Prezes PiS: musimy stworzyć Korpus Ochrony Wyborów. Potrzebne są też nowe zasady liczenia głosów

2022-09-13 19:05 aktualizacja: 2022-09-14, 06:56
Prezes PiS Jarosław Kaczyński w Pruszkowie . Fot. PAP/Andrzej Lange
Prezes PiS Jarosław Kaczyński w Pruszkowie . Fot. PAP/Andrzej Lange
Musimy stworzyć Korpus Ochrony Wyborów; potrzebne są także nowe zasady liczenia głosów i to wprowadzimy w ustawie tak, żeby bardzo trudno było coś zmienić - zapowiedział we wtorek prezes PiS. W czasie wtorkowego spotkania z sympatykami PiS w Pruszkowie (woj. mazowieckie) podkreślił, że "zwycięstwo nie przychodzi samo".

"Musimy stworzyć Korpus Ochrony Wyborów, bo druga strona już właściwie zapowiada, że będzie chciała przy okazji wyborów zrobić wielką awanturę, że jak będą niekorzystne wyniki, to ich nie uzna. Potrzebny jest Korpus Ochrony Wyborów" - wskazał prezes Kaczyński.

Zaznaczył też, że "potrzebne są nowe zasady liczenia głosów". "I to wprowadzimy w ustawie, tak żeby bardzo trudno było coś zmienić, żeby to było w zasadzanie niemożliwe" - zapowiedział.

"Potrzeba, aby w każdej komisji obwodowej byli nasi przedstawiciele i to tacy, którzy będą od jednego wczesnego ranka do drugiego wczesnego ranka, do wywieszenia (wyników), (którzy) przez cały czas patrzą i mają tą determinację, aby się przeciwstawić" - powiedział Kaczyński.

"To musi być machina z biurami w poszczególnych okręgach wyborczych, a może nawet w poszczególnych okręgach senackich z Centralnym Biurem Kontroli Wyborów. Musimy mieć taką armię i bardzo państwa proszę o angażowanie się" - zaapelował Kaczyński.

"Podjęliśmy działania zmierzające do tego, żeby prąd dla każdej rodziny do 2000 kWh był po cenie stałej"

Podjęliśmy działania zmierzające do tego, żeby prąd dla każdej rodziny do 2000 kWh był po cenie stałej, w gruncie rzeczy dotychczasowej, dla 2/3 uboższych gospodarstw domowych to w zasadzie brak zmian - powiedział prezes PiS. 

Kaczyński podczas spotkania z sympatykami i działaczami PiS w Pruszkowie mówił o rosnącej inflacji: "Czy wobec tego zastosować tu metodę najprostszą i najskuteczniejszą - trzeba to jasno powiedzieć - walki z inflacją? To znaczy schłodzić gospodarkę, gwałtownie bezrobocie i zmniejszyć dochody społeczeństwa, wtedy inflacja szybko się cofa". "Myśmy tę metodę całkowicie świadomie - co chcę podkreślić - odrzucili. Uznaliśmy, że trzeba działać innymi metodami, nieporównanie bardziej delikatnymi, które zachowają jednak dorobek, które uzyskaliśmy od 1989 roku, a szczególnie wciągu ostatnich 7 lat" - podkreślił. Wskazał tu na programy takie jak dopłaty do surowców opałowych.

"Jest tutaj działanie, i to działanie będzie trwało się rozwijało. Jutro bodajże będzie o tym mówił premier Mateusz Morawiecki - ale ja mogę powiedzieć już o jednej ważnej sprawie" - powiedział prezes PiS. Jak podkreślił, kwestia ta ma bardzo duże znaczenie ekonomiczne.

"Podjęliśmy działania zmierzające do tego, żeby prąd do każdej rodziny, gospodarstwa domowego, do 2000 KWh był po cenie stałej, w gruncie rzeczy dotychczasowej. Krótko mówiąc - mimo ogromnego wzrostu kosztów paliw, tego wszystkiego co tworzy energię, to jeśli chodzi o tą dość znaczną ilość zużywanego przez rodziny prądu, cena nie będzie zwiększana" - oświadczył.

Jak dodał, "to jest mniej więcej dla dwóch trzecich gospodarstw domowych, tych uboższych, w gruncie rzeczy brak zmian". Prezes PiS zapowiedział również, że "jeżeli ktoś zmniejszy zużycie w stosunku do poprzedniego roku co najmniej o 10 proc. to będzie miał jeszcze dalsze ulgi".

