W najbliższych trzech dniach od wtorku, gdy peleton wjedzie w Pireneje, Pogacar zapowiada atak "z bliska i z daleka", gdzie się tylko da, aby zlikwidować 2.22 straty do lidera.
"Muszę wykorzystywać wszystkie okazje i atakować jak najmocniej na każdym podjeździe. Atak z bliska i z daleka, spróbuję wszystkiego, co możliwe" - podkreśla Słoweniec.
"Uważam, że będą możliwości powrotu na pozycję lidera"
Vingegaard z ekipy Jumbo-Visma 13 lipca wygrał na przełęczy Granon w Alpach 11. etap i objął prowadzenie w Tour de France. Kryzys przeżywał wtedy Pogacar (UAE Team Emirates), który stracił do niego blisko trzy minuty i spadł w klasyfikacji na drugą lokatę.
"Uważam, że będą możliwości powrotu na pozycję lidera. Przez trzy trudne dni w górach wiele może się wydarzyć. Wszyscy zaczynamy się już męczyć fizycznie i psychicznie" - wyjaśnił Pogacar, zwycięzca dwóch poprzednich edycji.
"Jestem bardzo zmotywowany, gdyż Jonas jest człowiekiem do pokonania. Ale on jest super silny, to będzie bardzo trudne" - zaznaczył.
Pogacar przyznał, że w tym roku nie liczy na sobotnią jazdę indywidualną na czas między Lacapaelle-Marival a Rocamadour (40,7 km), aby nadrobić wszystkie straty. "Jonas udowodnił, że na czas jeździ rewelacyjnie. Straty muszę odrobić wcześniej, aby mieć szanse na zwycięstwo" - dodał.
W poprzedniej edycji w jeździe indywidualnej na czas na 30,8 km trasie pomiędzy Libourne i Saint-Emilion Vingegaard był szybszy od Pogacara o 25 s.
Po 15 etapach prowadzi Vingegaard, który ma przewagę dwóch minut i 22 sekund nad Pogacarem, triumfatorem dwóch poprzednich edycji "Wielkiej Pętli". (PAP)
mmi/