"Bitwa o Kijów przejdzie do historii wojskowości, powstaną o niej książki"

2022-07-19 07:55 aktualizacja: 2022-07-19, 16:07
Fot. PAP/EPA/NUNO VEIGA
Fot. PAP/EPA/NUNO VEIGA
O przegranej przez Rosję bitwę o Kijów powinny powstać książki, ta operacja przejdzie do historii wojskowości – mówi PAP John W. Spencer, były wojskowy armii USA i ekspert ds. wojskowości. „Gdyby nad budynkami rządowymi w Kijowie zawisła rosyjska flaga, to byłby koniec wojny” – wskazuje Spencer.

Na początku czerwca Spencer, który bada tematykę walk w terenie zurbanizowanym, prowadził badania terenowe w obwodzie kijowskim, gdzie rozegrały się kluczowe etapy nieudanej dla Rosjan bitwy o Kijów – m.in. w rejonie Buczy, Irpienia, Browarów, a także w ukraińskiej stolicy.

"W walce chodzi o czas”

„Rosjanie planowali przeprowadzenie pod Kijowem szybkiej operacji, która miała polegać na przebiciu się do ukraińskiej stolicy i zajęcia budynków rządowych” – mówi Spencer. Ten scenariusz nie był niemożliwy, ale nie powiódł się, m.in. dzięki szybkiej adaptacji i skutecznej obronie sił ukraińskich, ale także – błędom Rosjan.

„W chwili rozpoczęcia inwazji Ukraińcy nie mieli pod Kijowem przygotowanych pozycji obronnych, umocnień. To z jednej strony grało na ich niekorzyść, ale również im pomogło. Kiedy nie ma pozycji obronnych, to przeciwnik nie ma czego atakować” – ocenia Spencer.

Jak wyjaśnia, siły ukraińskie wykorzystały pierwsze dni na zorganizowanie obrony, a także skuteczne hamowanie marszu Rosjan.

„Dwie ważne rzeczy, które zrobili Ukraińcy to zburzenie mostów i kontrolowane zalanie terenu poprzez deregulację rzek, a to spowolniło Rosjan. Czasami w walce chodzi o czas” – mówi Spencer.

„Ten czas Ukraińcy wykorzystali na ściąganie posiłków do stolicy. Gdyby Kijów upadł w pierwszych dwóch dniach, to te dodatkowe siły by już nie miały znaczenia” – dodaje.

Ważną rolę odegrała obrona terytorialna i cywile, którzy pomagali armii

„Do takiej wojny, wojny totalnej, potrzebna jest nie tylko motywacja, ale też broń. Ukraińska obrona terytorialna dostała broń. Armia pozwoliła cywilom współpracować ze sobą. Jako wojskowy mogę powiedzieć, że do tego trzeba być przygotowanym, bo to nie jest łatwa sytuacja” – wyjaśnia.

„Błędem Rosjan było rozproszenie sił, próba jednoczesnego zaatakowania kilku ważnych miast. Nie zaangażowali wystarczających sił do zrealizowania głównego celu, a było nim zdobycie kontroli nad Kijowem” – ocenia Spencer.

Jedną z najbardziej spektakularnych operacji rosyjskich był desant na lotnisko w Hostomlu pod Kijowem w pierwszym dniu inwazji 24 lutego. „Desant w Hostomlu to była prawidłowo przeprowadzona operacja, ale nie miała prawidłowej kontynuacji” – zaznacza ekspert.

„To był krytyczny element planu zajęcia Kijowa. Plan był taki, żeby lotnisko zdobyć i utrzymać, by przyjąć tam samoloty z dodatkowymi siłami. To by pozwoliło zdobyć im ten krytyczny czas potrzebny na dojście do Kijowa” – relacjonuje Spencer. „Ukraińcy nie tylko zniszczyli desant, ale przede wszystkim uderzyli z artylerii w pas startowy, co pogrzebało plany Rosjan. Dla agresora to oznaczało stratę cennych 10 godzin przewagi, które mogły być kluczowe” – mówi były wojskowy.

Jaki był scenariusz Rosjan?

„Na lotnisko przylatują transportowe samoloty Ił-76 ze sprzętem – klasyczny most powietrzny. Następnie te siły wjeżdżają do miasta i dostają się do budynków rządowych. Wieszają flagę. Finał. Nie fizycznie, ale psychologicznie i politycznie wojna jest już przegrana” – wyjaśnia Spencer.

„Co by się wówczas stało z Zełenskim? Mógłby zostać zabity albo uciec, ale to już nie miałoby znaczenia. Bo jeśli w budynku rządowym zasiadłby jakiś rosyjski namiestnik pod rosyjską flagą, to wielu ludzi uznałoby, że nie ma sensu walczyć. Owszem, byłby opór w mieście, ciężkie walki, ale dla morale broniącej się strony to byłby nieodwracalny cios. Właśnie dlatego jest tak ważne, że Zełenski został w Kijowie” – tłumaczy ekspert.

„Taki scenariusz burzy też plany pomocy wojskowej. Bo komu mają pomagać inne państwa? Rządu nie ma, więc komu – powstańcom?” – dodaje.

Jak ocenia, Ukraińcy mieli dużo szczęścia. Z jednej strony nie mieli umocnionych pozycji, ale zdołali szybko zbudować obronę. Poza tym na ich korzyść grało to, że Rosjanie popełniali błędy. To m.in. brak zrozumienia terenu, formacji, z którymi trzeba będzie walczyć, motywacji, ale także decyzyjności na niższych szczeblach.

„Ukraińcy szybko się adaptowali, mieli też na bieżąco bardzo dobre informacje wywiadowcze. Po stronie rosyjskiej tego nie było. Zhierarchizowana struktura dowodzenia uniemożliwia szybką adaptację, decyzyjność na szczeblu małych jednostek. Oni byli zagubieni – to było słychać w przechwyconej komunikacji” – analizuje Spencer.

Wycofanie się Rosjan z Kijowa - "podręcznikowe"

W trakcie bitwy o Kijów Rosjanie przeprowadzili jednak bardzo udaną operację i był to odwrót. „To było podręcznikowe wycofanie się. Pod osłoną zmasowanego ostrzału artyleryjskiego. Ukraińcy myśleli, że Rosjanie atakują, tymczasem oni wycofywali swoje oddziały. Nie byli dobrze wyszkoleni do zdobycia dużego miasta, ale okazali się świetnie przygotowani do odwrotu” – podsumowuje analityk.

Pierwszego dnia rosyjskiej inwazji siły agresora zaatakowały m.in. na północ i północny wschód od Kijowa, wkraczając do kraju z terytorium Białorusi. Do końca marca w tym regionie trwały walki. Wojska rosyjskie zajęły część terenów, prowadziły ostrzał ukraińskich miejscowości, dopuścili się zbrodni wojennych na cywilach. Na początku kwietnia siły rosyjskie opuściły obwód kijowski, a później czernihowski. Oficjalnie Kreml przedstawił to jako „gest dobrej woli”.

John W. Spencer jest wykładowcą w Modern War Institute na Akademii Wojskowej USA w West Point i czołowym ekspertem od walk w terenie miejskim. Prowadzi podcast Urban Warfare Project. (PAP)

mmi/