Prezes PiS: działania obecnej opozycji służyły rosyjskim i niemieckim interesom. Celem były awanse jednego człowieka - w skali europejskiej"

2022-09-15 12:27 aktualizacja: 2022-09-15, 17:54
Mateusz Morawiecki, Jarosław Kaczyński, Fot. PAP/Radek Pietruszka
Mateusz Morawiecki, Jarosław Kaczyński, Fot. PAP/Radek Pietruszka
Nasi polityczni konkurenci czynili coś przeciwnego do nas. Po 2007r. Donald Tusk mówił, że chce porozumienia z Rosją taką, jaka ona jest. Później było wiele wydarzeń, które potwierdzały prowadzoną linię przez poprzednią władzę - powiedział podczas konferencji prezes PiS Jarosław Kaczyński.

Prawo i Sprawiedliwość opublikowało w czwartek w internecie spot "Dziś Europa mówi po polsku", w którym partia Jarosława Kaczyńskiego podkreśla rosyjskie zapędy impreialne oraz zmianę narracji UE, która dziś przyznaje, że Polska miała rację ostrzegając przed zagrożeniem płynącym z Rosji. Filmik zawiera też z archiwalne wystąpienia m.in. prezydenta Lecha Kaczyńskiego na temat Rosji, a także ostatnie wypowiedzi szefowej KE Ursuli von der Leyen i szefowej fińskiego rządu Sanny Marin.

"A jeśli chodzi o naszych politycznych konkurentów, to było zupełnie inaczej" - ocenił. Powiedział, że w swoim pierwszym przemówieniu po przejęciu władzy "ówczesny premier (Donald Tusk - PAP) stwierdził, że chce porozumienia z Rosją taką, jaka jest, czyli można powiedzieć z pewną świadomością tych wydarzeń, tych zbrodni, które Rosja Putina miała już wtedy na sumieniu" - mówił Kaczyński. Jak dodał, później było bardzo wiele wydarzeń, które potwierdzały tę linię.

Fot. PAP/Radek Pietruszka

W tym kontekście wskazał na zawartą umowę na dostawy rosyjskiego gazu do 2037 roku, na - jak mówił - bardzo niekorzystnej dla Polski, z wysokimi cenami i koniecznością nabywania dużej ilości tego gazu. Dodał, że była to też rezygnacja z budowy gazociągu Baltic Pipe, czy - dodał - próby sprzedaży Lotosu.

Według Kaczyńskiego działania obecnej opozycji służyły rosyjskim i niemieckim interesom. "Celem były awanse jednego człowieka" - zaznaczył prezes PiS.

Kaczyński przypomniał też rzeczy, które - według PiS -  poprzednicy jego formacji podejmowali wbrew interesom Polski m.in. rezygnacja z bazy amerykańskich rakiet antybalistycznych, co do której decyzja była podjęta, a następnie się z niej wycofano. "To było uderzenie szczególne mocne" - ocenił.

Przyznał, że po katastrofie smoleńskiej "oddawano wszystko Rosji w sprawach, które w każdym normalnym państwie byłyby traktowane jako w oczywisty sposób należące do tego normalnego państwa".

Fot. PAP/Radek Pietruszka

Przypomniał, że była tak niebywała rzecz jak zaproszenie szefa MSZ Rosji Siergieja Ławrowa na spotkanie z polskimi ambasadorami.

"Były różnego rodzaju przedsięwzięcia w tzw. sprawach trudnych - nic oczywiście nie załatwiono. Była rezygnacja z określenia Katynia jako ludobójstwa" - wymienił Kaczyński.

"Tych wydarzeń było dużo więcej. Ja powiedziałem tylko o niektórych, a wszystkie służyły jednemu - służyły rosyjskim, ale także niemieckim interesom. A jeżeli chodzi o cel, jaki tutaj był, jak się wydaje najbardziej istotny, to chodziło o awanse jednego człowieka i te rzeczywiście awanse otrzymał. Mówię o awansach w skali europejskiej" - powiedział prezes PiS. 

