Przyłębska była w czwartek gościem Telewizji Republika, gdzie pytana była o doniesienia ws. złożenia do prokuratury przez prezesa NBP Adama Glapińskiego zawiadomienia wobec liderów PO: Donalda Tuska i Tomasza Siemoniaka w związku z "groźbami karalnymi i próbą wymuszenia decyzji" - słowami o "usunięciu siła kierownictwa NBP" i podobne wypowiedzi pod adresem niej samej.
"Niestety, pan przewodniczący Donald Tusk groził mi, że jeżeli nie będę chciała odejść z TK, to jakoś mnie "odśrubuje" czy nie wiem co ze mną zrobią. Powtarzam: mam 9-letnią kadencję sędziego Trybunału, to jest kadencja konstytucyjna" - stwierdziła, odnosząc się do słów lidera PO Donalda Tuska, który w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej" zapowiadał przywrócenie stanu sądownictwa sprzed reformy PiS. Zapytany: "Jak się pani Przyłębska przykuje do fotela, to co?" odparł: "To trzeba odkuć. Po prostu".
Jak oceniła prezes TK, "od wielu lat jest poddawana ciągłemu atakowi". "Ja, moja rodzina i również Trybunał Konstytucyjny" - podkreśliła. Jak dodała, celem jest jej ustąpienie ze stanowiska oraz podważenie autorytetu samego Trybunału.
"Myślę, że tu jest problem związany ze rozumieniem demokracji i byciem demokratą. Demokracja polega na tym, że są wybory, większość wygrywa, formuje rząd i tak dalej. Jeśli ktoś ma z tym problem, to szuka jakichś innych metod, by dojść do władzy" - mówiła Przyłębska. Podkreśliła, że nie wyobraża sobie, iż mogłaby zostać "odkuta ze stanowiska". "To byłaby anarchia" - oceniła.
"Z nikim nie omawiam orzeczeń"
Przyłębska pytana była również o tzw. aferę mailową - doniesienia medialne o rozmowach, którą miała prowadzić z szefem KPRM Michałem Dworczykiem ws. ustalania daty rozpraw w TK w sprawach, których wynik miał znaczenie dla finansów państwa.
"Z nikim nie omawiam orzeczeń, z żadnymi politykami; po drugie - gdyby nawet treść tego maila była prawdziwa, to zawiera on informacje, które są dostępne" - mówiła. Zaznaczyła, że w sprawach, o których mowa w treści maila, nie była członkiem składu orzekającego, a wyroki, które zapadły w tych sprawach, miały korzystny wynik dla skarżących, a niekorzystny dla Skarbu Państwa.
Prezes TK mówiła, że istnieje określona procedura, która zakłada, że gdy TK przewiduje, iż orzeczenie w danej sprawie będzie niekorzystne dla budżetu państwa, to prezes TK zwraca się z pytaniem do premiera o hipotetyczne koszty. "Prezes to robi na prośbę przewodniczącego składu orzekającego, albo sędzi sprawozdawcy - i ja zawsze tak robię. Trybunał kieruje pismo do rządu, i odpowiednie ministerstwo odpowiada" - wyjaśniła. (PAP)
Autor: Mikołaj Małecki
mmi/