Film „Blondynka” to odważny portret Marilyn Monroe oparty na bestsellerowej, nagrodzonej Pulitzerem powieści Joyce Carol Oates o tym samym tytule. Zwiastun pokazał, że widzowie będą mieli do czynienia z niezwykłą metamorfozą i aktorską kreacją – Ana de Armas zachwyci widzów zarówno jako olśniewająca Marilyn Monroe, jak i krucha Norma Jeane Mortenson (znana także pod nazwiskiem Baker, jako nieślubne dziecko Gladys Baker, montażystki z Los Angeles). „Nie powinnam grać Marilyn Monroe. Jestem kubańską aktorką. Czy kiedykolwiek mogłam sobie wyobrazić, że to się stanie? Nigdy. Sam fakt, że dostałam tę rolę jest czymś niezwykłym” - przyznała w niedawnej rozmowie z „Los Angeles Times”.
Trzy godziny dziennie analizowała każdy grymas i każde słowo Marilyn Monroe
Ale nie był to też przypadek. Gdy pojawiła się na castingu, rozwiała wszelkie wątpliwości, że to właśnie jej należy się ta rola. A gdy powierzono jej to zadanie, dołożyła wszelkich starań, aby przemienić się w tę wciąż nieodgadnioną ikonę Hollywood. Mimo 12-godzinnych zdjęć na planie filmu „Na noże”, De Armas wciąż znajdowała czas i energię, aby na Zoomie przez trzy godziny dziennie ze swoim trenerem wokalnym analizować każdy grymas aktorki i każde jej słowo. Wszystko po to, aby na ekranie można było zobaczyć i usłyszeć prawdziwą Marilyn.
„Chodziło o obserwowanie jej mimiki, grymasu ust, tego, jak zaokrąglała wargi, tego, jak pokazywała dolne zęby i dlaczego wypowiadała „o” tak a nie inaczej. Czyjś głos może być czymś więcej niż tylko charakterystycznie brzmiącym dźwiękiem czy akcentem. Mówi o człowieku bardzo dużo” - wyjaśniła aktorka. Całemu procesowi poświęciła aż dziewięć miesięcy i doświadczenie to wspomina jako torturę. „W całym procesie uczenia się wymowy Marilyn ważne dla mnie było zrozumienie, jakie myśli, uczucia kryły się za każdym wypowiadanym przez nią słowem. To był mój cel, chciałam ją zrozumieć” - opowiedziała kubańska piękność.
Ana de Armas: rzuciłam sobie wyzwanie, że dorosłam jako aktorka i jako człowiek
Ana przez rok, niemal bez przerw, słuchała Marilyn – jej kwestii filmowych, piosenek, wywiadów. W trakcie swoich badań dowiedziała się, że Monroe także uczęszczała na prywatne zajęcia z dykcji i emisji głosu, bowiem to, jak mówiła i jak była przez to odbierana, było powodem jej niepewności, budziło kompleksy. „Chciała być traktowana poważnie. Walczyła o to przez całe życie” - tłumaczyła De Armas przywołując automatycznie wspomnienie emanującego seksapilem głosu MM.
34-letnia aktorka przyznała, że choć zagranie takiej ikony było obciążone dużą presją, ona ufa swojej pracy, wysiłkowi, jaki w to włożyła i dlatego jest spokojna o to, jak obraz zostanie odebrany przez publiczność i krytyków. „Cokolwiek stanie się z filmem, nie ma to znaczenia. Ważne, że opowiedzieliśmy historię, w którą wierzyliśmy. Ważne, że zagrałam postać, której nie miałam grać, że rzuciłam sobie wyzwanie, że dorosłam jako aktorka i jako człowiek” – podkreśliła. (PAP Life)
mj/