Morawiecki: w gruzach Ukrainy leży strategia Platformy 

Z kolei premier Mateusz Morawiecki przypomniał ostatnie słowa szefowej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen, która przyznała rację Polsce i krajom bałtyckim w ich obawie przed Rosją.

Fot. PAP/Radek Pietruszka

"Dosłownie wczoraj przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen przyznała rację Polsce i krajom bałtyckim, ale bądźmy tutaj precyzyjni. Tak naprawdę, kiedy na Radzie Europejskiej przedstawiałem te racje, to przywódcy innych krajów przyznawali rację rządowi Prawa i Sprawiedliwości, tym naszym przestrogom i alarmom, które wcześniej uruchamialiśmy" - powiedział Morawiecki.

"Platforma Obywatelska myliła się we wszystkich strategicznych przesłankach. W gruzach Ukrainy leży strategia Platformy" - zaznaczył szef rządu.

Fot. PAP/Radek Pietruszka

Jak dodał, nie należy "ulegać wrażeniu, że cała polska klasa polityczna miała takie przekonanie". "Pamiętam wyśmiewanie tego, kiedy jeździłem od stolicy do stolicy, na 3 miesiące przed rozpoczęciem wojny, wyśmiewanie tego przez naszych konkurentów politycznych, kiedy pokazywałem mapy, plany, dokumenty. Dokładnie się to potem ziściło, 24 lutego. A kiedy się już ziściło, to nagle wszyscy nasi przeciwnicy polityczni, zwłaszcza PO, przystroili się w takie antyrosyjskie piórka, że zawsze byli sceptyczni i wątpili w tę politykę niemiecką. Tak nie było" - stwierdził premier.

"Oni mylili się, PO myliła się w wszystkich swoich strategicznych przesłankach. Cała geopolityka, cała strategia geopolityczna - jeżeli w ogóle taka kiedykolwiek była - legła dzisiaj w gruzach. Tam, gdzie w gruzach leżą dzisiaj miasta Ukrainy - tam leży również strategia i polityka PO z lat 2007-2015 i później. Już po aneksji Krymu ówczesny premier, podobnie zresztą jak kanclerz Merkel wzywali do tego, żeby sankcje na Rosję nie były zbyt daleko posunięte. Kto przytulał się do Putina w dniu katastrofy smoleńskiej, kto mówił, że Nord Stream II jest projektem biznesowym?" - mówił szef rządu.

Fot. PAP/Radek Pietruszka

"My zawsze przestrzegaliśmy przed tymi zagrożeniami. Prezydent Lech Kaczyński mówił, że nie można dawać przyzwolenia na imperializm, że trzeba się wystrzegać nawet skłonności imperialnych" - dodał premier. "PO chciała zgotować nam uzależnienie od rosyjskiego gazu do roku 2037; nawet są pewne dokumenty, że jeszcze dłużej, do roku 2045. Pokażemy te dokumenty całemu światu" - oświadczył

Premier: chciałbym, aby polska opozycja przestała być opozycją wobec Polski

Szef rządu stwierdził, że symbolem rządów PiS są trzy inwestycje uniezależniające Polskę od rosyjskiego gazu: gazociąg bałtycki do Norwegii, gazoport w Świnoujściu i przekop Mierzei Wiślanej.

"Dzisiaj nasi konkurenci polityczni stroją się w piórka tych, którzy zawsze byli przeciw Rosji, zawsze uważali, że tutaj ryzyka występowały. Tak nie było" - mówił Morawiecki.

Zarzucił przy tym liderowi PO Donaldowi Tuskowi, że chwalił politykę poprzedniego niemieckiego rządu, która - zdaniem Morawieckiego - "doprowadziła do tego, że Rosja czuła się tak ośmielona, że zaatakowała Ukrainę". "My przeciwko temu nie tylko się opowiadaliśmy, ale przestrzegaliśmy na wielu forach od bardzo dawna" - dodał premier.