Podczas spotkania w Pruszkowie Kaczyński mówił o kryzysach, które w ostatnich latach dotknęły Polskę. "Trzy razy mieliśmy do czynienia z mocnym załamaniem, potężnym załamaniem gospodarczym" - stwierdził.

"Za pierwszym razem, to znaczy po wprowadzeniu reformy (ówczesnego wicepremiera i ministra finansów Leszka) Balcerowicza - z tym, że oczywiście kryzys trwał już wcześniej, zaczął się jeszcze w okresie komunizmu - ale to było potężne uderzenie w stopę życiową, potężne uderzenie w oszczędności Polaków, ich sytuację mieszkaniową - książeczki mieszkaniowe straciły wartość, cały ten mechanizm, marny, ale jakoś zapewniający perspektywę mieszkania, choć bardzo odległą, został w istocie zlikwidowany. Krótko mówiąc, społeczeństwo otrzymało potężny cios" - mówił.

Jako drugi kryzys wskazał ten z końca lat 90. "Tu mamy to samo nazwisko, Balcerowicza, który ogłosił schładzanie gospodarki, i znów mieliśmy gwałtowny wzrost bezrobocia i zatrzymanie przez rok rozwoju gospodarczego". "W końcu mieliśmy, z pewnym opóźnieniem w stosunku do Europy Zachodniej i USA, ten kryzys związany z wydarzeniami w Stanach Zjednoczonych w 2008 roku, który też zwiększył bezrobocie, też rozwój gospodarczy mocno spowolnił, jeżeli się zatrzymał. Była teoria zielonej wyspy, ale zielona wyspa nie wyszła" - dodał.

"Doprowadzimy do tego, by banki państwowe oprocentowały wkłady na poziomie 7-8 procent"

Jarosław Kaczyński poinformował, że toczone są rozmowy z bankami państwowymi. "Rozmowy ciągle - nie ukrywam - mało udane, ale my to przeprowadzimy (...), żeby one oprocentowały wszystkie wkłady, nowe i te stare, przynajmniej na poziomie jakiś 7-8 proc.".

Według Kaczyńskiego wyższe oprocentowanie wkładów będzie "zachętą do tego, aby wkładać pieniądze do banków, a nie wyprowadzać pieniądze z banków". W konsekwencji ma to oddziaływać na obniżenie inflacji - mówił. 

"Polska musi się rozwijać"

"Oczywiście, że Polska musi się rozwijać, że musi mieć piękną przyszłość, ale w historii jest zawsze niestety - trzeba użyć tego słowa, że obok czasów spokojnych są niespokojne, obok czasów takiego rozwoju, który postępuje z roku na rok, są też lata trudne, kryzysu" - mówił Kaczyński w swym wystąpieniu.

Jak podkreślił, "my dziś jesteśmy w takim kryzysie i, można powiedzieć, wielorakim kryzysie". Wymienił w tym kontekście wojnę na Ukrainie, ogólnoświatowy i związany z tą wojną kryzys oraz kryzys wynikający z pandemii koronawirusa. "Można postawić pytanie i to jest pytanie z punktu widzenia obywatela demokratycznego państwa, całkowicie uzasadnione - jak sobie z tym wszystkim rząd daje radę i jakie ma wobec tego dylematy?" - kontynuował prezes PiS.

Jak zauważył, jeśli chodzi o kryzys, jest to w zasadzie jeden dylemat, "czy przyjąć walkę z kryzysem, a dokładnie walkę z inflacją jako (...) wyzwanie absolutnie pierwszorzędne i w związku z tym odrzucić inne względy, czy też postępować inaczej".

Kolejny dylemat - wskazywał - jest "związany z naszą relacją z Ukrainą, ale to jest relacja, która dziś ma charakter nieporównanie szerszy, bo to jest relacja przecież także z NATO, bo w ramach NATO pomagamy Ukrainie, z UE".

"To nas prowadzi do dylematu trzeciego, przed którym także dziś stoimy - otóż UE przechodzi też pewną ewolucję, tak ewolucja była przed kryzysem i wcale nie zwolniła w trakcie kryzysu" - mówił Kaczyński. Jak dodał, tę ewolucję niektórzy określają tak: zamiast dotychczasowej Unii, czyli związku państw - "mamy już propozycję bardzo dookreśloną - państwo europejskie i to państwo pod bardzo też jasno wskazanym przywództwem niemieckim". "Kanclerz (Niemiec Olaf) Scholz to powiedział bardzo wyraźnie" - dodał Kaczyński.

