Od 8 do 14 października w pobliżu Ministerstwa Edukacji i Nauki, przy placu na Rozdrożu w Warszawie, działało całodobowe miasteczko edukacyjne, którego uczestnicy rozmawiają o problemach polskiej edukacji.
Prezes ZNP Sławomir Broniarz poinformował w niedzielę, że wysłane zostało pisemne zaproszenie do miasteczka edukacyjnego dla ministra edukacji i nauki Przemysława Czarnka. "Jeżeli nie skorzysta z zaproszenia, 15 października my podejdziemy pod siedzibę MEiN" – zapowiedział Broniarz.
Zapytany we wtorek w Radiu Wrocław, czy przyjmie zaproszenie od ZNP i pojawi się w miasteczku, Czarnek stwierdził, że z tego co pamięta "ZNP miasteczko organizuje od półtora miesiąca".
Minister Czarnek: gdyby pan Broniarz serio mnie zapraszał, byśmy ustalili termin
"Kiedy w czwartek zostałem zapytany przez dziennikarzy, czy odwiedzę miasteczko, to powiedziałem, że nie mam zaproszenia. Nagle, w niedzielę podobno, panu Broniarzowi się przypomniało, że zaprasza na te dwa dni. Minister edukacji ma kalendarz wypełniony spotkaniami i to przede wszystkim na zewnątrz ministerstwa, poza granicami województwa mazowieckiego, również poza zagranicami Polski" – mówił.
"W tym tygodniu jestem w Lubelskim, w Kujawsko-Pomorskim, Lódzkim, a także w Berlinie i w Zachodniopomorskim, więc gdyby pan Broniarz serio mnie zapraszał, to powiedziałby wcześniej i byśmy ustalili termin. Ja pana Broniarza zapraszałem wielokrotnie i to z dużym wyprzedzeniem. Nigdy nie przychodzi, przychodzi pan Baszczyński, jego zastępca. Więc przykro mi bardzo, w tym tygodniu nie mam czasu" – dodał.
Zapowiedź Sławomira Broniarza, że jeżeli nie skorzysta z zaproszenia, 15 października ZNP przyjdzie przed budynek ministerstwa, ocenił jako blef.
"Blef w tym sensie, że pan prezes Broniarz od początku planował 15 października pikietę przed ministerstwem. Polska jest państwem praworządnym, demokratycznym, zupełnie wolnym, każdy może pikietować, protestować zgodnie z prawem, jeżeli to się odbywa, to jest to naprawdę dla wszystkich obywateli Rzeczypospolitej Polskiej, także dla członków ZNP, wbrew temu co mówi ZNP i ideolodzy z Lewicy, Polska naprawdę jest krajem praworządnym i zapraszamy" – powiedział.
Dopytywany, czy w takim razie wziąłby udział w debacie zorganizowanej przez Radio Wrocław, w której z prezesem ZNP mógłby porozmawiać o edukacji w Polsce, stwierdził, że "nie ma o czym gadać, wszystko jest jasne".
Szef MEiN: zapraszałem ośmiokrotnie związki zawodowe na spotkanie do ministerstwa
"Wszystko jest jasne ze strony ministerstwa, wszystko jest jasne ze strony związków zawodowych. Zapraszałem ośmiokrotnie związki zawodowe na spotkanie do ministerstwa i zawsze przychodziły wszystkie związki zawodowe, także ZNP, ale w dwójce czy trójce reprezentującej ZNP nigdy nie było pana Broniarza. To jest jego wybór, że nie przychodził" – mówił Czarnek.
"Nie debatuję z ludźmi, którzy nie mają wiele do powiedzenia w sprawach, które są realizowane. Zresztą, dlatego że wiele postulatów ZNP jest po prostu realizowanych i zrealizowanych dzisiaj w polskiej szkole, a to, co się dzieje dzisiaj, to jest po prostu hucpa polityczna w wykonaniu ZNP. To wszyscy wiedzą, również większość nauczycieli w Polsce, i to zdecydowana większość" – ocenił minister.
Pytany o to, czy ma pomysł, jak rozwiązać podnoszone przez ZNP problemy takie, jak przepełnienie w klasach czy system dwuzmianowy, Czarnek podkreślił, że jest nim "Polski Ład i 5 mld 200 mln zł tylko w tym roku na inwestycje edukacyjne".
"To ogrom pieniędzy, nigdy wcześniej niespotykany"
"Kolejne rozdanie Polskiego Ładu przed nami. Zachęcam wszystkich samorządowców do tego, ażeby skorzystali ze środków finansowych i rozbudowywali swoje szkoły. Inwestycje dla szkół niesamorządowych, w tym tygodniu, dziś bądź jutro, ogłoszę listę wielu podmiotów, szkół stowarzyszeniowych, katolickich, szkół prowadzonych przez różne fundacje, do nich chodzi 100 tysięcy polskich uczniów, też po raz pierwszy otrzymują środki z budżetu państwa na inwestycje, żeby rozbudowywać, modernizować swoje szkoły" – powiedział.
Jak ocenił, jest to "ogrom pieniędzy, nigdy wcześniej niespotykany". "Wiele samorządów z tego korzysta, widząc, że muszą rozbudowywać swoje szkoły. Na przykład Jakubowice Konińskie pod Lublinem. Ale takich przykładów są setki w polskiej rzeczywistości. Nie rozumiem, dlaczego ktoś nie bierze pieniędzy na rozbudowę szkoły z Polskiego Ładu, jeżeli ma taką potrzebę. To jest zadanie samorządu, ażeby dostosować wielkość szkoły i jej warunki do ilości uczniów, które się w niej uczą" – mówił.
"W większości szkół nie mamy przepełnienia, niestety ubyło w polskich szkołach półtora miliona dzieci w ciągu ostatnich 20 lat, a nie przybyło półtora miliona dzieci. Budynki pozostały, więc w przytłaczającej większości szkół mamy luz, mamy dużo miejsca do zagospodarowania" – stwierdził. Jak dodał, są szkoły na obrzeżach wielkich miast czy w centrach wielkich miast, gdzie zapotrzebowanie na takie rozbudowy jest i warto skorzystać ze środków Polskiego Ładu. (PAP)
Autorka: Agata Tomczyńska
mj/