Była członek zarządu województwa śląskiego: nie zniszczyłam żadnych dokumentów

2022-11-30 22:25 aktualizacja: 2022-12-01, 07:28
Izabela Domagała. Fot. PAP/Tomasz Wiktor
Izabela Domagała. Fot. PAP/Tomasz Wiktor
Ani w poniedziałek 21 listopada ani przez poprzednie cztery lata nie zostały zniszczone przeze mnie żadne dokumenty – zapewniła w przesłanym PAP w środę wieczorem oświadczeniu b. członek zarządu woj. śląskiego Izabela Domogała.

We wtorek wieczorem podobne oświadczenia przesłała PAP druga b. członek zarządu woj. śląskiego Beata Białowąs.

Sprawa wiąże się z informacjami Urzędu Marszałkowskiego Woj. Śląskiego o prowadzonym przez wewnętrzną komisję postępowaniu, które ma wyjaśnić sprawę zniszczonych dokumentów, znalezionych w urzędowej toalecie krótko po tym, gdy w regionalnym sejmiku doszło do zmiany władzy. O sprawie pierwszy napisał regionalny portal slazag.pl. Początkowo mowa była o kilku workach ze zniszczonymi dokumentami. "Nie kilka, a kilkanaście worków zniszczonych dokumentów odnaleziono w Urzędzie Marszałkowskim Województwa Śląskiego po tym, gdy PiS straciło władzę w regionie" - podał portal.

We wtorkowej rozmowie z PAP rzecznik Urzędu Marszałkowskiego Sławomir Gruszka informował, że wątpliwości wzbudziło 15 worków dokumentów. Dodał, że sprawę wyjaśnia obecnie wewnętrzna komisja z udziałem sekretarza województwa.

12 worków, znalezionych przez sprzątaczkę w toalecie, zawierało zniszczone już dokumenty. W trzech kolejnych workach znaleziono dokumenty, które były w całości. „Zawartość tych trzech worków wskazywała, że były to rzeczy od pani (b. członek zarządu województwa, Izabeli - PAP) Domogały. Było tam kilka dokumentów, które powinny być zarchiwizowane” - powiedział rzecznik.

„Inny z członków zarządu, pani Beata Białowąs (b. członek zarządu województwa, związana z Solidarną Polską - PAP), dopytywała o niszczarkę. Część dokumentów była przygotowana do zniszczenia w punkcie poligraficznym. One też zostały zabezpieczone. Trwa próba zweryfikowania, co było w tych 12 workach, gdzie były zniszczone dokumenty” - poinformował Sławomir Gruszka.

W środę wieczorem Izabela Domogała przesłała oświadczenie jako „oskarżona publicznie w mediach o rzekome niszczenie dokumentów po odwołaniu zarządu woj. śląskiego”.

Domagała: z przykrością muszę odnieść się do kulis odwołania zarządu z 21 listopada

„W dniu 21 listopada br. ani przez ostatnie cztery lata nie zostały zniszczone przeze mnie żadne dokumenty. Jako urzędnik z piętnastoletnim stażem informuję, że wszystkie dokumenty wpływające do urzędu i wypływające z niego, rejestrowane są w elektronicznym Systemie Obiegu Dokumentów i w każdym momencie mogą zostać odtworzone” – wskazała Domogała.

„Niszczarki zainstalowane w niemal każdym urzędzie i biurze służą pracownikom do niszczenia notatek i brudnopisów, a widok worków z poniszczonymi kartkami, brudnopisami jest codziennością” - dodała b. członek zarządu.

„Z przykrością muszę odnieść się do kulis odwołania zarządu z 21 listopada. (Marszałek woj. śląskiego) Jakub Chełstowski potraktował swoich najbliższych współpracowników, jak zagrożenie. Nie zachowano procedur przekazania miejsca pracy, nie dano czasu na posprzątanie, zakazano wstępu do gabinetów po 21 listopada choćby po to, żeby zabrać swoje osobiste rzeczy, zablokowano telefony jeszcze przed odwołaniem zarządu” – napisała Domogała.

„Po tygodniu od opuszczenia przeze mnie gabinetu przekazuje się mediom informacje o rzekomych odkrytych workach z dokumentami. Nie posiadam wiedzy kto, jakie dokumenty i kiedy włożył do worków i gdzie te worki zostawił. Od 21 listopada br. aż do dnia dzisiejszego nie sporządzono zgodnie z procedurami protokołów zdawczo odbiorczych” – podkreśliła b. członek zarządu.

