To już kolejny raz, kiedy Tomasz Lis trafił do placówki, którą kieruje Łukasz Szumowski. O tym, że były redaktor naczelny "Newsweeka" przebywa w Centrum Zaburzeń Rytmu Serca poinformował sam zainteresowany we wpisie na Twitterze.
Z wpisu wynika, że pobyt w szpitalu nie zagraża jego życiu. "Melduje pełną gotowość przed jutrzejszym meczem" - oświadczył dzień przed spotkaniem Polski z Argentyną.
W połowie października dziennikarz przekazał, że miał czwarty udar: "Miałem udar. Jestem na erce udarowej jednego z warszawskich szpitali. Podobno już żyję, choć w nocy nie było to takiej pewne. Co dalej zdecydują lekarze. Wszystkich pozdrawiam" - napisał na Twitterze. Lis pierwszy udar przeszedł w 2015 r. kolejny w 2017 r., trzeciego udaru doznał w połowie grudnia 2019 r.
Jak później poinformował, specjalistom z Aniana udało się ustalić przyczynę tak licznych udarów, które u niego występują.
"Serdecznie dziękuję zespołowi Neurologii I Instytutu Psychiatrii i Neurologii w Warszawie, którzy poradzili sobie z moim udarem i z profesjonalnym zespołem kliniki zaburzeń rytmu serca prof. Ł. Szumowskiego instytutu kardiologii w Aninie, którzy odkryli przyczynę moich udarów" - napisał pod koniec października.
Poinformował też wówczas, że za kilka tygodni wraca do ośrodka, "by serce finalnie zacerować".
O Lisie było ostatnio głośno w związku z jego odejściem z "Newsweeka". W mediach pojawiły się głosy zarzucające byłemu naczelnemu tygodnika mobbing.
W lipcu kontrolę w redakcji "Newsweeka" przeprowadziła Państwowa Inspekcja Pracy. Według jej ustaleń procedury anytymobbingowe w firmie działały sprawnie. Wydawnictwo wniosło o utajnienie wyników kontroli w "Newsweeku".
Postępowanie wszczęła też warszawska Prokuratura Okręgowa.
Źródło: wiadomosci.gazeta.pl, se.pl, PAP
mmi/