Jak dotąd żaden polski rząd nie wystąpił z pisemnym żądaniem reparacji od Niemiec, ale po pojawieniu się oficjalnych roszczeń, rząd w Berlinie nie będzie mógł ich odrzucić - zaznaczył Lehnstaedt.
"To historyczny obowiązek Niemiec"
"Niemcy powinny to zrobić choćby dlatego, że jest to tak ważna sprawa dla Polski. To historyczny obowiązek, biorąc pod uwagę dziedzictwo Niemiec. A można coś o tym powiedzieć tylko wtedy, gdy polskie życzenia i żądania zostaną sprecyzowane i jasno zaprezentowane (...) Uważam, że Niemcy zasadniczo nie mogą całkowicie odrzucić tych żądań z powodów moralnych" - mówił pod koniec sierpnia w wywiadzie z PAP niemiecki historyk.
Dodał, że "reparacje to także kwestia dobrego sąsiedztwa i współpracy", a "naprawdę wiele" można zdziałać współpracą, nie konfrontacją. "I jest zupełnie jasne, że Niemcy nie mogą na poważne roszczenia odpowiedzieć jałmużną, w przeciwnym razie straciłyby wiarygodność" - ocenił Lehnstaedt.
Badacz i autor wydanej także w Polsce książki "Czas zabijania. Bełżec, Sobibór, Treblinka i akcja Reinhardt" zwrócił uwagą na to, że "Polacy w porównaniu do ofiar na Zachodzie otrzymywali znacznie mniejsze odszkodowania, a w niektórych przypadkach odszkodowań zabrakło".
"Wiedza społeczeństwa niemieckiego dotycząca okupacji Polski jest niska"
"Polski rząd zdecydowanie powinien się tego domagać, trzeba tu coś pilnie zrobić" – podkreślił. Według niemieckiego historyka wiedza i świadomość społeczeństwa niemieckiego dotycząca okupacji Polski i zbrodni hitlerowskich na jej terenie jest dość niska i ograniczona do kilku elementarnych faktów.
"Wierzę, że dobre sąsiedztwo wymaga wiedzy, zrozumienia i szacunku. To jasne, że niemiecka kultura pamięci ma luki, które są wysoce problematyczne: nie powinno się stosować hierarchizowania ofiar. I nad tym trzeba popracować, jeśli upamiętnienie ma być czymś więcej, niż tylko pustym określeniem" – skonkludował Lehnstaedt.
"Polska i Polacy ucierpieli szczególnie mocno w wyniku okupacji niemieckiej. Wynikające z tego roszczenia z tytułu reparacji nie ulegają przedawnieniu" - przekonywał z kolei w rozmowie z PAP Roth.
Tłumaczył, że sprawa reparacji dla Polski będzie mieć szanse na powodzenie tylko wtedy, gdy polskie wysiłki zostaną połączone "ze wszystkimi innymi krajami, których roszczenia odszkodowawcze były do tej pory wypłacone w najsłabszym stopniu". Wymienił wśród nich państwa powstałe po rozpadzie byłej Jugosławii oraz Ukrainę, Białoruś i inne okupowane tereny byłego ZSRR.
"Tylko w przypadku wspólnego działania, na przykład w ramach OBWE, kraje te mogłyby wywrzeć tak dużą presję na niemiecką elitę władzy, że zmusiłyby ją do podjęcia negocjacji. W świetle obecnych konfrontacji polityczno-wojskowych wydaje się to beznadziejne" - ocenił Roth.
Historyk jest autorem książki "Wyparte – odrzucone – odroczone. Niemiecki dług reparacyjny wobec Polski i Europy", napisanej wspólnie z Hartmutem Ruebnerem i opublikowanej w Niemczech w 2019 roku.
Roth: Niemcy jako hegemoniczna potęga Europy nie mogą uciec od tego historycznego ciężaru
"Pomysł (napisania książki) zrodził się ze świadomości, że Niemcy jako hegemoniczna potęga Europy nie mogą uciec od tego historycznego ciężaru. Niemcy odcięły się od zbrodni nazistowskich i rozwinęły szeroką 'kulturę pamięci', a ich politycy prosili ofiary o przebaczenie. Zignorowali jednak materialną stronę odszkodowania i odmówili wypłaty reparacji. To zachowanie jest obłudne, na co zwróciliśmy uwagę w naszej książce" – opowiadał Roth. Przyznał, że pozycja, której jest współautorem "nie spotkała się w Niemczech z dużą aprobatą".
Reparacje wojenne są właściwym sposobem, by ci którzy spowodowali cierpienia i ci, którzy ich doznali, mogli zakończyć wrogość i pójść dalej - powiedział z kolei PAP dr Luke Moffett z Queen's University Belfast, którego głównym obszarem badawczym są reparacje wojenne.
Odnosząc się do polskich roszczeń wobec Niemiec zauważył, że staraniom o ich uzyskanie powinny towarzyszyć równolegle presja dyplomatyczna i ścieżka prawna. Jako przykład takich, zakończonych sukcesem, działań wskazał sprawę Namibii, która otrzymała od Niemiec odszkodowanie za dokonane w latach 1905-08 ludobójstwo plemion Herero i Nama. Stało się tak mimo braku formalnych podstaw prawnych, wskutek politycznej presji na Niemcy - podkreślał Moffett. To pokazuje, że "takie kwestie można rozwiązywać nawet jeśli nie ma podstawy prawnej, jeśli tylko jest polityczna wola" - zaznaczył.
Moffet: ścieżka dyplomatyczna jest konieczna
Jak zauważył badacz z Queen's University Belfast, w przypadku Polski ścieżka dyplomatyczna jest konieczna, ponieważ domaganie się reparacji przed trybunałami międzynarodowymi nie miałoby dużych szans na sukces. Musiałoby się to wiązać z wykazaniem, że istnieje podstawa prawna do reparacji, co z kolei wymagałoby zmiany traktatu pokojowego - wyjaśniał. "Traktat pokojowy jest pewnego rodzaju kontraktem i obie strony musiałyby się zgodzić na jego zmianę, a nie sadzę, by Niemcy chciały to zrobić. To nie jest tylko sprawa prawna, ale też polityczna i musi być duża presja na Niemcy. I taka presja może przynieść efekt" - tłumaczył Moffet.
Uzupełnił, że sprawa polskich roszczeń jest trudniejsza niż np. tych, z którymi od lat występuje Grecja, z powodu późniejszych porozumień między władzami PRL i NRD oraz PRL i RFN. Historyk zaznaczył jednak, że Niemcy co do zasady nie chcą - podobnie zresztą jak Wielka Brytania - by sprawy z przeszłości były objęte reparacjami, gdyż ustanowiłoby to precedens, który zachęcałby następnych do podobnych roszczeń.(PAP)
mj/