"Dzisiaj musimy powiedzieć, że i współczesne działania Niemiec są działaniami kunktatorskimi" - ocenił Morawiecki. Jako przykład podał wypowiedź kanclerza Niemiec Olafa Scholza, że ciężki sprzęt bojowy nie będzie dostarczany do Ukrainy, bo "z zachodu żaden ciężki sprzęt nie został tam dostarczony". "Prawda jest taka, że Polska dostarczyła Kraby, czyli zachodni ciężki sprzęt wojskowy dla Ukrainy po to, żeby Ukraina mogła się bronić" - zaznaczył szef rządu.

Fot. PAP/Radek Pietruszka

Według premiera gdyby jego obóz polityczny słuchał się opozycji, to dziś wydzwaniałby do Putina, "jak przywódcy, którzy próbują powrotu do tego, żeby było jak przed wojną, żeby móc prowadzić interesy z Rosją". "Interesy z Rosją to interesy z imperium kolonialnym, które chce dominować całą tę część świata" - mówił Morawiecki.

"Parę dni temu widziałem informację amerykańskiego wywiadu o tym, że co najmniej 300 mln euro w kilku ostatnich latach zostało zaangażowane w korupcję polityków partii zachodniej Europy. A więc być może to nie tylko naiwność, być może to również plany kreślone na Kremlu przy współpracy z agentami z zachodniej Europy, ale także rosyjskimi agentami tutaj, w Polsce, powodowały taką słabość, taką miałkość odpowiedzi zachodniej Europy" - oświadczył premier.

"PiS zawsze było po stronie wolności, suwerenności i sprawiedliwości. PiS zawsze było po stronie polskiej racji stanu. My zawsze staliśmy właśnie tam, gdzie stała polska racja stanu. Chciałbym, aby polska opozycja przestała być opozycją wobec Polski, a stała się w strategicznych sprawach opozycją patriotyczną. Tego życzę naszym konkurentom politycznym" - dodał.

Kaczyński: przesunięcie wyborów samorządowych to techniczna konieczność, będzie projekt ustawy

Na konferencji prasowej prezes PiS pytany był o plany przełożenia przyszłorocznych wyborów samorządowych i ewentualną reformę ordynacji wyborczej. "Jeżeli chodzi o przesunięcie wyborów, to jest to techniczna konieczność, wskazywana także przez Państwową Komisję Wyborczą i taki projekt zostanie złożony" - odpowiedział.

Dodał, że wybory te zostaną przesunięte zapewne o pół roku - prawdopodobnie na kwiecień 2024. "W tej sprawie trwają rozmowy z panem prezydentem" - zaznaczył.

"Jeśli chodzi o reformę wyborczą, to my tę sprawę rozważamy, ale nie sądzimy, żeby to było sprawą przed wyborami. To, jeżeli nam się powiedzie, raczej sprawa po wyborach" - powiedział Kaczyński.

Fot. PAP/Radek Pietruszka

Wybory samorządowe powinny odbyć się jesienią 2023 r. w związku z tym, że w 2018 r. wydłużono kadencję samorządów z 4 do 5 lat, a ostatnie wybory samorządowe odbyły się 21 października 2018 roku. Także jesienią 2023 r. wypada konstytucyjny termin wyborów parlamentarnych. Z kolei na wiosnę 2024 r. przypada termin wyborów do Parlamentu Europejskiego. W związku z tym już na początku czerwca przedstawiciele PiS zapowiedzieli złożenie poselskiego projektu ustawy ws. przeniesienia wyborów samorządowych z jesieni 2023 r. na wiosnę 2024 r. Wskazywali, że przemawiają za tym m.in. argumenty logistyczne.

Prezydent Andrzej Duda powiedział w czwartek w wywiadzie dla "Wprost", że dla transparentności politycznej, wyrównania szans, zmniejszenia ciśnienia, jakie będzie wytwarzała kampania wielkich ugrupowań, należy rozdzielić wybory parlamentarne i samorządowe; wiosna 2024 r. byłaby optymalnym terminem wyborów samorządowych - ocenił.

Szef rządu: prawdopodobnie dziś szczegóły dot. zamrożenia cen energii elektrycznej do pewnego poziomu zużycia

Prawdopodobnie dziś przedstawimy szczegóły dotyczące zamrożenia cen energii elektrycznej na poziomie roku 2022 r. - do pewnego poziomu zużycia, ok. 2000 kWh rocznie - poinformował w czwartek premier Mateusz Morawiecki.

