W poniedziałek media podały, że w Narodowym Instytucie Onkologii w Warszawie wszystkie operacje, które miały odbyć się tego dnia zostały odwołane, ponieważ do pracy nie przyszły instrumentariuszki. "Część z nich jest na zwolnieniu" - przekazał jeden z pracowników NIO.
Rzecznik NIO przekazał PAP, że wszystkie operacje pacjentów, których życie jest zagrożone, odbywają się.
"Kilka sal operacyjnych mamy wyłączonych, ale to nie jest tak, że stanął cały blok; staramy się, aby wszyscy pacjenci, którzy są pilni, mieli przeprowadzone operacje na czas" - podkreślił.
Rzecznik potwierdził, że jeżeli chodzi o operacje, które nie są tak pilne i można je przesunąć w czasie, to zostaną one przesunięte. "Będziemy je nadrabiać w przyszłym tygodniu" - podał.
"To nie jest tak, że to jest sytuacja bez precedensu. Od trzech lat mamy pandemię i zdarzało się już tak, że blok operacyjny był zacovidowany. Ludzie byli na L4, tak jak i w tej chwili, a później musieliśmy po prostu to wszystko nadrabiać" - wyjaśnił.
Rzecznik NIO przyznał jednak, że sytuacja jest trudna. "Nie można powiedzieć, że nie ma problemu, absolutnie problem jest, ale w określonych obecnie warunkach staramy się realizować to, co się da, aby jak najwięcej pacjentów mogło mieć swój zabieg" - podsumował.
"Na tę chwilę wiemy na pewno, że do końca tego tygodnia będziemy mieli spory problem kadrowy" - dodał. (PAP)
Autorka: Katarzyna Herbut
mar/