Rosja nie rozpowszechnia obecnie klasycznej dezinformacji, lecz uprawia propagandę wojenną - zaznacza ekspert. "Patrząc z rosyjskiej perspektywy, w ramach propagandy wojennej stworzono alternatywną rzeczywistość. A poszukiwanie dezinformacji w rzeczywistości alternatywnej jest kontrproduktywne, bo wszystko jest dezinformacją" - mówi PAP dyrektor działającej pod auspicjami NATO organizacji.
„Wszyscy widzimy główną rosyjską narrację: nazistowska Ukraina, próbująca zaatakować Rosję, Polska i USA to jedne z krajów podsycających ten konflikt, a Rosja to ofiara i kraj pełniący szczególną rolę w historii, dlatego przysługują jej specjalne prawa” – kontynuuje ekspert. "Jest to całkowicie odklejone od faktów" - dodaje.
Obecnie o rosyjskiej dezinformacji można mówić, odnosząc się do podejmowanych przez Kreml prób rozpowszechniania pewnych narracji w przestrzeniach informacyjnych poza Rosją - zaznacza rozmówca PAP.
„Jeśli chodzi o Polskę, to tak jak w przypadku państw bałtyckich, Rosja próbuje oddzielić ją od Europy, mówiąc, że to rusofobi, źli ludzie, którzy wywołują tę całą histerię, nie pomagają w znalezieniu rozwiązania w sprawie Ukrainy” – mówi dyrektor NATO StratCom COE.
Jak dodaje, rosyjska propaganda i dezinformacja próbują też przedstawić przybyłych do Polski ukraińskich uchodźców w bardzo złym świetle. „Myślę, że to była pierwsza kampania rozpoczęta podczas wojny przez Rosję w Europie. Ona trwa, ale z mniejszą intensywnością” – podkreśla Sarts.
Motywem kolejnej kampanii wymierzonej przez Rosję w Zachód jest to, że wszystkie problemy związane z inflacją i energią są rzekomo spowodowane wojną w Ukrainie, a wstrzymanie wsparcia dla Kijowa sprawi, że te problemy znikną - dodaje.
Od kilku miesięcy Rosja promuje też narrację głoszącą, że światowy głód wywołany jest przez Zachód i Ukrainę, a Europa będzie cierpieć z powodu ogromnych napływów uchodźców. W tym przypadku Moskwa znów podsuwa rozwiązanie polegające na wstrzymaniu wsparcia dla Ukrainy – zaznacza Sarts.
Do szerzenia dezinformacji w mediach społecznościowych Rosja wykorzystuje fabryki trolli i boty internetowe, na które, jak wskazuje ekspert, Moskwa kładzie coraz większy nacisk. Tworzy też strony internetowe, które mają wyglądać jak niezależne, niezwiązane z Rosją witryny.
Kreml stosuje również agentów wpływu. "Co ciekawe, w pierwszych miesiącach (po rozpoczęciu inwazji) agenci nie zabierali głosu, bo to sprawiłoby, że staliby się bardzo zauważalni. Jednak od jakiegoś czasu coraz bardziej ich słychać" - podkreśla rozmówca PAP.
Według niego "im gorzej Rosji będzie szło na polu bitwy, tym będzie stosować ostrzejszą retorykę, w tym nuklearną". "Będzie próbować straszyć, żeby nie wyglądać na bezradną" - prognozuje Sarts.
"Jeśli dojdzie do udanej ukraińskiej kontrofensywy, możemy spodziewać się jeszcze ściślejszej kontroli przestrzeni informacyjnej w Rosji. Na Kremlu będzie rosła obawa o to, jak będzie to odebrane przez społeczeństwo" - uważa ekspert. Rosja będzie też nadal wykorzystywać temat światowego głodu i cen energii.
"Dynamika w przestrzeni informacyjnej bardzo zależy od tego, co dzieje się na polu walki" - podsumowuje.
Z Rygi Natalia Dziurdzińska (PAP)
kgr/