"Co to oznacza dla Polski? To oznacza oczywiście, że w istocie, gdyby to było zrealizowane przestajemy być państwem suwerennym, czyli też nasz, trzeba by to nazwać - incydentem suwerenności - znów trwałby krótko" - stwierdził prezes PiS.

"Te trzy sprawy są dziś podstawowe dla nas wszystkich i to nie tylko dla rządu, dla partii rządzącej, to są sprawy najbardziej podstawowe dla Polaków" - oświadczył.

 

"Zabronimy osobom kierującym spółkami Skarbu Państwa brania premii"

W tym roku zabronimy osobom kierującym spółkami Skarbu Państwa brania premii - zapowiedział we wtorek w Pruszkowie prezes PiS Jarosław Kaczyński. Zaznaczył, że będą też "inne zabiegi", ale stosowne decyzje ogłosi w najbliższych dniach premier Mateusz Morawiecki.

Kaczyński zabrał głos podczas spotkania z mieszkańcami Pruszkowa. "Zabronimy w tym roku ludziom, którzy kierują spółkami Skarbu Państwa brania premii" - ogłosił w wystąpieniu.

Jak dodał, "będą też inne zabiegi", ale zastrzegł, że "tutaj nie chce wyręczać premiera Mateusza Morawieckiego". Kaczyński zaznaczył, że stosowne decyzje szef rządu ogłosi w najbliższych dniach.

"Zaczekajmy do jutra, najdalej może to trwać dwa dni, bo jutro jest pierwszy dzień Sejmu, będą ważne uchwały podejmowane, w związku z tym musimy być może odłożyć tę jutrzejszą konferencję prasową, ale to będzie już decyzja premiera" - powiedział prezes PiS.

"Doprowadzimy do tego, by banki państwowe oprocentowały wkłady na poziomie 7-8 proc."

Toczymy rozmowy z bankami państwowymi, aby one oprocentowały wszystkie wkłady, nowe i stare, na poziomie jakiś 7-8 proc. - zapowiedział we wtorek w Pruszkowie prezes PiS Jarosław Kaczyński.

Prezes PiS poinformował, że toczone są rozmowy z bankami państwowymi. "Rozmowy ciągle - nie ukrywam - mało udane, ale my to przeprowadzimy (...), żeby one oprocentowały wszystkie wkłady, nowe i te stare, przynajmniej na poziomie jakiś 7-8 proc." - powiedział we wtorek prezes PiS Jarosław Kaczyński na spotkanie z mieszkańcami w podwarszawskim Pruszkowie.

Według Kaczyńskiego wyższe oprocentowanie wkładów będzie "zachętą do tego, aby wkładać pieniądze do banków, a nie wyprowadzać pieniądze z banków". W konsekwencji ma to oddziaływać na obniżenie inflacji - dodał.

"Pomoc Polaków dla milionów Ukraińców zmieniła obraz Polski na Zachodzie"

Polskim fenomenem jest to, że Polacy przyjęli miliony Ukraińców uciekających przed wojną; Polacy nie potrzebowali władzy, sami podjęli takie decyzje - podkreślił Kaczyński. Jego zdaniem, ta pomoc zmieniła obraz Polski na Zachodzie.

Kaczyński na spotkaniu w Pruszkowie (woj. mazowieckie) mówił o wojnie na Ukrainie. "Ta wojna trwa. Miała trwać według Rosjan - nie kilka dni jak niektórzy twierdzą, bo takich założeń nie było - ale nie więcej, niż dwa tygodnie. Trwa już przeszło 200 dni" - powiedział.

Lider PiS zwrócił uwagę, że Ukraińcy nadal kontrolują ogromną większość swojego terytorium. "Świetnie walczą, mają wsparcie Zachodu, mają wsparcie Polski oraz wsparcie NATO" - dodał.

Kaczyński ocenił, że "polskim fenomenem, ale czymś, co naprawdę ogromnie zmieniło obraz Polski na Zachodzie, ten czarny obraz, tworzony przez naszych wrogów, jest to, że Polacy przyjęli miliony Ukraińców".

"Można powiedzieć, że Polacy nie potrzebowali władzy, sami podjęli takie decyzje. Oczywiście, władza pomagała - i ta samorządowa, i ta rządowa, z całą siłą" - podkreślił prezes PiS. Jak dodał, Polska i polskie społeczeństwo nie miało tak dobrej prasy "od czasów festiwalu +Solidarności+, a później stanu wojennego".

