W teledysku jest bardzo skromnie odziana i tańczy, gdzie się da: na masce samochodu, na cmentarzu i na omywanej falami plaży.
Pod koniec klipu, wyreżyserowanego i wyprodukowanego przez amerykańską multiinstrumentalistkę, kompozytorkę i wokalistkę Eartheater, Lourdes „Lolahol” wychodzi z postindustrialnej muszli w kształcie kłódki, niczym współczesna Afrodyta. Odziana jedynie w kawałki sieci oraz lin, bardziej uwalnia się z niej, niż wyłania. Po czym wykonuje serię szpagatów na mokrym piasku.
Piosenka ma trip-hopowy rytm, zabarwiony orientalnymi dźwiękami. Jedno, co można o niej powiedzieć – na pewno nadaje się do tańca. Debiut wokalny Lourdes może jednak zaskakiwać. Wcześniej twierdziła, że nie interesuje jej przemysł muzyczny, bo nie zamierza powielać kariery swojej matki. Za to świetnie realizuje się jako modelka. Jesienią zeszłego roku zdradziła magazynowi „Interview”, że lubi i umie śpiewać, ale bardziej pociąga ją taniec.
„Chcę stworzyć świat, w którym modelki mają więcej swobody w tym, co robią, a nie są jedynie cichymi stojakami na ubrania” – powiedziała wówczas. I ona właśnie stara się być taką modelką: trochę śpiewającą, trochę tańczącą, prezentującą specyficzne poczucie stylu (w 2021 roku na Met Gali prezentowała włosy pod pachami)… ale przede wszystkim modelką. Może dlatego nie należy się nastawiać, że po tym debiucie usłyszymy więcej piosenek w jej wykonaniu, czy może wręcz całą płytę. Wydaje się, że – zgodnie z jej przekonaniami - ta jaskółka wiosny nie uczyni. (PAP Life)
kgr/