Szef rządu podczas poniedziałkowego Q&A na Facebooku został zapytany, o emerytury stażowe. "Czy po 40-45 latach pracy zawodowej, składkowej, mamy pracować do śmierci na tych, którzy pracowali 10, 15, 20 lat ? Gdzie jest sprawiedliwość?" - zapytano premiera.
"To nasi poprzednicy spowodowali, że - wbrew swoim wcześniejszym obietnicom - wiek emerytalny został podniesiony dla kobiet o 7 lat, a dla pracujących na wsi o 12 lat, zaś dla mężczyzn o 2 lata" zwrócił uwagę szef rządu.
"Obiecaliśmy, że wrócimy z wiekiem emerytalnym z 67 na 65 dla mężczyzn i 60 dla kobiet" - powiedział Morawiecki. Jak zaznaczył, "my wprowadziliśmy 13. emerytury, aby ulżyć seniorom". "14. emeryturę w tym roku wprowadzimy na stałe" - zapowiedział premier Morawiecki.
Zwrócił uwagę, że wprowadzono: emeryturę matczyną, kwotę wolną od podatku dla emerytów; 2,5 tys. emerytury miesięcznie". "My wypełniliśmy nasze zobowiązania i obietnice" - zastrzegł szef rządu.
Premier Morawiecki powiedział, że osoby, które pracowały 5-10 lat, mają bardzo niską emeryturę. "Wielkość emerytury zależy od ilości lat składkowych. Dlatego ten, kto zostaje na rynku pracy i pracuje dłużej, jest w stanie uzbierać więcej środków na emeryturę" - wyjaśnił. "Jesteśmy partią wolnościową. Wybór zostawiamy ludziom. Zachęcamy tych, którzy mogą, którzy chcą pracować, ale do niczego nie zmuszamy" - zastrzegł szef rządu.
Zaznaczył, że w Polsce ustawowy wiek emerytalny jest jednym z najniższych w Europie. "Przez emerytury stażowe on by się jeszcze obniżył" - powiedział premier.
Wspomniał, że - według danych - ludzie żyją w Polsce coraz dłużej. "Ten trend zakłócił tylko czas pandemii" - dodał.
Zastrzegł, że "kwestia emerytur stażowych wymaga szczerego przedyskutowania". "Myślę, że jeśli związkowcy przeanalizują to, co zrobiliśmy dla strony społecznej, dla związków zawodowych, dla pracowników, to w ogromnej większości docenią to" - stwierdził szef rządu. Jako przykład podał płacę minimalną i stawkę minimalną godzinową.
"Tusk może sobie pluć w brodę, że nie skorzystał z moich rad"
Szef rządu został zapytany, dlaczego w przeszłości był doradcą ekonomicznym rządu Donalda Tuska. Morawiecki odparł, że wówczas był prezesem jednego z banków; mieliśmy też do czynienia z wielkim kryzysem finansowym. "Mogłem dobrze doradzić w prowadzeniu gospodarki tej ekipie, na czele której wtedy stał właśnie Donald Tusk" - mówił premier.
"Myślę, że to on przede wszystkim może sobie pluć w brodę, że z dobrych, bardzo dobrych rad dotyczących uszczelnienia systemu budżetowego wtedy nie skorzystał" - dodał.
Morawiecki podkreślił, że był wychowany w etosie państwowca. "Osoby, która pomaga, stara się jak najlepiej pomagać w rządzeniu, zarządzaniu państwem, trudnymi procesami. Nie żałuję tego. Uważam, że warto było wtedy skorzystać z tych dobrych sugestii, które również ja wtedy miałem, jako jeden ze współpracowników w Radzie Gospodarczej" - powiedział.
Morawiecki jako prezes Banku Zachodniego WBK zasiadał w Radzie Gospodarczej przy premierze i doradzał Donaldowi Tuskowi w latach 2010-2012.
Premier o wybuchu granatnika w Komendzie Głównej Policji: to był nieszczęśliwy przypadek
"Wszyscy policjanci, a szczególnie komendant główny policji powinni być poddawani szczególnemu nadzorowi w kwestii procedur bezpieczeństwa i nadzoru nad nimi" - powiedział premier Mateusz Morawiecki pytany przez internautę o wybuch granatnika w Komendzie Głównej Policji.
Szef rządu zapewnił, że trwa weryfikacja procedur bezpieczeństwa, także pod kątem niedociągnięć.
