Wiceszef aktywów państwowych, poseł SP Jan Kanthak i wiceszef klimatu i środowiska, poseł SP Jacek Ozdoba we wtorek podczas konferencji prasowej domagali się od szefa Platformy Obywatelskiej Donalda Tuska wyrzucenia z klubu parlamentarnego KO Grzegorza Napieralskiego.
Wniosek posłów SP ma związek z wtorkową publikacją "Super Expressu", według którego spółka MM Group kontrolowana przez wspólnika Marka Falenty Marcina W., dokonała co najmniej dwóch wpłat na stowarzyszenie żony Napieralskiego; po ujawnieniu zeznań W. poseł PO zdecydowanie odcinał się od powiązań finansowych z hochsztaplerem.
"Liczymy, że praworządność, o której tak często mówią politycy PO, o której tak często mówi Donald Tusk zafunkcjonuje w szeregach jego własnej partii. Jako Solidarna Polska w świetle dzisiejszych doniesień +Super Expressu+ domagamy się, aby Donald Tusk podjął decyzję o wyrzuceniu z klubu parlamentarnego PO Grzegorza Napieralskiego, co do którego są poważne wątpliwości na podstawie i zeznań i dzisiejszej publikacji SE" - powiedział Kanthak.
Ozdoba podkreślił, że w związku z domniemaną pomocą Napieralskiego przy "pacyfikacji" posłanki B. w zamian za przelanie pieniędzy na konto fundacji, w której zarządzie jest żona Napieralskiego, "mamy do czynienia z możliwością popełnienia przestępstwa".
"PO powinna wyrzucić Napieralskiego, bo mamy do czynienia z czymś, co jest rzeczą zupełnie skandaliczną" - dodał polityk.
Jak zaznaczył, SP jest za powołaniem komisji ws. afery podsłuchowej. "Uważamy, że przed taką komisją wszystkie wątki powinny zostać wyjaśnione, tak samo jak korupcja pana Michała Tuska, pana Donalda Tuska czy Grzegorza Napieralskiego".
W odtajnionych przez prokuraturę zeznaniach Marcin W. opowiadał m.in. o swoich rzekomych przyjacielskich relacjach z Grzegorzem Napieralskim, przewodniczącym Sojuszu w latach 2008-11 i kandydatem tej partii na prezydenta w roku 2010.
"Zwróciłem się w związku z tym do Grześka Napieralskiego, którego poznałem dość blisko gdzieś w 2013 r. Poznały się też nasze żony. Byliśmy razem na wakacjach w hotelu (...) pod Rawą Mazowiecką w większym gronie. On wielokrotnie pożyczał ode mnie pieniądze. Nie oddawał ich. Nie mam żadnych do niego o to pretensji. Nie oczekiwałem ich zwrotu" – opowiadał śledczym W.
"Nie mam na to żadnych potwierdzeń. Też w 2013 r. lub 2014 r. powiedziałem mu o tych moich problemach z poseł B. (Anną Bańkowską - PAP). On powiedział, że mi ją »spacyfikuje«, ale muszę przelać na konto fundacji »Harfa Dzieciom«, w której to na harfie grały jego córki bądź córka, kwotę 30 lub 20 tys. zł" – zeznawał.
"Ja dokonałem takiego przelewu z rachunku firmowego SkładówWęgla.pl lub z MM Group. Po tym B. przestała się nas czepiać i nie rozmawiałem już z nią. G. N. nie mówił mi potem, czy to załatwił, czy nie, jednak ja przy jakiejś okazji podziękowałem mu za to. Przecież byliśmy przyjaciółmi do »mojej ostatniej złotówki«, jak to się mówi" – mówił.
W piątek Napieralski powiedział, że publikacja zeznań Marcina W., bez publikacji jego własnych zeznań w tej sprawie, jest "manipulacją".
"Manipulacja polega na tym, że wczoraj pojawiły się zeznania tylko jednej strony, a moje już nie" - powtarzał Napieralski. "Nie mam sobie nic do zarzucenia w tej sprawie. Jako politycy poznajemy wiele osób w ciągu roku i mogą się pojawiać osoby złe" - dodał. (PAP)
Autor: Adrian Kowarzyk
kw/