"Chcemy prawdopodobnie dziś jeszcze przedstawić więcej szczegółów" - odpowiedział Mateusz Morawiecki. Jak przekazał, rząd chce, by wsparcie dotyczące rachunków za energię elektryczną nie miało formy dopłaty, ale zamrożenia cen energii na poziomie 2022 roku - "do pewnego poziomu zużycia prądu".

Wyjaśnił, że chodzi o to, by wsparciem objąć "ogromną większość najbardziej potrzebujących rodzin, choć propozycja będzie oznaczała zamrożenie cen dla wszystkich - do pewnego poziomu zużycia".

"Dodatkowo chcemy wprowadzić pewien mechanizm dodatkowej premii w zamian za oszczędność, która się pojawi. Będzie to cały pakiet, który będzie miał na celu doprowadzenie do zmniejszenia czy relatywnego zmniejszenia zużycia energii i jednocześnie do ograniczenie skutku podwyżek cen, a dla tych, którzy zużywają prąd do wielkości ok. 2000 kWh rocznie, będzie to oznaczało zamrożenie cen energii" - powiedział szef rządu.

We wtorek w Pruszkowie prezes PiS Jarosław Kaczyński zapowiedział zamrożenie cen energii elektrycznej dla gospodarstw domowych zużywających nie więcej niż 2000 kWh. "Podjęliśmy działania zmierzające do tego, żeby prąd do każdej rodziny, gospodarstwa domowego, do 2000 KWh był po cenie stałej, w gruncie rzeczy dotychczasowej" - oświadczył. Dodał, że dla mniej więcej dwóch trzecich gospodarstw domowych, tych uboższych, będzie to oznaczać brak zmian.

Prezes PiS zapowiedział również, że "jeżeli ktoś zmniejszy zużycie w stosunku do poprzedniego roku co najmniej o 10 proc., to będzie miał jeszcze dalsze ulgi".

W czwartek minister klimatu i środowiska Anna Moskwa odniosła się do propozycji utrzymania niezmienionej ceny za prąd przy zużyciu do 2000 kWh. Według szefowej MKiŚ, skorzysta na tym ok. 6,5 mln odbiorców, którzy są na taryfie podstawowej. 

Szef PiS o publikacji dokumentów podkomisji smoleńskiej: będzie niedługo

Kaczyński został z kolei zapytany, kiedy zostaną opublikowane wszystkie analizy i ekspertyzy przygotowane dla podkomisji smoleńskiej i dlaczego Antonii Macierewicz nie opublikował całego raportu NIAR (National Institute for Aviation Research), amerykańskiego instytutu zajmującego się badaniem katastrofy smoleńskiej.

"To jest pytanie do pana Macierewicza, bo te prace jeszcze trwają. Nie potrafię powiedzieć dokładnie, kiedy to będzie, ale sądzę, że to będzie niedługo. I tak jak ta część raportu, która już jest, została opublikowana i jest w internecie, tak samo będzie, jeśli chodzi o tą pozostałą część" - powiedział Kaczyński.

Dopytywany o publikację raportu NIAR przyznał, że nie wie jaki jest stopień zaangażowania tych prac, które jeszcze trwają. "Z całą pewnością to nastąpi" - zaznaczył.

"To jest po prostu zdumiewające, że w Polsce jest potężny front, nawet teraz, kiedy wychodzi ludobójstwo Putina, jest potężny front obrony Putina i że on jest także w parlamencie. To jest coś niebywałego. To przypomina najgorsze momenty naszej historii" - ocenił Kaczyński.

Z kolei premier Mateusz Morawiecki wskazywał, że w Polsce są szeroko rozsiane aktywa rosyjskie. "Jak ostatnio widziałem akcję, skądinąd też przez różne media jawnie wspierające naszych konkurentów politycznych prowadzoną, tzw. akcję wzmacniania wywiadu pana (b. szefa SKW Piotra) Pytla, który był pełen steku piramidalnych bzdur, to widać wyraźnie, że to jest próba odciągnięcia uwagi od rzeczywistych problemów związanych z polityką naszych konkurentów wcześniej wobec Niemiec i Rosji, żeby się to w taki sposób nie kojarzyło" - mówił.

