Decyzja Rosyjskiej Akademii Filmowej postrzegana jest jako bojkot Amerykańskiej Akademii Sztuki i Wiedzy Filmowej. To efekt rosnących napięć pomiędzy Stanami Zjednoczonymi i Rosją spowodowanych rozpoczętą 24 lutego agresją na Ukrainę. Rząd rosyjski oskarża amerykańską administrację o odgrywanie znaczącej roli w tym konflikcie.
Jak donosi agencja AFP, która jako pierwsza poinformowała o tej decyzji, szef komitetu wybierającego rosyjskiego kandydata do Oscara, Paweł Czuchraj stwierdził, że decyzja o wycofaniu tegorocznej rosyjskiej kandydatury została podjęta za jego plecami. W jej efekcie Czuchraj zrezygnował z piastowanego stanowiska.
Z kolei rosyjska agencja TASS cytuje słowa reżysera Nikity Michałkowa, który jest wielkim orędownikiem prezydenta Rosji, Władimira Putina. Jego zdaniem nie ma sensu wybierać filmu, który miałby reprezentować Rosję w kraju, który „obecnie zaprzecza jej istnieniu”.
Ostatni raz rosyjski film nominowany był do Oscara w kategorii dla najlepszego filmu międzynarodowego w 2017 roku. Nominacja przypadła w udziale „Niemiłości” Andrieja Zwiagincewa. W późniejszych latach rosyjskie filmy dwukrotnie znalazły się na tzw. shortliście, czyli wśród kilku tytułów, spośród których bezpośrednio wybierana była ostatecznie nominowana piątka.
Po raz pierwszy radziecki film zgłoszony został do Oscarów w 1963 roku, ale „Dziecko wojny” Andrieja Tarkowskiego nie uzyskało nominacji. O wiele lepiej poradził sobie drugi rosyjski film walczący o Oscary. W 1968 roku „Wojna i pokój” Siergieja Bondarczuka dostała statuetkę. W sumie radzieckie i rosyjskie filmy triumfowały czterokrotnie. Były to jeszcze rosyjsko-japoński „Dersu Uzała” Akiry Kurosawy, „Moskwa nie wierzy łzom” Władimira Mieńszowa” oraz „Spaleni słońcem” wspomnianego Nikity Michałkowa. (PAP Life)
kgr/