29-letni Boe był w środę w składzie zwycięskiej sztafety mieszanej na inaugurację mistrzostw w Niemczech, a potem pewnie triumfował w sobotę w sprincie i dzień później biegu na dochodzenie. Przed nim jest jeszcze rywalizacja w biegu indywidualnym na 20 km we wtorek, męskiej sztafecie 4x7,5 km w sobotę oraz biegu ze startu wspólnego na 15 km w niedzielę, ostatniego dnia imprezy. Niewykluczony jest też jego udział w czwartkowym supermikście, czyli rywalizacji par mieszanych.
Jeśli wygra dwie z tych konkurencji, wyrówna rekord swojej rodaczki Marte Olsbu Roeiseland oraz Niemki Laury Dahlmeier, które zdobyły po pięć złotych medali, odpowiednio, w 2020 i 2017 roku. Wśród mężczyzn najlepsi pod tym względem byli Norwegowie Ole Einar Bjoerndalen (2005, 2009) i Emil Hegle Svendsen (2013) oraz Francuz Martin Fourcade (2016), którym udało się czterokrotnie stanąć na najwyższym stopniu podium jednej edycji MŚ.
Roeiseland wystartowała we wszystkich siedmiu konkurencjach (w dwóch pozostałych zdobyła brązowe medale), natomiast inni rekordziści mieli po sześć okazji, bo supermiksta nie było w programie MŚ do 2019 roku.
"Moje marzenia to... piękna żona i wspaniały syn. To już się spełniło, więc niczego mi nie brakuje. Oczywiście, cieszyłbym się z kolejnych złotych medali, na pewno postaramy się o niego w męskiej sztafecie. W innych konkurencjach będzie już bardzo trudno" - przyznał na konferencji prasowej 15-krotny mistrz świata i zdobywca pięciu złotych medali olimpijskich.
Boe wygrał 11 z 14 zawodów Pucharu Świata w obecnym sezonie, natomiast norweska sztafeta mężczyzn jest niepokonana w czterech dotychczasowych startach. Od tego roku mistrzostwa świata nie są częścią tego cyklu.
"Najlepsza forma w życiu"
W niedzielę Boe miał ponad minutę przewagi nad najlepszym z rywali - swoim rodakiem Sturlą Holmem Laegreidem. Jeden z najlepszych biathlonistów w historii zatrzymał się tuż przed linią mety, ukłonił wiwatującym na trybunach kibicom i spokojnie ukończył bieg.
"Miałem z tego dużą radość. Liczę się z tym, że w kolejnych startach już nie będę miał takiej możliwości" - przyznał Boe.
Swoją obecną formę ocenił jako najlepszą w życiu, a pod wrażeniem jego dokonań są też rywale. Laegreid nazwał go "kosmitą, który startuje w innej lidze". Z kolei Niemiec Johannes Kuehn uważa, że osiągnięcia Norwega są "imponujące, ale nie zaskakujące".
W tym roku jeszcze poza zasięgiem Boe jest rekord liczby złotych medali licząc wszystkie edycje mistrzostw świata. Niezależnie od wyników Norwega w Oberhofie na pierwszym miejscu klasyfikacji wszech czasów utrzyma się jego rodak Ole Einar Bjoerndalen, który 20-krotnie stanął na najwyższym stopniu podium MŚ.(PAP)
mmi/