„Kiedy spotkaliśmy się po raz pierwszy wiele lat temu, zachwyciłem się scenariuszem i postawą Maćka - jego pasją, kreatywnością i talentem. Bo pomysł, aby spotkać Witkacego, Malinowskiego, Conrada i Żeleńskiego był petardą i od razu powiedziałem - wchodzę w to!” – Marcin Dorociński opowiada w mediach społecznościowych o tym, jak rozpoczęła się jego przygoda z „Niebezpiecznymi dżentelmenami”.
Ów „Maciek” to Maciej Kawalski, reżyser i scenarzysta „Niebezpiecznych dżentelmenów”. Film ten jest jego debiutem fabularnym. Wpadł on na pomysł komedii kryminalnej, której bohaterami są czterej wybitni Polacy - Tadeusz Boy-Żeleński, Stanisław Witkacy, Joseph Conrad i Bronisław Malinowski. Ich drogi przecinają się w Zakopanem w 1914 r. Po tym, jak budzą się po mocno zakrapianej imprezie, znajdują na podłodze zwłoki nieznanego mężczyzny. Nikt nic nie pamięta… Tytułowi dżentelmeni muszą jak najszybciej wyjaśnić zagadkę tajemniczej śmierci.
Boya-Żeleńskiego kreuje Tomasz Kot, Witkacego – Marcin Dorociński, Josepha Conrada – Andrzej Seweryn, a Bronisława Malinowskiego – Wojciech Mecwaldowski. Okazuje się jednak, że Dorociński o rolę Stanisława Witkiewicza musiał mocno zawalczyć. „Maciek zaproponował mi inną rolę niż Witkacy i musiałam go długo i natrętnie przekonywać, żeby jednak to mnie obsadził jako Witkacego i dał mi szansę. W końcu się udało. Jestem bardzo wdzięczny za tę możliwość, bo marzyłem o roli innej niż te, z którymi byłem do tej pory kojarzony. Aby poszaleć, +odpiąć wrotki+, dać się porwać emocjom. A to wszystko w Witkacym było” – pisze w swoim poście Dorociński.
Tydzień wcześniej premierę miała inna produkcja z udziałem aktora, tym razem amerykańska - chodzi o drugi sezon netfliksowego serialu „Wikingowie: Walhalla”. Dorocińskiemu przypadła w nim rola wielkiego księcia Rusi Kijowskiej, Jarosława Mądrego. (PAP Life)
mj/