Szef PiS wskazał, że pomaganie Ukrainie jest w najbardziej podstawowym interesie Polski. Nawiązał przy tym do słów swojego brata Lecha Kaczyńskiego wypowiedzianych na wiecu w Tbilisi w 2008 roku podczas wojny rosyjsko-gruzińskiej. Ówczesny prezydent RP powiedział m.in. że "dziś Gruzja, jutro Ukraina, pojutrze państwa bałtyckie, a później może i czas na mój kraj, na Polskę".

Jarosław Kaczyński podkreślił, że "to jest coś, co naprawdę w razie klęski Ukrainy nie tylko może się zdarzyć, to się prawie na pewno zdarzy".

"My musimy doprowadzić do tego, wraz z bohaterskimi Ukraińcami, by ta wojna zakończyła się sukcesem - nie tylko sukcesem Ukrainy i tych, którzy ją wspierają. To będzie wielki sukces sprawiedliwości" - powiedział prezes PiS.

Prezes PiS: próbuje nam się narzucać "nowy typ kultury" bez "normalnej rodziny"

Próbuje nam się narzucać "nowy typ kultury, właściwie antykultury", w tym odrzucenie fundamentów rozwoju naszej cywilizacji z "normalną rodziną, składającą się z jednej kobiety, jednego mężczyzny i dzieci". My chcemy, by społeczeństwo było "normalne" i mogło się rozwijać - mówił prezes PiS. 

We wtorek wieczorem podczas spotkanie z sympatykami PiS w Pruszkowie Kaczyński wskazywał m.in., że "suwerenność ma wymiar nie tylko czysto polityczny, ona ma także wymiar kulturowy". "Nam próbuje się, obok różnego rodzaju rozwiązań prawnych, które w oczywisty sposób mają prowadzić do anarchizacji Polski, bo właśnie na tym niektórym zależy, nam narzuca się też nowy typ kultury, właściwie antykultury" - powiedział prezes PiS.

Jego zdaniem chodzi o "odrzucenie wszystkiego, co było fundamentem rozwoju naszej cywilizacji, z normalną rodziną, taką konstytucyjną rodziną, czyli jedna kobieta, jeden mężczyzna i dzieci, ze wszystkim, co z tego wynika". "Z prawem rodziców do wychowania dzieci, ochroną dzieci przed demoralizacją, ochroną dzieci przed szaleństwem i ochroną zdrowego rozsądku" - wyliczał Kaczyński.

"Ja tu stoję przed państwem, patrzę na salę i kogo widzę? No oczywiście widzę obywateli, ludzi, ale widzę też, że jest pewna różnica, bo część jest kobietami, część mężczyznami" - stwierdził. "Ale jak państwo wiecie, są tacy, którzy mówią, że każdy z państwa, oczywiście ja także, może powiedzieć: nie, ja od dzisiaj..." - dodał prezes PiS, ale nie dokończył zdania.

"My, proszę państwa, będziemy bronić tego zdrowego rozsądku" - kontynuował, dodając, że "to już w chromosomach jest". "My po prostu chcemy tego bronić, chcemy bronić, by społeczeństwo było normalne, mogło się rozwijać, by jedno pokolenie zastępowało kolejne, i tak dalej, by nasz naród, Europa, ludzkość trwała. A żeby trwała, to ten model musi być utrzymany, bo inaczej to po prostu to wszystko się zawali" - oświadczył.

"Nasi przeciwnicy, jak wiecie państwo, mają w tej sprawie i w wielu innych (...) inne zdanie. Mają także inne zdanie, jeśli chodzi o coś takiego, jak kultura w ogóle" - powiedział. Wyjaśnił, że ma na myśli "kulturalny sposób zachowania", ale także kulturę polityczną.

"My uważamy, że, oczywiście, władza jest atakowana przez opozycję, ma prawo odpowiadać, opozycja ma prawo mówić swoje, ma prawo być złośliwa, ma może nawet czasem prawo być niegrzeczna, ale w pewnych granicach. Oni żadnych granic nie uznają" - ocenił prezes PiS.

"I my chcemy te granice też, oczywiście tak, jak to jest możliwe w demokracji i państwie praworządnym, jednak jakoś przywracać i to jest też część naszego programu" - oświadczył Kaczyński.