Chodzi o niedawny wywiad Pytla dla "Gazety Wyborczej", w którym były szef SKW ocenił m.in., że "wszystko, co się stało w Polsce po 2015 r., wpisuje się w rosyjskie interesy na tym obszarze. A nasze służby pozostawiły polskie państwo w obliczu zagrożenia ze strony Rosji nagie i pozbawione ochrony".

"Jeżeli dla kogoś autorytetem jest pan Pytel czy pan (oficer służb specjalnych PRL i III RP, b. szef WSI Marek) Dukaczewski, to samo za siebie już bardzo dużo mówi. Jeżeli tacy panowie mają być autorytetami w interpretacji tego, co działo się 10 kwietnia 2010 roku, to myślę, że ogromna większość Polaków może sobie wyrobić swoje zdanie" - podkreślał szef rządu. "Pamiętajmy, byliśmy w niewoli sowieckiej, a w szerszym rozumieniu historycznym w niewoli rosyjskiej około 300 lat i pamiętajmy, że to wiązało się z pozostawieniem w Polsce ogromnej agentury, a to ma swój wpływ i na media, i na to, co się dzieje dzisiaj w domenie publicznej" - dodał.

W oświadczeniu podkomisji smoleńskiej, wydanym po programie TVN24, a podpisanym przez jej szefa Antoniego Macierewicza, podkreślono, że komisja "opublikowała wszystkie wyniki symulacji NIAR zgodnie z obowiązującym kontraktem, ukazujące skutki rozbicia samolotu uderzającego w ziemię według założeń komisji (Jerzego) Millera" (Komisja Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego – komisja wojskowa, która w 2011 r. zaprezentowała swój raport o katastrofie smoleńskiej - PAP).

Macierewicz mówił także w środę w Sejmie, że celem symulacji NIAR było sprawdzenie wiarygodności poprzednich ustaleń i że zostały one sfalsyfikowane. Jak dodał, samolot w wyniku wybuchu został zniszczony jeszcze w powietrzu. "Samolot nie rozbił się tak, jak zakładała wasza komisja, rozbił się nad ziemią" - oświadczył.

Według szefa podkomisji wyniki wszystkich przeprowadzonych badań, w tym symulacji NIAR, zawarte są w samym raporcie i załącznikach do niego, a wgląd do nich jeszcze przed publikacją miały rodziny ofiar katastrofy.

11 kwietnia 2022 r. został opublikowany raport podkomisji smoleńskiej. Jeden z jego wniosków głosi, że samolot Tu-154M uległ całkowitemu zniszczeniu w wyniku eksplozji; kluczowe znaczenie miało wcześniejsze przekazanie samolotu do remontu w Samarze w Rosji w zakładzie Aviakor.

10 kwietnia 2010 r. w katastrofie samolotu Tu-154M, wiozącego delegację na uroczystości 70. rocznicy zbrodni katyńskiej, zginęło 96 osób, w tym prezydent Lech Kaczyński i jego żona Maria, najwyżsi dowódcy wojska i ostatni prezydent RP na uchodźstwie Ryszard Kaczorowski.

W poniedziałek w programie "Czarno na białym" w TVN24 został wyemitowany reportaż "Siła kłamstwa", w którym przedstawiono materiały wskazujące na to, że podkomisja Antoniego Macierewicza dysponowała wynikami badań, które zaprzeczały tezie o wybuchu w skrzydle prezydenckiego samolotu Tu-154 lecącego do Smoleńska, a które nie zostały opublikowane. W programie podano, że co najmniej od grudnia 2020 r. Macierewicz i inni członkowie podkomisji dysponują materiałami, analizami i zagranicznymi raportami, które albo wprost wykluczają zamach, albo wskazują na katastrofę jako przyczynę tragedii z 2010 roku. (PAP)

autorzy: Grzegorz Bruszewski, Edyta Roś, Mikołaj Małecki, Rafał Białkowski

kw/