W rozmowie z TVN24 Tusk odniósł się do ujawnienia przez Prokuraturę Krajową protokołów z zeznań Marcina W. - wspólnika biznesowego Marka Falenty. Falenta - współwłaściciel firmy sprowadzającej węgiel z Rosji - został skazany za organizację w latach 2013-2014 podsłuchów najważniejszych osób w państwie.
Protokoły opublikowane zostały w środę wieczorem, w reakcji, jak zapowiadał minister sprawiedliwości, prokurator generalny Zbigniew Ziobro, na wypowiedź szefa PO o konieczności powołania komisji śledczej, która miałaby wyjaśnić, na czym polega wpływ rosyjskich służb na energetyczną politykę PiS-u. Tusk mówił o tym po poniedziałkowej publikacji tygodnika "Newsweek" dotyczącej zeznań Marcina W. w kwestii przekazania Rosjanom nagrań z podsłuchów. W opublikowanych w środę protokołach są zapisane m.in. zeznania Marcina W. w których utrzymuje on, że wręczył łapówkę synowi Donalda Tuska - Michałowi.
Tusk powiedział, że minister odpowiedzialny za wymiar sprawiedliwości używa prokuratury, by atakować rodzinę lidera opozycji. "To są, nomen omen, klasyczne rosyjskie metody: lider opozycji chce ujawnić pewne bardzo złe dla władzy powiązania, a ta władza odpowiada: zostaw to, bo zabierzemy się za ciebie i za twoją rodzinę. Te metody w niektórych miejscach na świecie się sprawdzają, w Polsce się nie sprawdzą" - stwierdził.
Tusk przyznał, że jest to dla niego przykre doświadczenie z rodzinnego punktu widzenia, ale on na pewno nie da się zastraszyć.
"Minister Ziobro musi o tym wiedzieć, że jeśli nie dziś, to jutro cała prawda wyjdzie na jaw, wszystko zostanie wyjaśnione i odpowiedzialni - w tym minister Ziobro - zostaną rozliczeni, także za te metody, jakie dzisiaj stosują wobec opozycji" - oświadczył szef PO.
Podkreślał przy tym, że przez wiele lat prokuratura nie zajęła się kluczowym z punktu widzenia bezpieczeństwa państwa wątkiem, jakim były wpływy rosyjskich służb i rosyjskiego biznesu na polską gospodarkę i energetykę, w tym na "gigantyczny" import węgla z Rosji. "PiS - w tym minister Ziobro - są bezpośrednio odpowiedzialni za uzależnienie Polski od rosyjskiego węgla. Tutaj dane są dla nich bezlitosne. To musimy dzisiaj bezdyskusyjnie wyjaśnić" - dodał.
Na pytanie, czy zeznania Marcina W. są wiarygodne, Tusk odpowiedział, że nie jest jego rolą ocenianie wiarygodności świadków i ich zeznań. "Ja tylko wiem, że Polska i Polacy muszą się dowiedzieć, dlaczego PiS wspólnie - mimo woli, czy planowo - z Rosjanami doprowadził do tak tragicznego i dramatycznego w skutkach kryzysu węglowego. To jest istota tego problemu i do tej prawdy będziemy dążyć" - oświadczył były premier.
"Nie pan i nie ja jesteśmy od tego, żeby wyjaśnić, które z zeznań są prawdziwe, które są nieprawdziwe, w jaki sposób doszło do tych supłów wzajemnych relacji między rosyjskimi służbami a PiS-em i tym biznesem węglowym w Polsce" - dodał szef PO.
Tusk chce komisji śledczej, która zbadałaby wpływ rosyjskich służb na energetyczną politykę PiS
Pytany, czy nadal chce powołania komisji śledczej w tej sprawie, Tusk odpowiedział, że "zdecydowanie tak". "Domyślam się, że władza - szczególnie ta władza, która upada - będzie szukała różnych sposobów, żeby próbować szantażu, przestraszyć mnie, czy innych liderów opozycji. To się nie uda. Nic mnie nie odwiedzie od głównego celu, jakim jest uwolnienie Polski od tej władzy i nie dam się zastraszyć żadnymi metodami" - powiedział Tusk.
"Jeśli powstanie komisja śledcza, to mam nadzieję, że będziemy w stanie wyjaśnić przynajmniej część tego bardzo niebezpiecznego procederu węglowego, tę wielką aferę węglową. Jeśli nie powstanie, to powiem tak: panie Kaczyński i panie Ziobro, jeśli zablokujecie powstanie tej komisji śledczej, to tak naprawdę podpisujecie na siebie wyrok opinii publicznej, że macie jakieś powody, żeby bać się prawdy i macie jakieś powody, żeby za wszelką cenę coś ukryć, także metodą szantażu" - powiedział były premier.
W poniedziałek tygodnik "Newsweek" napisał, że Marcin W. zeznał w śledztwie dotyczącym spółki zajmującej się sprowadzaniem do Polski węgla z Rosji, której współwłaścicielem był Falenta, że zanim taśmy nagrane w restauracji "Sowa i Przyjaciele" wstrząsnęły polską sceną polityczną, trafiły w rosyjskie ręce, a "prokuratura wszczyna śledztwo, ale unika wątku szpiegostwa" w tej sprawie.
We wtorek Tusk, odnosząc się do publikacji "Newsweeka" dotyczącej zeznań Marcina W. stwierdził, że tylko komisja śledcza, niezależna od ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry i prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, mogłaby wyjaśnić, na czym polega wpływ rosyjskich służb na energetyczną politykę PiS-u.
W reakcji na słowa szefa PO minister sprawiedliwości, prokurator generalny Zbigniew Ziobro zapowiedział upublicznienie protokołów dotyczących zeznań Marcina W. Zostały one opublikowane na stronie Prokuratury Krajowej w środę wieczorem. Wynika z nich m.in. że Marcin W. zeznawał (w 2017 i 2018 r.) iż wręczył łapówkę w wysokości 600 tys. euro M.T., "synowi byłego premiera". Miało to mieć miejsce w 2014 r. i jak zeznawał Marcin W., pieniądze włożył do reklamówki ze sklepu Biedronka, a miała to być "prowizja za zgodę" ówczesnych władz na transakcję dotyczącą sprowadzania węgla z Rosji. Michał Tusk oświadczył w środę, że to "totalne bzdury", że nie poznał Marka Falenty ani Marcina W. i nigdy też nie był przesłuchiwany w tej sprawie. Wskazał też, że prokuratura protokoły z tymi zeznaniami ma "od lat".
Tusk zapytany przez dziennikarza TVN24, czy widział i dostał kiedykolwiek reklamówkę z 600 tys. euro, odpowiedział, że "nie widział takiej kwoty pieniędzy". "Nie jestem dzisiaj w nastroju do żartów, nawet jeśli to, co wyprawia minister Ziobro wydaje się groteskowe, naruszające wszystkie normy i obyczaje, to jednak trudno z tego robić kabaret, bo to jest bardzo poważna sprawa" - powiedział. (PAP)
Autorka: Aleksandra Rebelińska
js/