Nieco ponad pięć lat po tym, jak Donald Trump zapowiedział wycofanie się USA z porozumienia paryskiego, zobowiązującego państwa do ograniczenia emisji gazów cieplarnianych, prezydent Joe Biden wykonał znaczący krok w kierunku wypełnienia tych zobowiązań. Zrobił to podpisując we wtorek 16 sierpnia ustawę Inflation Reduction Act (Ustawa o redukcji inflacji, IRA). Mimo swojej nazwy, ma ona niewiele wspólnego z inflacją, za to wiele z polityką klimatyczną. Jest to bowiem pierwszy tak poważny ruch Kongresu w tej sprawie.
Ustawa zakłada przeznaczenie przez najbliższe 10 lat 369 mld dolarów na wsparcie instalacji paneli słonecznych, elektrowni wiatrowych i innych źródeł, a także na pojazdy elektryczne (7,5 tys. dol. ulgi na zakup nowego samochodu zmontowanego w USA, 4 tys. na zakup używanego). W ramach kompromisu z przemysłem naftowym, mającego zapewnić bezpieczeństwo energetyczne, wymaga też zwiększenia dostępności ziem należących do państwa pod projekty naftowe i gazowe.
"To pierwszy raz, kiedy za obietnicą USA w ramach międzynarodowego porozumienia w sprawie klimatu idzie konkretne legislacyjne działanie, nie zaś same słowa czy nadzieja" - mówi PAP Danny Cullenward, ekonomista klimatyczny i wykładowca na uniwersytecie Stanforda.
Choć niemal wszyscy eksperci i aktywiści klimatyczni zgadzają się, że nowa ustawa pomoże w ograniczeniu amerykańskich emisji, znacznie trudniej przewidzieć jak bardzo. Jeszcze przed uchwaleniem IRA swoje szacunki opublikowały trzy instytucje: ośrodek Rhodium Group przewiduje, że skutkiem będzie obniżenie emisji gazów cieplarnianych o 31-44 proc. do 2030 r. względem poziomu z 2005 r. Według think-tanku Energy Innovation będzie to 37-41 proc., zaś według naukowców z Uniwersytetu Princeton, ok. 42 proc. Oznaczałoby to znaczące przyspieszenie spadku emisji, choć wciąż poniżej wyznaczonego przez Bidena celu 50-52 proc.
Jak mówi Cullenward, choć wszystkie modele podają podobne liczby w okolicach 40 proc., rzeczywistość może być trudna do przewidzenia, zaś prognozy mogą okazać się zbyt pesymistyczne.
"Globalny system energetyczny zmienia się bardzo szybko i coraz trudniej go przewidzieć, co ilustruje choćby szybki spadek cen energii odnawialnej - który przekroczył najśmielsze oczekiwania - czy skutki rosyjskiej inwazji na Ukrainę, która wywróciła rynki gazu i ropy" - mówi Cullenward.
Jak dodaje, modele nie uwzględniają też efektu jednej z części ustawy poświęconej pożyczkom na zielone inwestycje. Tymczasem według analiz należącego do Kongresu ośrodka badawczego CRS, jej zapisy mogą umożliwić kredyty na kwotę 300 mld dol. Kolejnym trudnym do zmierzenia czynnikiem jest ten polityczny: wraz ze wzrostem "zielonego" sektora energetycznego, wzrośnie jego wpływ na politykę, także na szczeblu lokalnym, co z kolei może skutkować kolejnymi zmianami faworyzującymi przyspieszenie transformacji.
"Skala tego, co przewidujemy postawi USA w pozycji, by móc spełnić zobowiązania z Paryża, choć sama IRA tego nie zrobi" - mówi Cullenward.
Jeszcze większą niewiadomą jest jednak to, jakie znaczenie będą mieć zmiany w USA w skali globalnej. USA są drugim największym emitentem gazów cieplarnianych (po Chinach), ale to wciąż tylko 15 proc. światowych emisji (Chiny odpowiadają za 30 proc.). Co więcej, według ośrodka Climate Action Tracker, żadne państwo świata nie jest obecnie na ścieżce, by spełnić wyznaczony w Paryżu cel powstrzymania wzrostu średniej globalnej temperatury o 1,5 st. i ograniczenia najbardziej dotkliwych skutków zmiany klimatu.
Mimo to, eksperci i aktywiści klimatyczni mają nadzieję, że wpływ i przykład największej gospodarki świata sprawi, że w ślad za USA pójdą inne kraje. Chodzi tu m.in. o skutki ekonomiczne: spadające ceny energii odnawialnej w USA mogą bowiem skutki globalne, podobnie jak stosowane w USA standardy. Ale równie ważny może okazać się przykład polityczny.
"IRA (Ustawa o redukcji inflacji, IRA) to bez wątpienia pozytywna zmiana w pozycji USA w tej kwestii. Miejmy nadzieję, że zwiększy to wiarygodność przyszłych międzynarodowych działań i dyskusji dotyczącej klimatu" - mówi Cullenward.
Z Waszyngtonu Oskar Górzyński (PAP)
an/