Oglądaj także na kanale YouTube
lub
wysłuchaj w formie podkastu
We wtorek przy tłoczni gazu w Goleniowie (Zachodniopomorskie) ma się odbyć symboliczne uruchomienie przesyłu w gazociągu Baltic Pipe. To nowa droga dostaw gazu ziemnego z Norwegii na rynki duński i polski oraz do użytkowników końcowych w krajach sąsiednich. Przesył gazu w kierunku Polski ma ruszyć 1 października.
Poseł Lewicy, lider partii Razem Adrian Zandberg we wtorek w rozmowie z PAP.PL ocenił, że budowa gazociągu to "dobra strategiczna decyzja, którą realizowały kolejne rządy". "W najbliższych miesiącach będziemy bardzo potrzebowali importu gazu z tego kierunku" - dodał.
"Cieszę się z tego, że ta inwestycja zbliża się do finału, choć na razie to dopiero symboliczne otwarcie. To co mnie nurtuje to kontrakty, bo każda rura jest warta tylko tyle, ile płynie nią faktycznie gazu, a tutaj ciągle jest niejasne ile ostatecznie tego gazu tą rurą popłynie" - zaznaczył.
Zandberg ocenił, że poza świętowaniem sfinalizowania tej inwestycji rząd powinien skoncentrować się na tym, aby to połączenie było w pełni wykorzystane. "Jeśli się okaże, że w tej rurze gazu jest mniej niż się spodziewaliśmy, to będzie to miało smutne konsekwencje dla naszej gospodarki" - stwierdził.
"Dywersyfikacja, jeżeli chodzi o źródła energetyczne, jest rzeczą rozsądną i uwikłanie się w import od jednej konkretnej, autorytarnej dyktatury, w tym przypadku putinowskiej, były po prostu strategicznym błędem. W praktyce widzimy jak się to skończyło na przykładzie niemieckim. Niemcy, niestety bardzo mocno zaangażowały się w ten związek gospodarczy i teraz ponoszą za to wysoką cenę" - ocenił.
Poseł Lewicy podkreślił, że potencjalne problemy Niemiec, jako głównego partnera handlowego Polski, odbiją się także na polskich firmach, szczególnie tych z województw zachodnich. "Jeżeli w Niemczech tej zimy dojdzie do gospodarczego tąpnięcia, to będzie to oznaczało poważne kłopoty dla tych ludzi, którzy pracują w firmach na potrzeby przemysłu niemieckiego, bo one po prostu obetną zamówienia" - dodał.
Zadberg zaznaczył, że jego zdaniem polski rząd powinien "przygotować się na te kłopoty i zaasekurować tych ludzi, których miejsca pracy mogą być zagrożone". "To jest kwestia gwarancji, zwłaszcza gwarancji kredytowych, skracania łańcuchów dostaw i znalezienie dla tych podwykonawców firm niemieckich alternatyw" - stwierdził lider Razem.
Wiceminister infrastruktury Marek Gróbarczyk we wtorek w Radiu Szczecin powiedział, że kontrakty na dostawę gazu, które zostały podpisane w tym roku "będą trochę mniejsze, ale od przyszłego roku rozpoczyna się już pełna przepustowość gazociągu".
Wcześnie spółka PGNiG poinformowała, że w 2023 r. będzie mogła sprowadzić z Norwegii do Polski przez Baltic Pipe co najmniej 6,5 mld metrów sześciennych gazu ziemnego. W 2024 r. wolumen dostaw ma wzrosnąć o ponad 1 mld m sześc.
Liczący ok. 900 km system przesyłowy Baltic Pipe kosztował co najmniej 1,6 mld euro. Fundusze te wyłożyli inwestorzy - polski operator przesyłowy gazu Gaz-System i jego duński odpowiednik Energinet. Projekt otrzymał m.in. ponad 250 mln euro dofinansowania z Unii Europejskiej.
We wtorek odbędzie się uroczyste otwarcie gazociągu Baltic Pipe. Jego uruchomienie zaplanowano na 1 października br.
Autor: Adrian Kowarzyk