"Szczegóły są dopiero opracowywane, ale wszystko wskazuje na to, że był to nieszczęśliwy przypadek związany z prezentem otrzymanym na Ukrainie" - zapewnił premier.
"Orlen nie zawyżał cen paliw"
Szef rządu był pytany m.in. o to, czy PKN Orlen zawyżał ceny paliw na swoich stacjach. Mateusz Morawiecki zapewnił, że płocki koncern nie zawyżał cen paliw. Zwrócił uwagę, że dzięki temu, że mamy duży koncern multienergetyczny możemy taniej kupować ropę.
Premier mówił, że to szczególnie widać on nowego roku, kiedy kontraktowana kilka tygodni temu ropa z Arabii Saudyjskiej i innych państw "przekłada się na niższe koszty benzyny".
Morawiecki dodał, że cena benzyny na polskich stacjach zależy również od tego, czy złoty jest słaby czy silny, Zwrócił uwagę, że paliwa mogą być tańsze właśnie dzięki mocniejszej polskiej walucie. Ropa kupowana jest za dolary.
"Niestety ani Orlen, ani państwo nie jest wyłącznym kowalem własnego losu co do cen" - wskazał.
Premier wyjaśnił, że z punktu widzenia państwa, na ceny można wpływać wysokością podatków, z kolei taki koncern jak Orlen - poprzez politykę cenową.
Podkreślił jednak, że nie wolno zapominać o tym, że ceny ropy a w konsekwencji paliw na polskich stacjach zależą przede wszystkim od zewnętrznych okoliczności.
Premier Morawiecki: już od marca, kwietnia tego roku inflacja będzie się obniżać
Szef rządu pytany o to, kiedy inflacja zacznie się obniżać zaznaczył, że "nie jest jasnowidzem".
"Wiele analiz i ekspertyz wskazuje na to, że już od marca, kwietnia tego roku, będziemy mieli do czynienia z obniżającą się inflacją. Będzie ona wyhamowana i w kolejnych miesiącach będzie dążyć w kierunku inflacji jednocyfrowej" - powiedział. Szef rządu przypomniał, że wprowadzone były tarcze antyinflacyjne i osłonowe, które złagodziły "ból inflacji".
Zwrócił uwagę, że inflacja jest ogólnoświatowym zjawiskiem. Jak ocenił, zakończenie wojny na Ukrainie sprawiłoby, że inflacja byłaby w szybszym trendzie spadkowym, bo spadłyby ceny surowców.
Premier był też pytany o nowy termin naboru dopłat do producentów trzody chlewnej i wysokości dopłat bezpośrednich dla rolników. Szef rządu przypomniał, że już się odbył jeden nabór wniosków o dopłaty do producentów trzody chlewnej, w tym do loch. Dodał, że kolejne programy będą kontynuowane. Zapewnił również, że 97 proc. polskich rolników, którzy mają gospodarstwa do 30 hektarów, a w przyszłości do 50 ha, "już dziś mają możliwość wyższych dopłat" bezpośrednich do hektara, niż unijni rolnicy.
"Zrobiliśmy to, zgodnie z obietnicą od tego roku rolnicy polscy mający gospodarstwa do 30 hektarów ma takie same, lub wyższe dopłaty bezpośrednie do hektara, niż średnia unijna" - podkreślił.
"Ceny kredytów są za wysokie"
Szef rządu był pytany m.in. o to, dlaczego w Polsce mamy najdroższe kredyty hipoteczne w Europie. "Nie wiem, czy najdroższe, ale załóżmy, że jedne z najdroższych w Europie" - przyznał premier.
Mateusz Morawiecki przekazał, że wraz z prezes PiS Jarosławem Kaczyńskim podnoszą oni tę kwestię "w bezpośrednich rozmowach z decydentami". "Szanując oczywiście ład korporacyjny, szanując wszystkich decydentów, ale apelujemy o to, aby ten spread pomiędzy marżą depozytową a marżą kredytową - w tym na kredyty hipoteczne - nie był tak wysoki" - dodał.
Premier przypomniał, że sam przez blisko 10 lat był prezesem banku, ale "takich spreadów (jak obecnie - PAP) nie pamiętam, takich wielkich rozdźwięków pomiędzy zerowymi de facto stopami procentowymi (...) między oprocentowaniem depozytów, a oprocentowaniem kredytów. Takich czasów nie pamiętam. Zgadzam się z panem (zwracając się do zadającego pytanie - PAP), to są za wysokie te ceny kredytów, powinny być niższe" - powiedział.
