"To pocisk artyleryjski, który można objąć dłonią. Myślę, że kaliber ok. 76 mm, bez zapalnika. Ma w skorupie na pewno trotyl" - powiedział były szef MON i dowódca wojsk lądowych gen. Waldemar Skrzypczak identyfikując na prośbę PAP pocisk, który był przyczyną ewakuacji poniedziałkowego zgromadzenia na Krakowskim Przedmieściu.
Generał Skrzypczak stwierdził, że choć w przypadku takiego pocisku bez zapalnika do wybuchu dochodzi zwykle, gdy znaleziona amunicja zostaje wrzucona do ognia. "Ale niebezpieczeństwo jest zawsze" - dodał, chwaląc decyzję o natychmiastowej ewakuacji zagrożonego terenu. Bo tego typu pocisk może mieć siłę rażenia do 200 metrów.
Przy okazji gen. Skrzypczak zwrócił uwagę, że na terenie Polski wciąż znajdowane jest bardzo dużo tego typu porzuconej amunicji.
"Za moich czasów działało 38 oddziałów saperskich i one dosłownie codziennie miały pracę" - podkreślił.
31-letniego mężczyznę, który w poniedziałek po godzinie 19 na Krakowskim Przedmieściu, podczas trwającego zgromadzenia - marszu Pamięci Ofiar Ludobójstwa Ukraińskiego na Wołyniu w 1943 r., położył pocisk na ulicy, zatrzymano. Jak poinformowała PAP rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie Aleksandra Skrzyniarz w środę zostanie przesłuchany.
"Postępowanie Prokuratury Rejonowej Warszawa Śródmieście-Północ w Warszawie prowadzone będzie w kierunku sprowadzenia bezpośredniego niebezpieczeństwa zdarzenia zagrażającego życiu i zdrowiu wielu osób w postaci eksplozji materiałów wybuchowych" - przekazała Skrzyniarz.
Bezpośrednio po zdarzeniu policja ewakuowała uczestników liczącego 350 osób zgromadzenia i osoby przebywające w promieniu 200 metrów. Wstrzymano ruch pieszy i kołowy. W poniedziałek po godzinie 20.30 pocisk został zabezpieczony przez pirotechników.(PAP)
Autor: Luiza Łuniewska
mar/