W wywiadach dla radia WABC i dziennika "New York Post" Santos po raz pierwszy wyznał publicznie, że sfabrykował niektóre fakty dotyczące m.in. swej edukacji i zatrudnienia.
"Nie jestem przestępcą. Ani tutaj, ani za granicą, w świetle żadnej jurysdykcji na świecie nigdy nie popełniłem żadnego przestępstwa. (…) Nie jestem przestępcą, który dokonał defraudacji w całym kraju, wymyślił tę fikcyjną postać i startował do Kongresu. Jestem tu od dawna. To znaczy, wielu ludzi mnie zna. Wiedzą, kim jestem. Robili ze mną interesy" - powiedział Santos w rozmowie z WABC.
Jak zaznaczył, nie zamierza się usprawiedliwiać, ale wiele osób przesadza w swoich życiorysach, albo trochę coś przekręca. Dodał jednak, że nie twierdzi, że jest niewinny.
Santos przyznał, że nigdy nie pracował bezpośrednio dla firm finansowych Citigroup i Goldman Sachs, co wcześniej sugerował. Pracę dla nich, podkreślił, wykonywała jego firma.
Był to "zły dobór słów" – wyjaśnił w rozmowie z „New York Post”. Ujawnił też, że nie ukończył żadnego college'u ani uniwersytetu, choć twierdził, że zdobył tytuły naukowe z Baruch College i New York University.
"Nie ukończyłem żadnej instytucji szkolnictwa wyższego. Jestem zażenowany i przepraszam, że ubarwiłem swój życiorys. (…) Robimy w życiu głupie rzeczy" – powiedział.
Przepraszał także za to, jeśli kogoś rozczarował.
Według CNN sprzeczne z źródłami były też twierdzenia Santosa, że jego dziadkowie "przeżyli Holokaust" jako ukraińscy żydowscy uchodźcy z Belgii.
W listopadowych wyborach Santos pokonał Demokratę Roberta Zimmermana w okręgu obejmującym część dzielnicy Queens oraz Long Island.
CNN podała, że przywódcy GOP w Izbie Reprezentantów, a także w Krajowym Republikańskim Komitecie Kongresowym (NRCC) nie odpowiedzieli na prośby o komentarz w sprawie Santosa.
Z Nowego Jorku Andrzej Dobrowolski (PAP)
mar/