Morawiecki zwrócił uwagę, że dlatego również polski rząd wyszedł z inicjatywą i zaprezentowano założenia programu "Pierwsze Mieszkanie". Zapowiedziany w połowie grudnia program miałby ruszyć od 1 lipca 2023 r. Będzie skierowany do osób, które chcą kupić pierwsze mieszkanie. Zgodnie z zapowiedziami MRiT program będzie zawierać dwa elementy. Pierwszym z nich jest "bezpieczny kredyt 2 proc.". Będzie mogła go uzyskać osoba do 45. roku życia, która nie ma i nie miała mieszkania, domu ani spółdzielczego prawa do lokalu lub domu. W przypadku małżeństwa lub rodziców co najmniej jednego wspólnego dziecka, warunek wieku i "pierwszego mieszkania" spełnić będzie musiało przynajmniej jedno z nich.
Budżet państwa przez 10 lat ma dopłacać różnicę między stałą stopą ustaloną w oparciu o średnie oprocentowanie kredytów o stałej stopie w bankach kredytujących (aktualne na dzień ustalenia wysokości oprocentowania stałą stopą kredytową w dniu udzielenia kredytu i po pięciu latach) a oprocentowaniem kredytu zgodnie ze stopą 2 proc. Maksymalna wysokość kredytu to 500 tys. zł, a w przypadku małżeństw lub rodziców z co najmniej jednym dzieckiem – 600 tys. zł na lokale na rynku pierwotnym i wtórnym.
Szef rządu: kara śmierci za najcięższe przestępstwa powinna być dopuszczalna
Premier Mateusz Morawiecki zapytany został między innymi o przywrócenie kary śmierci w przypadku najcięższych przestępstw, w tym zdrady stanu. Jak argumentował internauta zadający pytanie, takie przestępstwo popełnia rząd Zjednoczonej Prawicy poprzez "grabież polskiego mienia" i "sprowadzanie obywateli do rangi niewolników".
Szef rządu odpowiedział, że to podczas rządów Platformy Obywatelskiej sprzedawano polskie przedsiębiorstwa. "Jeśli chodzi o grabież, to nasi konkurenci są w tym bezkonkurencyjni. My natomiast zrobiliśmy wszystko, żeby zrepolonizować szereg przedsiębiorstw sprzedanych przez Platformę. Choćby niedawno odkupiona została przez PGE PKP Energetyka, takie wielkie, bardzo ważne przedsiębiorstwo, które zostało sprzedane w ostatnich latach rządów Platformy Obywatelskiej" - ocenił. Dodał, że podczas rządów PO chciano sprzedawać polskie przedsiębiorstwa Federacji Rosyjskiej.
Odnosząc się do "sprowadzania obywateli do rangi niewolnika" zwrócił uwagę na wysokość płacy minimalnej oraz podwyższenie wieku emerytalnego podczas rządów poprzedników. "My przede wszystkim staraliśmy się i w wiarygodny sposób zrealizować nasze obietnice - przywrócić wcześniejszy wiek emerytalny i podnieść płacę minimalną. Wprowadziliśmy stawkę godzinową" - wymieniał.
Morawiecki przekazał, że w jego opinii karę śmierci "należałoby przemyśleć" i nie postępować pochopnie jak współczesny świat, który szybko chce ją wyeliminować.
"Moim zdaniem kara śmierci za najcięższe przestępstwa powinna być dopuszczalna. Uważam, że to był taki przedwczesny wynalazek lat 90. czy wcześniejszych. W tym względzie również nie zgadzam się z nauką kościoła, bo jestem zwolennikiem kary śmierci" - wyjaśnił.
Premier: mam nadzieję, że parlament przyjmie projekt ustawy o SN
Podczas Q&A szef rządu pytany był m.in. o to, czy "warto dostać KPO za cenę utraty suwerenności". "Nie ma najmniejszej naszej zgody na utratę suwerenności i nie nie ma najmniejszego ryzyka z tym związanego. Rząd Prawa i Sprawiedliwości wytyczył twarde konstytucyjne granice" - odpowiedział Morawiecki.
"Kompromis, który zawarł pan minister (ds. UE Szymon) Szynkowski vel Sęk z Komisją Europejską jest bardzo dobrym kompromisem w tym sensie, że doprowadzi do tego - jeśli będzie przyjęty przez parlament - że środki szeroką falą przypłyną do Polski" - wskazywał premier. Morawiecki zauważył również, że "to, jak zwalczymy te wyzwania gospodarcze, które wokół nas są i wzmocnimy polską armię, to wzmocni polską suwerenność".