Prezes PiS podkreślił też, że - jeśli jego formacja wygra najbliższe wybory - to będzie kontynuowana linia wspierania zrównoważonego rozwoju oraz taka polityka, która "ma prowadzić do tego, by w Polsce wszyscy ludzie mieli tak naprawdę równe szanse, a nie tylko (by) było to zapisane w konstytucji". "Tak jak i polityka swego rodzaju pościgu za Zachodem. Ci starsi spośród nas to pamiętają, że także za czasów socjalizmu ścigaliśmy Zachód, jeśli chodzi o poziom życia, tylko że wtedy żeśmy biegli w drugą stronę akurat" - powiedział. "A teraz, proszę państwa, rzeczywiście się zbliżamy" - ocenił.

" Mamy stuprocentowe prawo, żeby zreformować sądownictwo"

Mamy stuprocentowe prawo, żeby zreformować sądownictwo. Chcemy, żeby sądy były po prostu niezawisłe i uczciwe - mówił we wtorek prezes PiS Jarosław Kaczyński. Jak zaznaczył, spory o sądy to także kwestia polskiej suwerenności.

"Chciałbym, abyśmy zrozumieli, że suwerenność to nie jest coś takiego, że ktoś będzie zdejmował nam Orły czy wkraczał do Warszawy. Nie. To są właśnie te spory o sądy, to są te wszystkie rzeczy, które w tej chwili się toczą. To są te sprawy, które wydają się małe" - mówił Kaczyński podczas wtorkowego spotkania z sympatykami i działaczami PiS w Pruszkowie.

Jak ocenił, "bardzo wielu Polaków po prostu nie rozumie, na czym ta rzecz polega". "Chodzi właśnie o to, że my musimy w polskich sprawach decydować sami. Nie możemy na przykład mieć związanych rąk, jeśli chodzi o zreformowanie sądownictwa, które działa po prostu skandalicznie" - mówił prezes PiS.

"Oczywiście to nie oznacza, że każdy sędzia jest zły i że nie ma ludzi, którzy uczciwie wykonują swój zawód. Ale jest za dużo tych przypadków, gdzie jest niestety zupełnie inaczej" - ocenił Kaczyński.

Jak podkreślił, "mamy - także w świetle traktatów europejskich, które te sprawy pozostawiają poszczególnym państwom narodowym - stuprocentowe prawo, żeby to sądownictwo zreformować".

Kaczyński nawiązał też do słów Georgette Mosbacher, ambasador USA w Polsce w latach 2018–2021 za czasów prezydentury Donalda Trumpa. Oceniała ona w czerwcu, że dyskusja tocząc się w UE odnośnie Polski i praworządności, jest niesprawiedliwa. "To są absurdy i szkoda, że Unia daje wiarę tym kłamstwom" - mówiła.

"Pani ambasador Mosbacher różne rzeczy mówiła, czasem nam się podobały, a czasem nie, ale to, co powiedziała ostatnio, że ten cały brak praworządności w Polsce, to są rosyjskie fejki, to powiedziała prawdę" - powiedział prezes PiS.

Jak podsumował Kaczyński, "my nie chcemy, żeby sądy były PiS". "Nie chcemy, żeby były PO; nie chcemy, żeby były Lewicy; nie chcemy, żeby były Konfederacji. Chcemy, żeby po prostu były niezawisłymi, uczciwymi sądami" - podkreślił. 

"Trzeba zrobić metropolię warszawską"

Trzeba zrobić metropolię warszawską, dlatego że Warszawa i okalające ją miejscowości coraz bardziej są jednością - mówił prezes PiS Jarosław Kaczyński. Podkreślił, że powinny być zachowane lokalne samorządy i stołeczne dzielnice.

Podczas spotkania z mieszkańcami Pruszkowa do prezesa PiS skierowano pytanie, co sądzi o utworzeniu w przyszłości metropolii warszawskiej. Na wstępie odpowiedzi Kaczyński zastrzegł, że przedstawia "swój czysto indywidualny pogląd, bo nie ma poglądu partii".

"Mój pogląd jest taki, że to (metropolię warszawską) trzeba zrobić (...), po prostu dlatego, że my coraz bardziej jesteśmy jednością" - powiedział Kaczyński wskazując na związek Warszawy i okalających ją miejscowości.

Prezes PiS wskazywał, że Warszawa ma blisko 2 mln mieszkańców, a podwarszawskie miejscowości w sumie 1,3 mln mieszkańców. Jak mówił Kaczyński, niektóre miejscowości w ogóle stykają się ze stolicą np. Ząbki albo jest "pewna, minimalna przerwa" jak w przypadku Pruszkowa, Marek czy Legionowa.

