W nocy z 10 na 11 stycznia odbyła się jubileuszowa 80. gala wręczenia Złotych Globów. Gospodarzem tegorocznej ceremonii był znany amerykański komik Jerrod Carmichael, który podczas swojego monologu pokusił się o kilka mocnych dowcipów. Zadrwił m.in. z przynależności Toma Cruise’a do kościoła scjentologicznego, śmierci Whitney Houston czy antysemickich komentarzy Kanye Westa. Najbardziej jednak szydził z samych organizatorów gali, czyli członków Hollywoodzkiego Stowarzyszenia Prasy Zagranicznej. Organizacja ta od kilku lat mierzy się z poważnym kryzysem wizerunkowym. Kryzysem, który doprowadził niemal do upadku nagrody.
Przekupstwo i dyskryminacja na tle rasowym
Hollywoodzkie Stowarzyszenie Prasy Zagranicznej (ang. Hollywood Foreign Press Association; HFPA) oskarżane jest o nieetyczne praktyki, przekupstwo i dyskryminację na tle rasowym. Na przyznającą prestiżowe nagrody organizację posypały się gromy, gdy dziennik „The Los Angeles Times” opublikował raport ukazujący jej fatalne wyniki w zakresie różnorodności. Wyszło wtedy na jaw, że przez 20 lat stowarzyszenie nie miało w swoich szeregach ani jednego czarnoskórego członka. W zeszłym roku stacja NBC zrezygnowała z transmitowania wydarzenia. „Tego rodzaju zmiany wymagają czasu i dużego wysiłku. Jesteśmy przekonani, że HFPA potrzebuje czasu, aby zrobić to, jak należy” – skomentowali wówczas swoją decyzję przedstawiciele nadawcy.
Do wspomnianych zarzutów o rasizm odniósł się na scenie gospodarz tegorocznej gali. „Nazywam się Jerrod Carmichael i opowiem wam, dlaczego mnie tu dziś widzicie. Otóż jestem tu, bo jestem czarny. (…) Dostałem telefon od mojego ziomka, świetnego producenta Stephena Hilla, który powiedział: 'Jerrod, jestem zaszczycony, mogąc wykonać ten telefon. Produkuję 80. Złote Globy i byłby to dla nas zaszczyt, gdybyś zgodził się dołączyć jako gospodarz+. Pomyślałem sobie: 'Wow, w jednej chwili parzysz herbatę w domu, a w następnej jesteś poproszony o zostanie czarną twarzą białej organizacji'. Odparłem, że to świetna okazja, ale zdaję sobie sprawę, że dostałem propozycję tylko dlatego, że jestem czarny. Stephen próbował wyprowadzić mnie z błędu mówiąc, że doceniono mój talent, że jestem jednym z najlepszych komików swojego pokolenia. Ale co on może wiedzieć, w końcu też jest czarny” – kpił Carmichael.
Komik w swoim wystąpieniu zrelacjonował też spotkanie z prezeską HFPA, która rzekomo zapewniła go o reformowaniu instytucji i podejmowaniu kolejnych działań na rzecz zwiększenia różnorodności rasowej w swoim zespole. 35-letni zdobywca nagrody Emmy zażartował, że zlecenie poprowadzenia gali przyjął głównie dla pieniędzy. „Zapytacie więc, ile dostałem kasy od białych ludzi. 500 tys. dolców” – wyjawił Carmichael.
Żarty z Toma Cruise’a
Gospodarz gali pozwolił sobie także na żarty z Toma Cruise’a i jego przynależności do kościoła scjentologicznego. Aktor w zeszłym roku zbojkotował galę, oddając na znak protestu trzy zdobyte przez siebie statuetki. Carmichael nawiązał do tego faktu w swoim monologu. „Mam pomysł: weźmy te trzy nagrody i wymieńmy je na bezpieczny powrót Shelly Miscavige” – powiedział komik, odnosząc się do tajemniczego zniknięcia żony guru scjentologów Davida Miscavige’a. Kobieta po raz ostatni widziana była w 2007 roku. Dochodzenie w sprawie jej zaginięcia zamknięto pięć lat później.
Gospodarz ceremonii wręczenia Złotych Globów ostrze ironii wymierzył później w Kanye Westa, który „zasłynął” niedawno antysemickimi wypowiedziami. Komentując zwycięstwo Stevena Spielberga, który zdobył statuetkę za swój autobiograficzny film „Fabelmanowie”, Carmichael odniósł się do wątku szyderstw, z jakimi przyszły reżyser mierzył się w czasach szkolnych z powodu żydowskiego pochodzenia. „Widziałem film razem z Kanye i muszę przyznać, że całkowicie zmienił on jego poglądy. Jest pan naprawdę dobry, panie Spielberg, skoro wpłynął pan na samego Kanye Westa” – ironizował komik.
"Jesteśmy w hotelu, który zabił Whitney Houston"
Gdy gospodarz gali powitał publiczność po przerwie reklamowej, zdradził, że polecono mu, by wypowiedział na głos nazwę miejsca, w którym się znajdują. „A zatem proszę państwa, jesteśmy tutaj, w hotelu The Beverly Hilton – tym samym, który zabił Whitney Houston!” – ogłosił Carmichael. W lutym 2012 roku słynna piosenkarka została znaleziona martwa w wannie apartamentu 434 w rzeczonym hotelu. Przyczyną zgonu artystki było przypadkowe utonięcie, do którego przyczyniły się problemy z sercem i nadużywanie narkotyków.
Eddie Murphy: nie wycieraj sobie parszywej gęby imieniem żony Willa Smitha
Choć za większość humorystycznych akcentów na gali odpowiadał Carmichael, rozbawić widownię próbował także Eddie Murphy, który odebrał Nagrodę im. Cecila B. DeMille’a. Dziękując za to wyróżnienie, gwiazdor „Księcia w Nowym Jorku”podzielił się swoją receptą na udane i bezproblemowe życie. „Chcę wam powiedzieć, że istnieje uniwersalny plan na osiągnięcie sukcesu, dobrobytu, długowieczności i spokoju ducha. To bardzo proste: płać podatki, pilnuj swojego nosa i nie wycieraj sobie parszywej gęby imieniem żony Willa Smitha” – skwitował gwiazdor. Murphy nawiązał w ten sposób do skandalu z ubiegłorocznej gali rozdania Oscarów, kiedy to Will Smith uderzył na scenie Chrisa Rocka za żarty z Jady Pinkett Smith. „Nie wycieraj sobie parszywej gęby imieniem mojej żony!" - wrzeszczał przy tym Smith.(PAP Life)
mj/