Anna Wendzikowska postanowiła zabrać głos i opowiedzieć o kulisach rozstania ze stacją TVN, w której pracowała przez ponad 15 lat. Dziennikarka w długim wpisie wyznała, że przez mobbing, którego doświadczała, zachorowała na depresję.
„Pamiętajcie, depresja jest symptomem. Pytanie: co jest pod spodem? Przez cztery ostatnie miesiące próbowałam tego nie napisać, zostawić, dać spokój, iść dalej. Ale nie potrafię już milczeć. Mówiono mi, ostrzegano: nie mów o tym, nikt nie zrozumie, będzie hejt, a ty będziesz „niezatrudnialna”, stracisz kontrakty… Trudno. Już się nie boję. A jeśli ktoś mnie nie zatrudni, bo stanęłam w prawdzie, to ja i tak nie chcę takiej pracy… Zło rodzi zło, dobro rodzi dobro, a prawda nas wyzwoli” – napisała Wendzikowska.
Prezenterka przyznała, że miała myśli samobójcze. „Pamiętam jak się zastanawiałam, czy skok z piątego piętra, na którym mieszkam załatwi sprawę, czy trzeba jednak wejść wyżej…”- napisała. Wyjaśniła dlaczego latami znosiła przemoc. W końcu przyznała, że paradoksalnie to właśnie ten najgłębszy kryzys dał jej siłę by „powiedzieć stop” i odejść.
Wendzikowska: byłam poniżana, gnębiona, codziennie drżałam o pracę
„Mobbing to takie nowe słowo. Kiedyś poniżanie, gnębienie, krzyki to była norma w wielu firmach. Na pewno w mediach” – napisała prezenterka. „Do polskiej TV trafiłam po czterech latach pracy w Londynie. Znałam inne standardy. Nie miałam na to zgody. Zgłaszałam, jasne, że zgłaszałam” – kontynuowała. „Byłam poniżana, gnębiona, codziennie drżałam o pracę. Niby ‘gwiazda z telewizji’ a ja byłam traktowana jak dziewczynka z podstawówki, którą bije się po łapkach” – wyznała.
Prezenterka szczegółowo opisała trudności z jakimi zmagała się w kontekście pracy, jeszcze w ciąży, ale również po niej jako mama.
"Nikt nie wie, że poleciałam na wywiad do Los Angeles trzy tygodnie przed porodem. Musiałam dostać pisemną zgodę od lekarza. Cały lot siedziałam jak na szpilkach. Bałam się, że urodzę w samolocie. Nikt nie wie, że poleciałam na jedną noc do Filadelfii, zostawiając dziecko z nianią, kiedy miało dwa tygodnie. Wiele osób wie natomiast, że wróciłam do pracy sześć dni po porodzie. Nie wiedzieliście, jak bardzo bałam się, że ciąża będzie idealnym przykładem, żeby się mnie pozbyć. A ja potrzebowałam tej pracy, a przynajmniej wtedy, w burzy hormonów, tak właśnie myślałam. Bo byłam sama i miałam dwójkę dzieci na utrzymaniu..." - napisała.
Wpis dziennikarka kończy opowiadając o swojej drodze do „oczyszczenia” i odwadze dzięki, której nie tylko zdecydowała się odejść z pracy, ale również zgłosiła mobbing, z którym zmagała się w DDTVN. „Tak, to ja zapoczątkowałam dochodzenie, które zakończyło się zwolnieniami. Nie, to nie tylko moja historia to spowodowała. Tych historii było kilkadziesiąt i moja wcale nie była najgorsza” – przyznała.
TNV odpowiada
Do wpisu dziennikarki odniosła się stacja TVN. W komentarzu pod postem prezenterki napisano:
„Aniu, twój wpis poruszył bardzo wiele osób. W redakcji ‘Dzień dobry TVN’ zdarzały się niestety zachowania, które nie powinny były mieć miejsca w dobrze zarządzanej, przyjaznej firmie, jaką chcemy, żeby był TVN. Po otrzymaniu twojego listu wprowadziliśmy sporo zmian organizacyjnych i personalnych. Przytoczone przez ciebie sytuacje nie powinny były się nigdy zdarzyć i zrobimy wszystko, żeby się nie powtórzyły”.
Wendzikowska nie odpowiedziała na komentarz stacji. Zapewnienia DD TVN wzbudziły kontrowersję wśród internautów. Część zarzuciła stacji hipokryzję, a inni pytali o konkretne działania jakie podjęto w związku ze sprawą.
Pod wpisem dziennikarki pojawiło się wiele komentarzy pełnych wsparcia. Słowa otuchy posypały się również ze strony innych polskich celebrytek w tym m.in. od Katarzyny Glinki, Agnieszki Woźniak-Starak oraz Katarzyny Cichopek.
Autorka: Daria Al Shehabi