W piątek po południu wstrzymano możliwość dołączenia do kolejki osób czekających wzdłuż południowego brzegu Tamizy, aby przejść obok trumny z ciałem monarchini w Westminster Hall. Liczy ona już niemal 8 km, a czas oczekiwania to minimum 14 godzin.
Jednak podczas gdy uwaga mediów skupiona jest na kolejce, ludzie gromadzą się też w innych miejscach, gdzie mogą oddać hołd Elżbiecie II.
Tysiące ludzi okazuje swe przywiązanie do zmarłej królowej
Green Park to jeden z parków królewskich położonych niedaleko Pałacu Buckingham. To tutaj tysiące ludzi okazuje swe przywiązanie do zmarłej królowej. I choć można było zakładać, że liczba odwiedzających zmniejszy się po przylocie trumny z ciałem monarchini we wtorek wieczorem, a zwłaszcza po przeniesieniu jej na widok publiczny do Pałacu Westminsterskiego w środę po południu, to nic takiego nie ma miejsca. Wydaje się nawet, że w pobliżu Pałacu Buckingham jest więcej ludzi niż kiedykolwiek.
Park jest też jednym z punktów codziennych wizyt korespondenta PAP. Choć na pozór nie dzieje się tu nic nowego, to można dostrzec subtelne różnice w zachowaniu ludzi, nowe kwiaty, portrety, archiwalne numery gazet, flagi i listy do królowej, a usłyszeć to, co mówią ludzie.
„Mamo, co to za flaga?” – brzmi pytanie młodej kobiety. Wiatr nie oszczędza zawieszonego na drzewie proporca, co może utrudniać jego identyfikację. „To flaga Ukrainy” – przychodzi z pomocą korespondent PAP. „No tak, to Ukraina! Nawet w takich ciężkich dla nich czasach nie zapomnieli o królowej!” – zareagowała kobieta.
W rozmowie z jej matką korespondent PAP poznał rodzinną historię. „Pochodzimy z Kenii, która do lat 60. była przecież kolonią brytyjską. Od kilkudziesięciu lat mieszkamy w Wielkiej Brytanii. A w ogóle to nasi przodkowie pochodzą z Pendżabu w Indiach” – mówi kobieta. „Królowa zebrała tu, w Green Parku, swoich poddanych z całego świata” – dodaje.
Wśród powodzi kwiatów spacerują jednak ludzie nie tylko z krajów, w których brytyjski monarcha jest uznawany za głowę państwa. Korespondent PAP widział też wiele flag polskich. Biorąc pod uwagę, że w Wielkiej Brytanii mieszka około 700 tys. Polaków nie może to dziwić.
Z Londynu Marcin Furdyna (PAP)
gn/