Jadący z doświadczonym pilotem Maciejem Martonem najstarszy z "klanu Goczałów" prowadził od startu do mety. Drugiego Argentyńczyka Jremiasa Gonzalesa Ferriori wyprzedził o 9.28, a trzeciego Brazylijczyka Rodrigo Luppi de Oliveirę o 11.03. To jego szósty wygrany etap w Rajdzie Dakar - przed rokiem najszybszy był pięciokrotnie.
Marek Goczał objął prowadzenie w klasyfikacji generalnej, detronizując syna, zwycięzcę pierwszego etapu 18-letniego Eryka, który stracił do ojca 24.18 i w klasyfikacji generalnej spadł na czwarte miejsce. Nowy lider o 5.44 wyprzedza de Oliveirę i o 6.57 Gonzalesa Ferriori. Młodszy z braci Goczałów Michał uzyskał w poniedziałek wynik o blisko 35 minut gorszy od Marka.
To nie był udany dzień dla Orlen Teamu. Giemza na początku etapu miał upadek i z powodu kontuzji barku wycofał się z rajdu. Po dwóch dniach zajmował 22. miejsce. Etap wśród motocyklistów wygrał Amerykanin Klein (KTM), który objął prowadzenie w klasyfikacji generalnej. Dotychczasowy lider Amerykanin Ricky Brabec (Honda) spadł na szóste miejsce, ale ma tylko 4,21 straty.
W klasyfikacji generalnej prowadzi Sainz, o 2,12 przed Al-Attiyah i o 24,55 przed Francuzem Mathieu Serradorim (Century). Oprócz Polaka w poniedziałek pecha miał także dotychczasowy wicelider, dziewięciokrotny rajdowy mistrz świata Sebastien Loeb (Hunter), który stracił do zwycięzcy blisko półtorej godziny.
Inny z zawodników Orlen Teamu, jadący quadem Kamil Wiśniewski także dnia nie zaliczy do udanych. Trzeci zawodnik ubiegłorocznego Dakaru był w poniedziałek ósmy, ze stratą 33,56 do zwycięzcy etapu i lidera klasyfikacji generalnej Francuza Alexandre'a Giroud (Yamaha). Po dwóch etapach Polak jest siódmy i traci do Giroud 57,25.
Pod nieobecność rosyjskich Kamazów ciekawa jest rywalizacja w kategorii ciężarówek. Prowadząca dotychczas czeska załoga Martina Macika w Iveco poniosła na drugim etapie duże straty i pozycję lidera objęła Praga innego czeskiego kierowcy Alesa Lopraisa. Najlepszy czas dnia uzyskało holenderskie Iveco, w którym mechanikiem jest dwukrotny triumfator Dakaru Dariusz Rodewald, ale później załoga otrzymała 15 minut kary i spadła na drugie miejsce.
Drugi etap prowadził z Sea Camp do Aluli (589,07, w tym 430 km to odcinek specjalny). We wtorek uczestnicy Dakaru pokonają trasę z Aluli do Hail (669,15 km/447 km).
Ponad sześć godzin straty Przygońskiego na drugim etapie
Zawodnik Orlen Teamu Jakub Przygoński (Mini) na drugim etapie Rajdu Dakar stracił do zwycięzcy Katarczyka Nassera Al-Attiyaha (Toyota) ponad sześć godzin i praktycznie nie ma już szans, aby walczyć o czołową lokatę na mecie imprezy.
Problemy Polaka pojawiły się już na początku etapu, który prowadził z Sea Camp do Aluli (589,07 km, w tym 430 km to odcinek specjalny). Już na czwarty punkt kontrolny jego Mini wjechał z prawie 2-godzinną stratą do czołówki.
Ostatecznie Przygoński został na tym etapie sklasyfikowany na 132. pozycji ze stratą 6:03.45 do zwycięzcy. Po dwóch odcinkach jest 117. ze stratą 6:07.34 do Al-Attiyaha. Jadący Mini Przygoński potrzebował na pokonanie poniedziałkowej trasy ponad 11 godzin, podczas gdy zwycięzcy wystarczyło pięć.
"To był jeden z najtrudniejszych dni spośród moich startów w Dakarze, ale jesteśmy na mecie. Dziś tylko to się liczy!" - napisał Przygoński na Instagramie.
Zdecydowanie lepiej wypadł jadący w barwach Orlenu Czech Martin Prokop (Ford Raptor RS). W poniedziałek zajął ósme miejsce ze stratą 19.15 i w klasyfikacji generalnej plasuje się na siódmej pozycji. Do Katarczyka traci 35.24. (PAP)
mj/