38-letni John Henry Ramirez otrzymał wyrok śmierci za zabicie 46-letniego Pabla Castro, gdy ten wynosił śmieci podczas pracy w sklepie spożywczym w mieście Corpus Christi.
Według prokuratury Ramirez ukradł swojej ofierze 1,25 dolara, a następnie pchnął ją nożem 29 razy. Stało się to w trakcie serii rabunków dokonanych przez Ramireza i dwie kobiety po trzydniowym upojeniu narkotykowym. Mężczyzna uciekł do Meksyku, ale 3,5 roku później został pojmany i deportowany do Stanów Zjednoczonych.
Więzień zabiegał o to, żeby w trakcie egzekucji mógł się za niego modlić na głos i dotykać go duchowny. W związku z tym przekładano termin jego egzekucji.
Ramirez do dzieci ofiary: to był obrzydliwy czyn. Mam nadzieję, że to was pocieszy
„W marcu Sąd Najwyższy USA stanął po stronie Ramireza, orzekając, że stany muszą uwzględniać życzenia więźniów z celi śmierci, którzy chcą, aby ich przywódcy religijni modlili się i dotykali ich podczas egzekucji. (…) Jego przewodnik duchowy Dana Moore położył prawą rękę na klatce piersiowej więźnia i trzymał ją tam przez cały czas egzekucji” – podała AP.
Przed śmiercią Ramirez wyraził żal i wyrzuty sumienia.
„To był obrzydliwy czyn. Mam nadzieję, że to was pocieszy. Jeśli to wam pomoże, to będę zadowolony” – powiedział, zwracając się do czwórki dzieci zamordowanego Castro, które przyglądały się egzekucji.
Z Nowego Jorku Andrzej Dobrowolski (PAP)
dsk/