Odpalił petardę w kościele podczas mszy. Usłyszał zarzut złośliwego przeszkadzania

2022-10-11 15:48 aktualizacja: 2022-10-11, 22:40
Kościół św. Franciszka w Zabrzu Fot. Facebook/ Parafia św. Franciszka
Kościół św. Franciszka w Zabrzu Fot. Facebook/ Parafia św. Franciszka
Zarzut dotyczący złośliwego przeszkadzania publicznemu wykonywaniu aktu religijnego usłyszał w prokuraturze 39-latek, który w niedzielę odpalił petardę podczas mszy w kościele św. Franciszka w Zabrzu. Podejrzany, który w chwili incydentu był pijany, wyraził skruchę. Trafił pod dozór policji.

O wykonanych we wtorek czynnościach z udziałem 39-latka poinformowali PAP przedstawiciele zabrzańskiej prokuratury i policji.

"Podejrzanemu przedstawiono zarzut popełnienia przestępstwa z art. 195 par. 1 Kodeksu karnego (złośliwego przeszkadzania publicznemu wykonywaniu aktu religijnego Kościoła – PAP). Uznaliśmy jednocześnie, że był to czyn charakterze chuligańskim – został popełniony publicznie, z błahego powodu" - powiedział PAP prokurator rejonowy z Zabrzu Wojciech Czapczyński.

Za przestępstwo z art. 195 grozi grzywna, kara ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2. W przypadku uznania danego czynu za chuligański sąd wymierza karę w wysokości nie niższej od dolnej granicy zagrożenia ustawowego zwiększonego o połowę.

Jak poinformował prok. Czapczyński, podejrzany przyznał się do winy i wraził skruchę. "Sam nie wie, dlaczego tak postąpił. Mówił, że najprawdopodobniej dlatego, że był pod wpływem alkoholu" - dodał.

Przedstawienie zarzutu poprzedziły przesłuchania świadków i analiza kościelnego monitoringu. Jak przekazują policjanci, mężczyzna wchodząc do kościoła zachowywał się jak wierni, którzy przyszli na mszę – po wejściu do świątyni przeżegnał się i przyklęknął.

Podczas kazania skierował się za ołtarz – gdzie wierni przechodzą podczas mszy, by złożyć ofiarę - i po chwili odpalił petardę, a następnie spokojnie wyszedł ze świątyni. Kościół opuściła też część zaniepokojonych hukiem wiernych; po chwili wrócili i msza była kontynuowana. Prokuratura oceniła, że po odpaleniu petardy nie doszło do paniki, w kościele zapanował natomiast "lekki chaos". Mężczyzna został zatrzymany po krótkim pościgu przez wezwanych policjantów. Był nietrzeźwy, miał blisko 2 promile alkoholu w organizmie.

Prokuratura analizowała też tę sprawę pod kątem narażenia wiernych na niebezpieczeństwo – uznała, że do tego nie doszło, petarda wybuchła w miejscu, w którym był jedynie sprawca, nie było też żadnych zniszczeń. 39-latek jest znany policji – był już notowany m.in. za przestępstwa związane z narkotykami.(PAP)

autor: Krzysztof Konopka

mar/