Premier wskazywał również, że "prawdziwy wróg jest dziś na Wschodzie". "Dlatego namawiam naszych koalicjantów, by dali sobie spokój z jakimiś drugorzędnymi problemami, ponieważ dziś prawdziwy wróg jest na Wschodzie, prawdziwy wróg to ci, którzy chcą nas pozbawić suwerenności, niepodległości - czyli Rosja" - zaznaczył. "My powinniśmy przede wszystkim zadbać o jak najszybsze wypracowanie kompromisu - mam nadzieję, że parlament przyjmie ustawę wypracowaną przez ministra Szynkowskiego vel Sęka - pójść do przodu, patrzeć na to, co jest najlepsze dla polskiego rozwoju" - zaznaczył Morawiecki.
13 grudnia ub.r. posłowie PiS złożyli w Sejmie projekt nowelizacji ustawy o SN, który, według autorów, ma wypełnić kluczowy "kamień milowy" dla odblokowania przez Komisję Europejską środków z KPO. Założenia projektu były negocjowane podczas rozmów ministra ds. UE Szymona Szynkowskiego vel Sęka w Brukseli.
Dwa dni po złożeniu projektu prezydent Andrzej Duda oświadczył, że nie współuczestniczył w jego przygotowaniu ani nie konsultowano go z nim. Zaznaczył, że nie zgodzi się na rozwiązania godzące w system konstytucyjny oraz nie pozwoli, aby do polskiego systemu prawnego został wprowadzony jakikolwiek akt prawny, który będzie podważał nominacje sędziowskie albo pozwalał komukolwiek je weryfikować. Zaapelował jednocześnie o spokojne i konstruktywne prace parlamentarne nad projektem.
Projektem Sejm miał zająć się jeszcze w grudniu ub.r., ale został on zdjęty z porządku obrad. Zapowiedziano jego konsultacje i prace nad projektem dwóch zespołów legislacyjnych: prezydenckiego oraz rządowego. 16 grudnia prezydent odbył serię konsultacji ws. projektu noweli ustawy o SN: z premierem Mateuszem Morawieckim i marszałek Sejmu Elżbietą Witek, z prezesem NSA Jackiem Chlebnym, a także z ministrem ds. europejskich Szymonem Szynkowskim vel Sękiem.
Negatywnie o założeniach projektu wypowiedział się też minister sprawiedliwość Zbigniew Ziobro. Oświadczył, że resort sprawiedliwości i Solidarna Polska nie zaakceptują projektu o SN w przedłożonej przez PiS formie. Jego zdaniem, proponowane przepisy naruszają konstytucję w wielu miejscach i ingerują głęboko w polską suwerenność. Ziobro poinformował wtedy, że Solidarna Polska oczekuje od premiera spotkania i rozmów o proponowanych przepisach.
Spotkanie takie odbyło się 23 grudnia ub.r. Wiceminister sprawiedliwości Michał Woś (Solidarna Polska) poinformował, że odbędą się kolejne spotkania polityków SP z premierem w sprawie proponowanych zmian. W poniedziałek premier Morawiecki poinformował, że na środę zaprosił prezesa Solidarnej Polski, ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobrę wraz z posłami SP. Chciałbym przedstawić im, jakie korzyści z przyjęcia KPO płyną dla wzrostu gospodarki, liczby miejsc pracy, wynagrodzeń czy inwestycji - powiedział premier.
Zgodnie z projektem, sprawy dyscyplinarne i immunitetowe sędziów będzie rozstrzygał Naczelny Sąd Administracyjny, a nie, jak obecnie, Izba Odpowiedzialność Zawodowej SN. Propozycja nowelizacji przewiduje też poszerzenie zakresu tzw. testu niezawisłości i bezstronności sędziego, który mogłaby inicjować nie tylko strona postępowania, ale także z urzędu sam sąd. Projekt uzupełnia także sposób badania bezstronności sędziego.
Premier o Solidarnej Polsce: mam przekonanie, że będziemy dalej razem
Szef rządu podczas poniedziałkowego Q&A na Facebooku został zapytany, dlaczego toleruje Zbigniewa Ziobrę w rządzie i czy PiS nie skorzystałby na rozstaniu z Solidarną Polską.
