Ziobro: nie można ograniczać demokracji, narodowcy też mają prawo do marszów

2022-08-01 16:09 aktualizacja: 2022-08-01, 19:45
Minister sprawiedliwości, prokurator generalny Zbigniew Ziobro, poseł Solidarnej Polski Tadeusz Cymański i prezes okręgu elbląskiego Solidarnej Polski Michał Gzowski podczas konferencji prasowej na placu Dworcowym w Elblągu. Fot. PAP/Marcin Gadomski
Minister sprawiedliwości, prokurator generalny Zbigniew Ziobro, poseł Solidarnej Polski Tadeusz Cymański i prezes okręgu elbląskiego Solidarnej Polski Michał Gzowski podczas konferencji prasowej na placu Dworcowym w Elblągu. Fot. PAP/Marcin Gadomski
Nie można ograniczać demokracji, narodowcy też mają prawo do cyklicznych marszów - mówił minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro, pytany o powody wniesienia skargi nadzwyczajną na prawomocny zakaz cyklicznej organizacji Marszu Powstania Warszawskiego przez Rotę Marszu Niepodległości.

Ziobro był pytany na briefingu w Elblągu, dlaczego zdecydował się na skargę nadzwyczajną do SN w sprawie marszu narodowców w rocznicę wybuchu powstania warszawskiego. Prokurator Generalny wniósł skargę nadzwyczajną na prawomocny zakaz cyklicznej organizacji Marszu Powstania Warszawskiego przez Rotę Marszu Niepodległości - sąd drugiej instancji uznał zastrzeżenia prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego.

"Ponieważ popieram demokrację. Nie może być tak, że tylko środowiska na przykład LGBT - bo tak chce pan Trzaskowski - będą miały prawo do cyklicznych marszów. Tylko mają do tego prawo też narodowcy i inne osoby, które nie podzielają poglądów i wartości pana Trzaskowskiego. Demokracja nie jest tylko dla tych, którzy mają takie poglądy jak ja. W związku z tym ja nie kwestionuję marszów, które wspiera pan Trzaskowski, ale zakwestionowałem dowolność i polityczne intencje działania pana Trzaskowskiego, który nie może ograniczać demokracji tylko do tych, którzy podzielają jego poglądy" - odpowiedział minister.

Według niego takie marsze "powinny odbywać się na takich samych zasadach jak dla innych środowisk, które również o takie wnioski występują", a Trzaskowski w tym wypadku "się nie zgadza z powodów czysto politycznych".

Podkreślił, że on sam "nie jest przedstawicielem partii narodowców", tylko zwolennikiem demokracji i równego traktowania różnych środowisk.

"Środki publiczne powinny być dzielone pomiędzy różne środowiska polityczne i społeczne"

Ziobrę spytano także, na ile zasadne jest jego zdaniem dofinansowywanie fundacji Roberta Bąkiewicza z Funduszu Patriotycznego.

Minister odpowiedział, że on nie nadzoruje tego funduszu, a pytanie należy skierować "do decydentów, którzy oceniali wnioski". "Jeśli te wnioski były racjonalne i zasadne, to nie widzę powodów, by nie dofinansowywać tych fundacji tak jak wielu innych, które odwołują się do zupełnie innych wartości, innych tradycji. Bo podkreślam - Polska nie jest krajem tylko dla tych, którzy myślą tak jak my, czy tak jak jedna strona sceny politycznej" - oświadczył.

Zaznaczył, że środki publiczne powinny być dzielone pomiędzy różne środowiska polityczne i społeczne.

Ziobrę dopytywano także, czy sprawiedliwe jest zatem, że w ubiegłym roku takiego dofinansowania nie dostało Muzeum Powstania Warszawskiego.

"Proszę skontrolować wniosek i jego przygotowanie merytoryczne" - odpowiedział minister. Jak zaznaczył, "sam fakt, że ktoś zacny skieruje wniosek o dotację nie oznacza, że ten wniosek jest przygotowany w sposób profesjonalny" i przeznacza środki w taki sposób, który mógłby dobrze służyć ludziom.

