"Gdyby kanclerz przyjął mnie przed wyjazdem, przeprosiłbym go” – powiedział Melnyk.
Ambasador wielokrotnie ostro skrytykował Scholza. Słowa o „obrażonej pasztetowej” (niem. beleidigte Leberwurst) padły, gdy kanclerz odmówił wizyty w Kijowie po tym, gdy prezydent RFN Frank-Walter Steinmeier nie został zaproszony na Ukrainę.
W rozmowie z Bild TV Melnyk ocenił możliwość osobistego spotkania z Scholzem jako „niepewną”. „Przekonamy się, mam nadzieję. Ale w dobrym tonie byłoby przyjęcie kogoś, kto odchodzi” – dodał. Przyznał, że jego wypowiedź mogła kanclerza urazić. Jednak, jak podkreślił ambasador, „jego głównym życzeniem pozostaje wzmocnienie stosunków z Niemcami, nawet jeśli nie zawsze na to wyglądało”.
"Czasami trzeba podnieść głos"
Jednocześnie Melnyk podtrzymywał krytykę niemieckiego rządu, głównie w sprawie dostaw broni dla Ukrainy. „Czasami, przynajmniej takie miałem wrażenie, trzeba podnieść głos, a może i krytykować. Myślę, że bez tego społeczeństwo niemieckie, w tym niemiecka opinia publiczna, mogłoby nie zrozumieć w pełni powagi chwili" – wyjaśnił.
Ambasador, który na początku lipca został odwołany z placówki przez prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego, podkreślił w wywiadzie, że on i jego rodzina „kochają Niemcy i ich kulturę”, w związku z tym „trudno im się pożegnać”. Dla Melnyka stanowisko w Berlinie było „wymarzoną pracą”.
Powrót na Ukrainę
Jak potwierdził, po powrocie do Kijowa będzie nadal pracował w dyplomacji. „Przygotowuję się do pozostania w służbie dyplomatycznej, a także do walki o Ukrainę” – oświadczył Melnyk. Nie chciał komentować doniesień, że zostanie mianowany wiceministrem spraw zagranicznych Ukrainy.
Melnyk został też zapytany o wywiad, w którym wypowiadał się o ukraińskim nacjonaliście Stepanie Banderze. „Żałuję, że ten wywiad – a potem wynikające z niego komentarze – wywołały falę oburzenia. I że uczucia wielu osób – czy to w Polsce, w Izraelu, czy w Niemczech – zostały zranione. Zdecydowanie tego żałuję, bo nie było moim zamiarem obrażanie ludzi” – podkreślił Melnyk.
Przyznał, że sprawa jego wypowiedzi mogła przyczynić się do odwołania go z placówki w Berlinie. „Wydaje mi się, że te stwierdzenia mogły również odegrać pewną rolę. Nie mam pewności, mogę się tylko domyślać. I to pokazuje, że w niektórych tematach, zwłaszcza tych ściśle związanych z historią, powinni zabierać głos historycy, a nie politycy” – powiedział Melnyk.
W czasie wywiadu ambasador wyraził obawę, że wojna na Ukrainie może jeszcze potrwać wiele miesięcy. Dodał przy tym, że „Ukraina na pewno wygra”.
„Pytanie tylko, jaką cenę trzeba za to (zwycięstwo) zapłacić. Ta cena zależy również od tego, czy rząd federalny, ale także inni zachodni partnerzy, poprą nas teraz w tej krytycznej fazie” – ocenił Melnyk, obawiając się, że dostawy ciężkiej broni przez niemiecki rząd będą opóźnione.
Jak dodał, nie rozumie, dlaczego Niemcy udostępniają Ukrainie działa przeciwlotnicze Gepard, a nie czołgi Leopard czy transportery opancerzony Fuchs. „W tej chwili potrzebujemy tych systemów uzbrojenia do ofensywy na południu, by wyzwolić Chersoń” spod rosyjskiej okupacji – podkreślił na zakończenie Melnyk. (PAP)
mmi/