Demonstracje w Iranie nabierają impetu i wygląda na to, że na Irańczyków przestały działać stosowane od dekad metody zastraszania społeczeństwa.
Przebojem internetu stały się nagrania ze starć demonstrantów z owianą ponurą sławą paramilitarną milicją Basidż. Protestujący domagają się "śmierci dyktatora" - co jest odniesieniem do rządzącego żelazną ręką najwyższego duchowo-politycznego przywódcy Iranu Alego Chameneia. Do niedawna takie sceny były niewyobrażalne - zauważa CNN.
Szkoły i uniwersytety stały się punktami zapalnymi, protesty zjednoczyły różne mniejszości etniczne i religijne Iranu.
Według danych organizacji Iran Human Rights (IHR) w zamieszkach zginęły co najmniej 133 osoby. Amnesty International podaje, że ponad 1 tys. ludzi zostało zatrzymanych, w tym dziennikarze i artyści.
Fala protestów jest jednym z największych wyzwań dla władz Republiki Islamskiej od jej powstania - oceniają politolodzy. Nawet jeśli ruch kontestacji zostanie stłumiony, lub straci werwę, to za parę miesięcy okaże się, że był on jedynie preludium do kolejnych antyrządowych demonstracji - relacjonuje CNN, powołując się na ekspertów.
Dyrektor Projektu Irańskiego utworzonego przez Międzynarodową Grupę Kryzysową (ICG) Ali Vaez zwraca uwagę, że protestujący są teraz bardziej zdeterminowani niż kiedykolwiek, ponieważ uważają, że muszą zwyciężyć reżim, zanim Iran zbuduje własną broń nuklearną.
"Jedyna rzecz, która jest gorsza od reżimu zabijającego i represjonującego własny naród, to reżim, który posiada broń nuklearną i zabija oraz represjonuje swój naród" - mówi Vaez. (PAP)
js/