"Mogę sobie wyobrazić najbardziej szlachetną instytucję, która po prostu 'knoci' wniosek i źle go przygotowuje, bądź też chce wydać środki publiczne w sposób, którego nie da się usprawiedliwić z punktu widzenia ekonomii i wydatków publicznych" - dodał Ziobro. Zaznaczył, że nie przesądza, jak było w tym wypadku.

Rota Marszu Niepodległości uzyskała zgodę na cykliczną manifestację 1 sierpnia w latach 2022-24, ale od decyzji wojewody w tej sprawie do sądu odwołał się prezydent Trzaskowski. Sąd pierwszej instancji 21 lipca odrzucił zażalenie, ale po apelacji Sąd Apelacyjny w Warszawie uchylił to postanowienie i przekazał sprawę do ponownego rozpoznania.

W ponownej decyzji warszawski sąd okręgowy uznał, że Rota nie powinna uzyskać zgody na organizację zgromadzeń cyklicznych, ponieważ nie organizowała takich imprez w ciągu ostatnich trzech lat, a to warunek ustawowy jej wydania.

Odwołanie wnieśli organizatorzy Marszu, wojewoda oraz warszawski prokurator regionalny, ale Sąd Apelacyjny w Warszawie 27 lipca oddalił wszystkie zażalenia.

Prokurator Generalny zarzucił, że sąd apelacyjny naruszył konstytucyjną zasadę wolności zgromadzeń i uczestniczenia w nich. Podniósł też, że nie powinno być możliwe odwołanie do sądu od pozytywnej dla organizatorów decyzji wojewody. "Przepis ustawy w sposób niebudzący wątpliwości mówi jedynie o możliwości odwołania się od decyzji zakazujących zgromadzenie" - wskazał.

Zdaniem Ziobry sąd błędnie przyjął też, że nieuprawnionym formalizmem jest argument sądu, że nie spełniono ustawowej zasady co najmniej 3 letniego ciągłego doświadczenia organizatora. Prokurator Generalny wniósł też o wstrzymanie wykonania postanowienia z 27 lipca do czasu zakończenia postępowania zainicjowanego skargą nadzwyczajną.

Prezes Stowarzyszenia Roty Niepodległości Robert Bąkiewicz po negatywnej dla niego decyzji sądu zapowiedział zorganizowanie marszu 1 sierpnia w zwykłej formie - przez zgłoszenie miastu jednorazowej manifestacji. Miałaby się ona odbyć po raz 11. i przejść z ronda Dmowskiego przez Nowy świat i Krakowskie Przedmieście na Plac Krasińskich, gdzie odbędzie się koncert.

Pytany o Marsz Powstania Warszawskiego prezydent Trzaskowski powiedział we wtorek po spotkaniu z powstańcami warszawskim, że 1 sierpnia to moment, gdy godzinę 17 powinniśmy uczcić w ciszy, a nie organizować jakiekolwiek manifestacje polityczne.

Ziobro: Polityka energetyczna UE z ostatnich lat doprowadziła do kryzysu

Podczas konferencji prasowej w Elblągu Ziobro ocenił, że w centrum zainteresowania Polaków są obecnie sprawy energetyczne, kwestia dostępności węgla, ale też - jak mówił - radykalnego wzrostu cen prądu czy ciepła, zwłaszcza w zbliżającym się okresie grzewczym.

"Możemy powiedzieć dzisiaj na pewno, że polityka UE w zakresie energetyki, która była forsowana przez ostatnie lata, której ulegały kolejne rządy, doprowadziła dzisiaj do tak dramatycznych okoliczności, kryzysu energetycznego w całej Europie, ale też siłą rzeczy w Polsce, a to nas najbardziej interesuje" - mówił.

Ziobro powiedział, że SP od momentu powstania w 2011 roku nawoływała do "odejścia od irracjonalnej polityki klimatyczno-energetycznej, którą Bruksela wspólnie głównie z Berlinem wspierała", gdyż - według niego - w przypadku Polski ta polityka prowadziła do tego, aby polski węgiel zastąpić rosyjskim gazem.

"Chodziło o przejście z węgla na gaz jako paliwo przejściowe. To była polityka pod każdym względem zła z punktu widzenia interesów gospodarki Polski. Dlatego jako Solidarna Polska konsekwentnie sprzeciwialiśmy się tej ideologicznej, ale też i popartej żywymi interesami Berlina i Moskwy, polityce energetycznej, której skutki dzisiaj widzimy, która doprowadziła do poważnego kryzysu, do drastycznego wzrostu cen w ogóle" - powiedział.

