podjął próbę, której nikt wcześniej nie podniósł, czyli budowy sojuszu energetycznego w naszej części Europy, który opierałby się o inne surowce niż rosyjskie. Dodał, że "dzisiaj wiemy, że to był kierunek właściwy", stąd zrodził się pomysł utworzenia gazoportu w Świnoujściu i wróciła kwestia z czasów rządu Jerzego Buzka budowy połączenia gazociągiem z Norwegią.
"Nie udało się realnie rozpocząć tego projektu w czasach naszych pierwszych rządów, te rządy były krótkie - 2005-2007 i niestabilne. Ale dzięki temu, że ta idea była sformułowana, od razu po wygraniu wyborów w 2015 roku mieliśmy gotową koncepcję żeby ją wdrożyć. Jeszcze w tym roku ten gazociąg zacznie działać" - zauważył wicepremier.
Zwrócił uwagę na wysuwaną przez prezydenta Kaczyńskiego koncepcję Trójmorza, którą podjął i zrealizował prezydent Andrzej Duda.
"Lech Kaczyński był niestrudzonym orędownikiem przyjęcia do NATO Gruzji i Ukrainy"
Sasin przypomniał również, że Lech Kaczyński był niestrudzonym orędownikiem przyjęcia do NATO Gruzji i Ukrainy.
"Wielokrotnie mówił, że przyjęcie tych państw do NATO to gwarancja bezpieczeństwa regionu. Nie ma wątpliwości, że gdyby wtedy Ukrainę przyjęto do NATO - Gruzja już była obiektem agresji rosyjskiej - to być może do tej wojny dzisiaj by nie doszło. Rosja miałaby świadomość, że atak na Ukrainę to atak na całe NATO i Stany Zjednoczone, to praktycznie wywołanie trzeciej wojny światowej. Być może to by powstrzymało rosyjską agresję. Dzisiaj niestety jesteśmy już w innym miejscu" - zauważył wicepremier. (PAP)
Autor: Jerzy Rausz
mj/