Zbrodnia sprzed ponad 20 lat. Archiwum X wytropiło podejrzanego. Jak gdyby nigdy nic mieszkał z żoną i trójką dzieci

2023-01-11 13:23 aktualizacja: 2023-01-11, 21:44
Podejrzanego o zbrodnię zatrzymano po 20 latach w Wielkiej Brytanii/zdjęcie ilustracyjne Fot. Rick Findler/PAP/EPA
Podejrzanego o zbrodnię zatrzymano po 20 latach w Wielkiej Brytanii/zdjęcie ilustracyjne Fot. Rick Findler/PAP/EPA
Dożywocia chce prokuratura w procesie 44-letniego obecnie mężczyzny, oskarżonego o gwałt, rozbój i zabójstwo młodej kobiety dokonane ponad 20 lat temu. Głównymi dowodami śledczych są ślady DNA. Oskarżony nie przyznaje się, jego obrońca wnioskuje o uniewinnienie. Do jego zatrzymania doszło w Wielkiej Brytanii, gdzie mieszkał z żoną i trójką dzieci.

W środę przed Sądem Okręgowym w Białymstoku zakończył się proces w tej sprawie, strony wygłosiły mowy końcowe. Wyrok ma być ogłoszony w przyszłym tygodniu.

Do zbrodni doszło w sierpniu 2001 roku. Młoda kobieta wracała wieczorem do domu, gdy została zaatakowana na białostockim osiedlu Sienkiewicza. Sprawca dusił ją, ręce skrępował częściami garderoby i próbował zakneblować. Gdy straciła przytomność - zgwałcił. Wskutek odniesionych obrażeń 30-latka zmarła po kilku miesiącach w szpitalu. Napaść miała miejsce tuż przy bloku, w którym mieszkała. Stało się to po tym, jak odprowadziła kuzynkę na przystanek autobusowy.

Archiwum X wkroczyło do akcji

W prowadzonym wówczas śledztwie sprawcy gwałtu, rozboju (ofiara została ograbiona z biżuterii) i zabójstwa nie udało się ustalić; po roku od zbrodni postępowanie prokuratorskie zostało z tego powodu umorzone. W 2020 roku do sprawy wrócili jednak policjanci zajmujący się trudnymi, nierozwikłanymi dotąd sprawami kryminalnymi z tzw. Archiwum X i Prokuratura Okręgowa w Białymstoku.

W czerwcu 2021 roku podlaska policja podała informację, że podejrzewany o tę zbrodnię został zatrzymany w Wielkiej Brytanii; okazało się, że przez kilkanaście lat mieszkał w pobliżu Manchesteru z żoną i trójką dzieci. Polskim organom ścigania został przekazany pod koniec lutego ub. roku. Wtedy usłyszał zarzuty gwałtu, zabójstwa i rozboju. Zarówno w śledztwie, jak i przed sądem nie przyznał się, nie chciał składać wyjaśnień. Brał udział tylko w pierwszej rozprawie, w środę również nie został doprowadzony do sądu z aresztu.

Głównymi dowodami są ślady DNA. Wskazały one na oskarżonego po porównaniu danych z bazą brytyjską, bo mężczyzna był tam notowany.

Prokurator Agnieszka Kalisz-Kapelko swoją mowę końcową zaczęła od przypomnienia, że potencjalny sprawca był przez policję i prokuraturę poszukiwany przez 20 lat. "Mieli tak dużo, jego profil genetyczny, jego DNA, a mimo to sprawcy nie było" - podkreślała. Szczegółowo opisywała przebieg zbrodni i późniejsze działania organów ścigania. Z zebranych w śledztwie dowodów wynika, że napastnik zaatakował z tyłu, zasłonił ofierze usta i nos, potem ją dusił. Tak doszło do poważnego niedotlenienia mózgu, a po pół roku w śpiączce - do zgonu.

Śledczy mieli "odcisk genetyczny" sprawcy, ale nie mogli ustalić jego personaliów. Przez lata wykonano dziesiątki badań porównawczych, ale bez sukcesu. Udało się dopiero w 2021 roku; śledczy otrzymali wówczas informację, że wymiana danych z baz Interpolu wskazuje na DNA konkretnego mężczyzny notowanego w Wielkiej Brytanii, który jednak w sierpniu 2001 roku był zameldowany w Białymstoku; gdy doszło do zbrodni miał przerwę w odbywaniu kary więzienia.

"Oskarżony nie mówi nic, ale mówią obiektywne dowody tej zbrodni - opinie sądowo-medyczne, opinie genetyczne" - podkreślała prok. Kalisz-Kapelko.

Prokuratura wnioskuje o dożywocie. Najwyższy stopień społecznej szkodliwości czynu, zabójstwo całkowicie przypadkowej osoby, która nie sprowokowała sprawcy, bezpośredni zamiar, bardzo niskie pobudki działania, dyssocjalna osobowość - wymieniała prok. Kalisz-Kapelko okoliczności obciążające. Łagodzących nie znalazła. "Przez dwadzieścia lat oskarżony żył sobie spokojnie, prowadząc niczym nie zmącony tryb życia. Jakby nic się nie stało" - mówiła.

Obrona chce uniewinnienia. W mowie końcowej mec. Andrzej Charkiewicz mówił o potencjalnym sprawcy zbrodni a nie o swoim kliencie, bo ten nie przyznaje się. W jego ocenie jest szereg wątpliwości, dotyczących przede wszystkim zamiaru działania tego sprawcy i jego motywu. Ocenił, że nie można mówić nawet o zamiarze ewentualnym zabójstwa, a sprawca chciał jedynie obezwładnić ofiarę, by dokonać gwałtu.

"Z całą pewnością tenże sprawca czynu zabronionego nie przewidywał swoimi działaniami skutku w postaci pozbawienia życia" - mówił mec. Charkiewicz. Mówił o możliwej innej kwalifikacji prawnej - nieumyślnym spowodowaniu śmierci lub spowodowaniu obrażeń, które śmiercią skutkowały, ale - jak zaznaczył - "to wymaga głębszej analizy". Kwestionował też zarzut kradzieży biżuterii.

Obrońca mówił również - na wypadek, gdyby sąd uznał winę jego klienta - że do zbrodni doszło ponad 20 lat temu. "Czy my dziś będziemy osądzali takiego samego człowieka, który wtedy popełnił tenże czyn zabroniony? (...) Uważam, że dziś jest to człowiek zupełnie inny, który ma inne wartości" - dodał.

Bliscy zmarłej chcą w tej sprawie 500 tys. zł w formie obowiązku naprawienia szkody, zadośćuczynienia za doznaną krzywdę lub nawiązki. Wniosek popiera prokuratura, obrona jest mu przeciwna. (PAP)

autor: Robert Fiłończuk

mar/