Jak przypomniał, wzrost cen energii, prądu, gazu i węgla powoduje, że muszą wzrosnąć też ceny wszystkich produktów i usług. "Stąd też jest to jeden z głównych powodów inflacji, właśnie ta nierozsądna, nieracjonalna polityka energetyczna, która uzależniała Europę, w tym Polskę od Putina i od Rosji" - stwierdził polityk SP.

"Gdybyśmy prowadzili naszą racjonalną, suwerenną politykę węglową i opierali naszą energetykę na tym, czego mamy pod dostatkiem, czyli polskim węglu, nie zamykalibyśmy kopalni przez ostatnie dekady, tylko inwestowalibyśmy w nowoczesną technologię, jeżeli chodzi o energetykę węglową, to dzisiaj Polska byłaby dzisiaj zupełnie bezpiecznym krajem, jeśli chodzi o kwestię energetyki. Mielibyśmy tanią energię i moglibyśmy zarabiać, paradoksalnie, na tym kryzysie, eksportując duże ilości węgla, ale też i energii" - mówił Ziobro.

Jak zaznaczył, natomiast dziś musimy sprowadzać węgiel - jak to określił - z wielu egzotycznych i odległych miejsc na świecie, jak Wenezuela, RPA czy Indonezja.

"Tylko dlatego, że polskie kopalnie były zamykane. Tylko dlatego, że nie było inwestycji w polskie zagłębie czy to na Górnym Śląsku czy to na Lubelszczyźnie. Mimo, że wszelkie racje ekonomiczne, właśnie gdyby nie ta presja ze strony UE, KE, przemawiały za tym, żeby tak właśnie czynić" - dodał lider SP.

Przywołał Japonię jako przykład państwa, które w ostatnim czasie postawiło na zaawansowane, niskoemisyjne technologie węglowe.

"O ile bardziej nam, by to się opłacało, bo my w odróżnieniu od Japonii mamy węgiel, ogromne zasoby. Zdaniem ekspertów pozwalałyby nam na jego eksploatację nawet na 200 lat i więcej. Ale niestety pod presją szaleństw Brukseli i Berlina odeszliśmy od polskiego węgla i postawiliśmy na gaz. I dzisiaj jesteśmy ofiarami tej polityki, ofiarami polityki UE" - powtórzył.

"Musimy patrzeć na UE nie tylko z perspektywy tego, co daje dobrego - w odbiorze nas jako Polaków, bo takie oczywiście aspekty działania Unii jak najbardziej też są. Ale musimy też krytycznie spojrzeć na to wszystko, co UE narzuca nam wbrew naszym interesom, bo polskie rządy muszą działać dużo bardziej asertywnie, myśląc o interesach Polski, Polaków i naszej gospodarki" - podkreślił szef MS i prezes Solidarnej Polski.

Ziobro o odszkodowaniu dla Anny Jakubowskiej: prokuratura popiera jego zasądzenie, ale w odpowiedniej wysokości

Na poniedziałkowym briefingu w Elblągu minister sprawiedliwości, prokurator generalny został zapytany czy się nie wstydzi działań prokuratury zmierzających do obniżenia kwoty odszkodowania dla zmarłej w lipcu 2022 r. Anny Jakubowskiej ps. Paulinka.

Jako nastolatka była ona sanitariuszką i łączniczką w Powstaniu Warszawskim, po wojnie - na podstawie przepisu o usiłowaniu usunięcia przemocą organów władzy zwierzchniej narodu i usiłowaniu przemocą zmiany ustroju państwa polskiego - skazana została na karę więzienia, w którym przebywała ponad 5 lat. Pobyt w więzieniu zrujnował jej zdrowie, a po zwolnieniu nadal dotykały ją represje.