Domagała: w mojej ocenie ten atak medialny jest celowym wprowadzanie opinii publicznej w błąd

„W mojej ocenie ten atak medialny jest celowym wprowadzanie opinii publicznej w błąd” - uznała. „Działania Jakuba Chełstowskiego, nie tylko w ciągu ostatnich dni, są dla mnie niezrozumiałe. Szczególnie, trwająca od ponad roku, jego izolacja od pozostałych członków zarządu – niezwoływanie posiedzeń stacjonarnych, brak merytorycznej dyskusji, przenosiny do innego budynku” - oceniła.

„Zarządzanie polegające na pomówieniach, wprowadzaniu atmosfery strachu i odwracaniu uwagi od meritum, Jakub Chełstowski przeniósł z urzędu do mediów” - napisała Domogała. „Ataki na mnie wynikają z insynuacji niepopartych żadnymi dowodami i naruszają moje dobre imię, dlatego będę podejmować zdecydowane kroki prawne, jeśli będą się powtarzać” – zadeklarowała.

Jeszcze we wtorek do zarzutów ws. niszczenia dokumentów odniosła się Beata Białowąs. "W związku z informacjami podawanymi przez Urząd Marszałkowski w Katowicach jakobym zniszczyła urzędową dokumentację po złożeniu rezygnacji z funkcji członka zarządu, informuję, że są to insynuacje nie mające żadnego pokrycia w rzeczywistości" – przekazała PAP.

Jak argumentowała Białowąs, decyzja o przejściu na stronę opozycji przez Chełstowskiego spowodowała, że złożyła ona rezygnację i odeszła z zarządu. "Decyzja ta wiązała się z koniecznością opuszczenia w kilka godzin gabinetu, w którym przebywałam prawie 4 lata" - podkreśliła.

Białowąs: ataki na mnie wynikają z insynuacji niepopartych żadnymi dowodami i naruszają moje dobre imię

"Moje prywatne notatki, zaproszenia, ogólnodostępne raporty, kartki świąteczne, kartki z życzeniami, czy stare gazety, foldery, nie są dokumentami, które wymagają archiwizowania. Nie są to dokumenty, w rozumieniu instrukcji kancelaryjnej. W związku z tym, moim obowiązkiem było uporządkowanie stanowiska pracy i zniszczenie zbędnych dokumentów" - dodała Białowąs.

"Część dokumentów, które nie zostały zniszczone, zostały umieszczone w osobnym pudle, a następnie poprosiłam pracownika urzędu o przekazanie tej informacji sekretarzowi urzędu, żeby podjęto decyzję o dalszej procedurze z dokumentami, które nie zostały zniszczone" - przekazała Białowąs.

"Ataki na mnie wynikają z insynuacji niepopartych żadnymi dowodami i naruszają moje dobre imię, dlatego będę podejmować zdecydowane kroki prawne, jeśli będą się powtarzać" - zapowiedziała.

Rzecznik urzędu marszałkowskiego we wtorek wyjaśniał, że w przypadkach takich jak te – gdy członkowie zarządu kończą pracę z dnia na dzień – zgodnie z procedurami powinna zostać powołana komisja złożona z członków różnych departamentów i sekretarza urzędu, która zabezpiecza dokumentację, a następnie weryfikuje, które z nich mają być zarchiwizowane.

„W tym przypadku stało się inaczej - worki ze zniszczonymi już dokumentami zostały znalezione rano w toalecie przez panią, która tam sprzątała” - przyznał Gruszka.

Ponad tydzień temu Prawo i Sprawiedliwość straciło większość w Sejmiku woj. Śląskiego. Po utworzeniu przez marszałka regionu Jakuba Chełstowskiego i trojga innych dotychczasowych radnych PiS klubu "Tak! Dla Polski", głosowali oni z dotychczasową opozycją, wybierając nowy zarząd województwa. Stanowisko stracił m.in. wybrany z listy Koalicji Obywatelskiej wicemarszałek Wojciech Kałuża, którego porozumienie z PiS przed czterema laty dało tej partii władzę w regionie.(PAP)

Autor: Mateusz Babak

dsk/