Ocieplenie klimatu sprawia, że u żółwi morskich przychodzą na świat prawie same samiczki

2022-08-05 17:39 aktualizacja: 2022-08-05, 17:45
Zdjęcie ilustracyjne. Fot. PAP/EPA/HOTLI SIMANJUNTAK
Zdjęcie ilustracyjne. Fot. PAP/EPA/HOTLI SIMANJUNTAK
Spektakularny przykład tego, jak jedno zaburzenie w przyrodzie powoduje kolejne, zaobserwowali naukowcy badający żółwie morskie na Florydzie. Wyjątkowo wysokie temperatury sprawiają, że przychodzące na świat młode to niemal wyłącznie samice.

Brak równowagi płci obserwowany jest u żółwi na Florydzie już od dłuższego czasu, ale teraz sytuacja stałą się dramatyczna. Ostatnie fale upałów spowodowały, że piasek na niektórych plażach był tak gorący, że prawie każdy żółw, który się wykluł, był samicą. "Ostatnie cztery lata na Florydzie były najgorętszymi w historii. Naukowcy, którzy badają jaja i młode żółwi morskich nie znaleźli w tym czasie żadnego samca. Co oznacza, że przez cztery lata wykluwały się tylko samice" – powiedziała w rozmowie z Reutersem Bette Zirkelbach, która od 1986 roku prowadzi szpital dla żółwi w Marathon na Florida Keys, pasie tropikalnych wysp przy południowym krańcu półwyspu. 

Samica żółwia składa jaja do gniazda wykopanego w piasku na plaży. Płeć zarodka nie jest determinowana w momencie zapłodnienia, lecz zależy od temperatury inkubacji. Jak podaje NOAA National Ocean Service, w temperaturze do 27,7 stopnia Celsjusza rozwijają się samce, a powyżej 31 stopni Celsjusza - samice. Jeśli w danym sezonie piasek jest bardziej rozgrzany niż zwykle, będą się wykluwać tylko samiczki. Problem dotyczy nie tylko populacji żyjącej na Florydzie. Jak podaje Bette Zirkelbach, podobne wyniki dają też badania w Australii. Tam aż 99 proc. młodych żółwi morskich to samice.

Jak nietrudno sobie wyobrazić, gdy zabraknie samców, gatunek nie przetrwa. Zapowiedź tego widać już teraz. "Od wielu lat obserwowany jest gwałtowny spadek populacji żółwi morskich, ponieważ po prostu nie ma różnorodności genetycznej. Nie mamy odpowiedniej liczby samców w stosunku do liczby samic, aby prowadzić udane sesje rozrodcze" – mówi Melissa Rosales Rodriguez, hodowczyni żółwi morskich w niedawno otwartym szpitalu dla żółwi w Miami Zoo. 

Pracownicy obu wspomnianych szpitali dla żółwi walczą też z coraz częstszymi przypadkami nowotworu żółwi, tzw. fibropapillomatosis (FP), który powoduje kalafiorowate narośle na ciele. Choroba ta łatwo się przenosi, a jeśli nie jest leczona, może prowadzić do śmierci. Ponieważ zmiany klimatu mają negatywny wpływ na przyszłość żółwi, a choroba fibropapillomatosis bardzo się rozpowszechniła, Bette Zirkelbach uważa, że trzeba ratować każdego żółwia,który potrzebuje pomocy. Jej szpital był pierwszym, który to robił, ale powstaje ich coraz więcej. (PAP Life)

kgr/