Szczątki ludzkie w zatopionym wraku. Zagadka zaginięcia sprzed lat znajdzie rozwiązanie?

2022-07-17 07:31 aktualizacja: 2022-07-18, 10:13
Fot. PAP/OSP Obrowiec
Fot. PAP/OSP Obrowiec
Za kilka tygodni śledczy dowiedzą się, czy zaginiony przed 17 laty Marcin S. z Zabrza to osoba, na której szczątki w aucie zatopionym w Odrze natknął się w tym miesiącu nurek. Wyjaśnić mają to badania DNA.

Odnalezienie wraku przez nurka amatora może przyczynić się do rozwikłania zagadki zaginięcia bez śladu młodego, 25-letniego wówczas mężczyzny, który 12 kwietnia 2005 r. wyszedł z domu na spotkanie w sprawie pracy i już nie wrócił do żony i 1,5-rocznej córki.

Jak powiedział PAP rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Opolu Stanisław Bar, na ślad zatopionego fiata 2 lipca przypadkowo trafił nurek amator. W policyjnej bazie samochód figurował jako ten, którym Marcin S. poruszał się w dniu zaginięcia.

"Nurek podczas sprawdzania leżącego na dnie Odry wraku zauważył szczątki ludzkie i powiadomił o znalezisku policję. Samochód wydobyto 5 lipca. Na podstawie zachowanych tablic rejestracyjnych ustalono właściciela pojazdu, którego zaginięcie zgłoszono w 2005 roku. Jak się okazało, w stacyjce samochodu nadal tkwił kluczyk" – poinformował prokurator Bar.

"Ze szczątków znalezionych w samochodzie pobrano materiał genetyczny, który posłuży do porównania z materiałem genetycznym zaginionego. Wyniki będą znane za kilka tygodni. Wstępnie wszczęto śledztwo w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci" – dodał, wskazując, że w takich sytuacjach standardowo wszczyna się postępowanie właśnie z tego paragrafu.

Funkcjonariusze prowadzącej poszukiwania Marcina S. Komendy Miejskiej Policji w Zabrzu nawiązali kontakt z ojcem zaginionego i przekazali mu informacje, które mogą rzucić nowe światło na sprawę. Wiadomo, że żona i córka Marcina S. wyjechały przed kilkoma laty za granicę. Rodzina nigdy nie wystąpiła jednak o uznanie mężczyzny za zmarłego.

"To była od początku trudna sprawa, przez 17 lat niezakończona, na biegu. Wielokrotnie wracaliśmy do niej, była wykonywana analiza kryminalna pod kątem innego spojrzenia na poszukiwania, ale cały czas natrafialiśmy na szklaną ścianę – nie było się czego uchwycić" – powiedział PAP młodszy aspirant Sebastian Bijok.

"Nic nie wskazywało na to, żeby Marcin S. miał jakieś poważne problemy, że mógłby porzucić rodzinę, nie było przesłanek, które mogłyby sugerować, że coś mu się może stać" – dodał.

Aspirant Bijok przyznaje, że znalezisko może przynieść przełom w sprawie. "To istotny trop, ale na tym etapie nie można przesądzić, że to właśnie Marcin S. znajdował się w samochodzie. Trzeba cierpliwie poczekać na wyniki badań DNA" – podkreśla. (PAP)

Autorzy: Anna Gumułka, Marek Szczepanik

kgr/