Premier Morawiecki odpowiedział, że widział różnego rodzaju analizy socjologiczne i badania, z których wynikało, że rząd PiS miałby wręcz większe poparcie, "gdybyśmy - jak mówił - byli osobno, a nie razem z Solidarną Polską".
"Ale przyznam szczerze, że przede wszystkim decyduje przede wszystkim arytmetyka sejmowa, wspólny program, który w 80 proc. mniej więcej jest podzielany przez obie te formacje należące do Zjednoczonej Prawicy. Dlatego niezależnie od tego, że Solidarna Polska nie zawsze zachowuje się jak roztropny koalicjant, to my tolerujemy i będziemy tolerować nadal tę naszą koalicję" - mówił premier.
"Myślę, że tak dużo dobrego zrobiliśmy w zakresie polityki społecznej, wzmocnienia obronności Polski, przywrócenia elementarnej sprawiedliwości historycznej, przywrócenia elementarnej sterowności Polski w polityce międzynarodowej, że warto było czasem się spierać, kłócić, nie zgadzać; na tym polityka polega bardzo często" - powiedział.
"Mam przekonanie, że będziemy dalej również razem. Oczywiście do tanga trzeba dwojga, zobaczymy jak tam nasi koalicjanci będą się zachowywali, a jestem dobrej myśli" - dodał Morawiecki.
"Nie zgadzam się na relatywizowanie zbrodni wołyńskiej"
Premier poinformował, że kilka godzin wcześniej rozmawiał z premierem Ukrainy Denysem Szmyhalem na temat sprawy upamiętnienie przywódcy ukraińskich nacjonalistów przez Radę Najwyższą Ukrainy. „Wyraziłem swój negatywny stosunek dla wszystkich, którzy na Ukrainie nie rozumieją tego (prawdy o zbrodniach dokonanych przez UPA – PAP) i upamiętniają Banderę” – powiedział premier. Dodał, że w wyniku zbrodni ukraińskich nacjonalistów na Kresach II Rzeczypospolitej zginęło do 100 do 200 tysięcy Polaków. „To było ludobójstwo. Zawsze będziemy walczyli o pamięć. Nie ma we mnie zgody na relatywizowanie tej zbrodni” – podkreślił.
Premier przypomniał także o doświadczeniach swojej rodziny z czasów ukraińskiego ludobójstwa na Kresach. Powiedział, że jego matka w czasie II wojny światowej mieszkała w Stanisławowie. „Jeszcze niedawno opowiadała mi o tych strasznych wspomnieniach. Również pod Stanisławów docierały bojówki UPA. To coś absolutnie strasznego. Na pewno będziemy walczyli o pamięć i prawdę” – powiedział.
Szef rządu przypomniał, że w listopadzie 2022 r. uzyskano zgodę na ponowne rozpoczęcie ekshumacji Polaków zamordowanych na Kresach. „Czekamy aż ta zgoda się zmaterializuje” – mówił.
Podczas poniedziałkowej konferencji prasowej premier Morawiecki został zapytany o upamiętnienie urodzin Stepana Bandery na profilach Rady Najwyższej Ukrainy. W niedzielę, w 114. rocznicę urodzin Stepana Bandery, Rada Najwyższa (parlament) Ukrainy opublikowała na Twitterze zdjęcie naczelnego dowódcy ukraińskich sił zbrojnych gen. Wałerija Załużnego pod portretem przywódcy UPA i przytoczyła kilka cytatów z książek napisanych przez Banderę. „Jesteśmy skrajnie krytyczni wobec jakiegokolwiek gloryfikowania Stepana Bandery, nie może tu być żadnego niuansowania. W następnej rozmowie z premierem Ukrainy Denysem Szmyhalem powiem o tym bardzo, bardzo jednoznacznie” - podkreślił premier Mateusz Morawiecki.
W poniedziałek do uczczenia pamięci ukraińskiego zbrodniarza przez ukraiński parlament odniósł się między innymi szef sejmowej komisji spraw zagranicznych Radosław Fogiel (PiS). „Upamiętnienie Stepana Bandery, odpowiedzialnego za masowe mordy polskiej ludności na wschodnich terenach II RP, na profilu Rady Najwyższej Ukrainy, musi budzić sprzeciw; Ukraina ma dziś nowych, prawdziwych bohaterów” – podkreślił. (PAP)
Autorzy: Rafał Białkowski, Luiza Łuniewska, Michał Boroń, Aleksandra Kiełczykowska, Sylwia Dąbkowska-Pożyczka, Magdalena Gronek
mj/