W Buffalo i okolicy spadło ponad 130 cm śniegu. Zamieć zerwała linie energetyczne. Pierwsi respondenci nie byli w stanie odpowiedzieć na setki wezwań na telefony alarmowe.
Jak podaje CNN np. Sha'Kyra Aughtry ruszyła w trakcie śnieżycy na pomoc przemarzniętemu na ulicy mężczyźnie. Jej chłopak wniósł 64-letniego Joe White’a do domu. Użyli m.in. suszarki, aby stopić lód z jego czerwonych i pokrytych pęcherzami rąk.
„Ponieważ nie miała doświadczenia w opiece medycznej, wzywała pogotowie ratunkowe, ale na próżno. Dlatego sama troszczyła się o jego bezpieczeństwo” – zauważyła CNN.
Wyjaśniła, że kobieta błagała też o pomoc na Facebooku. Wraz z kilkoma pomocnikami, którzy odśnieżyli najpierw dom, odwiozła White’a z odmrożeniami 4. stopnia do szpitala. Dochodzi do siebie na oddziale intensywnej terapii.
O pomocy obcych ludzi będącym w potrzebie informował „Buffalo News”. Nie zawsze nie kończyło się to szczęśliwie.
Jak wyjaśnił Antwaine Parker, jego 63-letnia matka Carolyn Eubanks była podłączona do aparatu tlenowego, ale przerwano dostawy prądu. Ekipy ratunkowe nie były w stanie zaoferować wsparcia. Parker i jego przyrodni brat usiłowali doprowadzić ją do samochodu. Kiedy zasłabła przyjął ich do domu obcy mężczyzna, ale niestety nie zdążyli kobiety odratować.
W środę pierwsi ratownicy chodzili od drzwi do ludzi, do których nie mogli dotrzeć wcześniej. Pracownicy pogotowia sprawdzali miejsca wezwań alarmowych, a Gwardia Narodowa domy w dzielnicach, które straciły dostawy energii elektrycznej.
"Obawiamy się, że są jeszcze osoby, które mogły zginąć, mieszkając samotnie (…) lub wciąż nie mają prądu" – ostrzegał przedstawiciel władz hrabstwa Erie, Mark Poloncarz.
Według komunikatu Gwardii Narodowej w środę 580 jej funkcjonariuszy przebywało w rejonie Buffalo. Od wtorku uratowali co najmniej 86 osób.
Departamentu Policji w Buffalo tweetował w środę o zgłoszeniach o szabrownictwie. 9 osób aresztowano. "To straszne, że podczas gdy mieszkańcy naszej społeczności ginęli, ludzie plądrują" - powiedział burmistrz Byron Brown. Zaznaczył, że są to jednostki.
Z Nowego Jorku Andrzej Dobrowolski (PAP)
mmi/