W opublikowanym w mediach społecznościowych oświadczeniu aktor przedstawił okoliczności wczorajszego zatrzymania przez policję. Zdementował oskarżenie, że zażywa narkotyki oraz, że wieczór spędził w jednym z warszawskich klubów. Podkreślił, że obecność THC w wykonanym przez niego teście wynikała z tego, że poprzedniego dnia przyjął marihuanę medyczną. A ta rzeczywiście jest zalecana w przypadku chorób neurologicznych (przypomnijmy, że Antoni Królikowski zmaga się ze stwardnieniem rozsianym), gdyż zmniejsza bolesne napięcia mięśni.
W oświadczeniu nie zabrakło też informacji, że policja uniemożliwiła mu dotarcie w odwiedziny do synka, którego wychowuje była partnerka, Joanna Opozda, także aktorka. Królikowski między słowami dał tym samym do zrozumienia, że policja została właśnie w tym celu wezwana - aby on nie miał szansy zobaczyć się ze swoim dzieckiem.
Internauci krytykują Królikowskiego
Internauci w komentarzach rozpoczęli dyskusję o różnicach między marihuaną medyczną a pochodzącą z niewiadomego źródła. Podkreślone zostało, że najczęściej marihuana "niemedyczna" ma trudną do określenia moc, podczas gdy ta stosowana w przypadku np. spastycznych mięśni (THC działa rozluźniająco), zazwyczaj ma moc sięgającą maksymalnie do 20 proc. Czy to jest dużo? Może wpłynąć na szybkość reakcji, a ta - podczas prowadzenia samochodu, jest bardzo ważna. Stąd bardzo wielu internautów, po pierwszych kpinach z tłumaczenia aktora, że nie bierze narkotyków tylko THC, skoncentrowało się na tym, że prowadził będąc pod wpływem. I nie przebierając w słowach, potępiało takie zachowanie. Wskazując, że są jasno określone prawne konsekwencje za prowadzenie samochodu pod wpływem substancji odurzających. Można stracić prawo jazdy na okres od sześciu miesięcy do trzech lat. Co ciekawe, polskie prawo nie definiuje stężenia THC we krwi, które stawiałoby granicę pomiędzy byciem “pod wpływem” a “po spożyciu”. (PAP Life)
mj/