"Prokuratura Krajowa zajęła w tej sprawie jasne stanowisko i popierała wniosek o odszkodowanie dla pani, która spędziła kilka lat w stalinowskim więzieniu. Natomiast wskazała, że odszkodowanie musi być współmierne do innych odszkodowań, które otrzymywały inne osoby, które znacznie dłużej pozostawały w stalinowskich więzieniach czy też straciły życie, jeszcze do tego trafiając do stalinowskich kazamatów. Tymczasem jak wykazano, najwyższa kwota odszkodowania, orzeczona w polskim sądzie to jest kwota koło miliona złotych i dotyczy osób, które straciły życie, zostały zamordowane przy okazji tortur w ramach zakładów karnych, jeśli tak można w ogóle je nazwać" - odpowiedział Ziobro.

Przypomniał, że kwota odszkodowania, o która wnioskowała "Paulinka", to 9 mln zł.

"Nie ma żadnego uzasadnienia, by wszystkie inne osoby katowane w lochach stalinowskich otrzymywały kwoty wielokrotnie niższe niż w tym jednym wypadku zasądził sąd. Sądy muszą orzekać w sposób sprawiedliwy w stosunku do bólu, cierpienia, które były zadane osobom, które trafiały do stalinowskich katowni, które były ofiarami prześladowań, które też tam traciły życie" - dodał Ziobro.

Ponownie zaznaczył, że przyznana kwota "była wielokrotnie wyższa od najwyższych kwot w takich przypadkach zasądzanych".

"Prokuratura Krajowa tylko i wyłącznie w takim zakresie wyrok zakwestionowała, co do zasady popiera zasądzenie odszkodowania, ale w takiej wysokości, która będzie odpowiednia do innych kwot, które były zasądzane, także w przypadkach również dużo bardziej drastycznych" - powiedział Ziobro.

Anna Jakubowska była jednym z ostatnich żyjących żołnierzy słynnego batalionu "Zośka". Należała do Szarych Szeregów. W momencie wybuchu powstania miała 17 lat. Jako sanitariuszka i łączniczka przeszła szlak bojowy od Woli przez Starówkę i Śródmieście do Czerniakowa. Była ranna. Za swoje czyny została odznaczona Krzyżem Walecznych.

Uczestniczka powstania w 1949 roku - na podstawie przepisu o usiłowaniu przemocą usunięcia organów władzy zwierzchniej narodu i usiłowaniu przemocą zmiany ustroju państwa polskiego - została skazana na pięć lat więzienia, a następnie jej karę wydłużono do ośmiu lat. Ostatecznie w więzieniu spędziła 5,5, roku. Była torturowana fizycznie i psychicznie. Po zwolnieniu nadal dotykały ją represje. Nie mogła kontynuować studiów ani znaleźć pracy. Pobyt w więzieniu zrujnował też jej zdrowie i życie prywatne. Została uniewinniona dopiero w 1957 roku.

Sąd Okręgowy 13 grudnia 2021 roku przyznał 94-letniej wówczas "Paulince" 9 mln zł tytułem zadośćuczynienia za doznaną krzywdę. Jak pisała "Gazeta Wyborcza", wyrok w całości zaskarżyła Prokuratura Okręgowa w Warszawie, a prezes Sądu Okręgowego Piotr Schab wniósł o obniżenie kwoty zadośćuczynienia do maksymalnie 3 mln zł.

Rzecznik Prokuratury Krajowej Łukasz Łapczyński poinformował "GW", że prokurator generalny Zbigniew Ziobro polecił Prokuraturze Krajowej przeprowadzenie pilnej – ze względu na zaawansowany wiek Anny Jakubowskiej "Paulinki" – analizy zasadności wniesienia apelacji. "Priorytetem prokuratora generalnego jest przywracanie sprawiedliwości i obrona godności działaczy niepodległościowych, szykanowanych przez komunistyczną władzę, których poświęcenie i trud przyczyniły się do odzyskania przez Polskę niepodległości i stworzenie szans cywilizacyjnych rozwoju ojczyzny i Polaków" - zaznaczył Łapczyński.

W czerwcu 2022 r. sprzeciw wobec "prób pozbawienia uczestniczki Powstania Warszawskiego Anny Jakubowskiej ps. Paulinka odszkodowania za represje z okresu komunizmu" wyraziła Rada Warszawy. "Paulinka" zmarła 13 lipca 2022 r. (PAP)

Autorzy: Wiktoria Nicałek, Marcin Boguszewski

mj/