Waszczykowki: KE łamie prawo europejskie i i wymusza coraz więcej prerogatyw

2022-09-24 06:32 aktualizacja: 2022-09-24, 12:45
Ursula von der Leyen, Fot. PAP/DPA/	Philipp von Ditfurth
Ursula von der Leyen, Fot. PAP/DPA/ Philipp von Ditfurth
Komisja Europejska łamie prawo europejskie i wymusza coraz więcej prerogatyw dla siebie kosztem rządów państw członkowskich, m.in. w kwestii organizacji wymiaru sprawiedliwości - mówi w rozmowie z PAP były szef polskiej dyplomacji Witold Waszczykowski.

"Komisja łamie prawo europejskie i wymusza coraz więcej prerogatyw dla siebie kosztem rządów państw członkowskich. Niestety, pozwoliliśmy KE, wbrew traktatom europejskim, wejść na płaszczyznę rządów prawa i wymiaru sprawiedliwości, a ta, zawłaszczając sobie uprawiania, dyktuje poszczególnym państwom europejskim, jak ma wyglądać 'wymiar straszliwości'. A w tej chwili grozi wręcz Włochom, że jeśli wybiorą rząd prawicowy, to spotkają ich konsekwencje. Jest to niebywała, skandaliczna sytuacja. Jest to szantaż i ingerencja w proces demokratyczny w państwie członkowskim" - podkreśla Waszczykowski, komentując czwartkowe wystąpienie przewodniczącej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen na Uniwersytecie Princeton w USA.

Szefowa KE przypomniała w nim, że Polska nie dostanie pieniędzy z KPO, jeśli nie spełni "sądowego nakazu przywrócenia niezależności sądownictwa". Oprócz tego ostrzegła Włochy przed konsekwencjami odejścia od zasad demokratycznych. Zarówno przez polityków, jak i media zostało to powszechnie odebrane, jako groźba i ingerencja w wewnętrzne sprawy włoskie.

"Szefowa KE jednym tchem szantażuje Włochów i jednocześnie przypomina, że ma odpowiednie narzędzia, żeby 'dyscyplinować' rząd polski i węgierski" - ocenia Witold Waszczykowski.

Pytany, czy podobne wypowiedzi nie mają szansy odnieść skutku odwrotnego, niż przez nią zamierzony, odpowiada:

"Może tak być, że w przypadku kampanii włoskiej partie nagłośnią słowa von der Leyen i wyborcy jeszcze bardziej zniechęcą się do instytucji europejskich, a w konsekwencji jeszcze więcej z ich uzna, że trzeba zagłosować na partie, które bronią suwerenności. Ale w perspektywie może to oznaczać jeszcze gorsze rozwiązanie. Jeśli kolejne państwo będzie stygmatyzowane i rozliczane pozaprawnoeuropejskimi instrumentami, to może dojść ono do wniosku, że wygodniej mu będzie poza Unią Europejską. Wielkiej Brytanii, poza przejściowym okresem problemów krzywda się nie dzieje. To oznacza, że jest w Europie życie poza Unią" - puentuje były szef polskiego MSZ.

Z Brukseli Artur Ciechanowicz (PAP)

kw/