Kaczyński mówił, że Warszawa i te sąsiadujące z nią miejscowości to jest całość. "Sądzę, że przy zachowaniu oczywiście dzielnic, przy zachowaniu samorządu - tego do czego jesteście przyzwyczajeni i to ja zupełnie rozumiem - z tego jakąś całość trzeba zrobić. Stąd nie jest to pomysł na pożarcie przez Warszawę tych innych miejscowości, tylko właśnie na metropolię. To jest inna konstrukcja do tej pory stosowana tylko na Śląsku" - zaznaczył prezes PiS.

"Zawsze uważaliśmy, że reparacje się nam należą"

Zawsze uważaliśmy, że reparacje wojenne od Niemiec się nam po prostu należą, skoro nawet kraje, które nie poniosły poważniejszych strat - jak Meksyk - jakieś odszkodowania dostały - zaznaczył prezes PiS Jarosław Kaczyński.

Podczas spotkania z wyborcami i sympatykami we wtorek w Pruszkowie Kaczyński był pytany o kwestię wystąpienia do Niemiec o reparacje wojenne. "Zapowiadaliśmy to dawno; zapowiadałem to na kongresie partii zaraz po zwycięstwie w 2015, a inni ludzie - w tym mój śp. brat Lech Kaczyński - podjęli ją jeszcze wcześniej, bo przecież zostały obliczone straty Warszawy, gdy brat był jej prezydentem" - podkreślił prezes PiS.

"My po prostu zawsze uważaliśmy, że to się nam w sposób oczywisty należy. Że jeżeli 70 państw, w tym takie, które w gruncie rzeczy nie poniosły ze strony Niemiec żadnych poważniejszych strat - jak Meksyk na przykład - uzyskały jakieś odszkodowania, dlaczego my, którzy ponieśliśmy gigantyczne straty, których skutki odczuwamy po dziś dzień, mamy ich nie otrzymać" - stwierdził Kaczyński.

Jak dodał, prace nad uzyskaniem reparacji zostały zaniechane ze względu na decyzję władz Związku Radzieckiego. "Nie mieliśmy odpowiedniej podstawy - trzeba było nad nią długo popracować; a teraz mamy już po latach przygotowań gotowy raport i po dużych dyskusjach dotyczących sposobu liczenia to, co ogłosiliśmy, to była ta najniższa kwota" - mówił prezes PiS

Kaczyński zapowiedział również akcję propagandową w tej sprawie w Niemczech i na całym świecie. "Będziemy z tego robić coś, co powinno Niemcom dać do myślenia i skłonić ich w pewnym momencie do podjęcia rozmów, by tę sprawę załatwić; my w tych rozmowach będziemy bardzo twardzi" - zapowiedział.

Prezes pytany był także o ogólne "wewnętrzne zagrożenia dla Polski". "W takim szerszym tego słowa znaczeniu zagrożeniem jest ekspansja tej, nazwijmy to +antykultury+, bo ona rozbija podstawowe komórki społeczne, demoralizuje i prowadzi do tego, że te mechanizmy, które podtrzymywały ciągłość społeczną, stają się coraz słabsze" - odpowiedział.

"Czasem warto również spojrzeć wstecz i ocenić, że pewne rzeczy były lepsze kiedyś niż dziś. To jest rzeczywiście zagrożenie bardzo mocne, tym bardziej, że my nie mamy pewnego rodzaju bezpieczników, które mają kraje na Zachodzie, które miały szczęśliwszą historię i nie miały tych +przerw+ w historii. Nie mamy Oxfordu czy Cambridge, LSE, Eton czy innych mechanizmów tworzenia elit" - mówił.

Jako zagrożenie Kaczyński wymienił też "brak solidarności narodowej". "To powoduje, że nawet tak oczywiste sprawy jak reparacje są kwestionowane" - dodał.

Odniósł się też do projektu uchwały Sejmu przygotowanego przez KO, w którym zawarte jest - obok wezwania rządu do starania się o reparacje od Niemiec - wskazanie na potrzebę uzyskania ich od Rosji.

Jak ocenił, to "jest oczywiście słuszne, ale to posunięcie o charakterze taktycznym". Zwrócił uwagę, że sprawę reparacji od Rosji będzie można "postawić jako realną" dopiero, gdy "Rosja dołączy do kręgu krajów cywilizowanych". "Wobec Niemiec to jest sprawa trudna, ale realna. Natomiast wobec Rosji - takiej, jaka dzisiaj ona jest - nie" - dodał.

(PAP)

Autorzy: Sylwia Dąbkowska-Pożyczka, Grzegorz Bruszewski, Karol Kostrzewa

gn/