Sean Penn odwiedził Rosję 22 lata temu, by na Moskiewskim Festiwalu Filmowym zaprezentować wyreżyserowany przez siebie dramat kryminalny „Obietnica”. Towarzyszył mu na tym wyjeździe odtwórca głównej roli, Jack Nicholson. Obaj zostali zaproszeni do wiejskiej posiadłości słynnego rosyjskiego reżysera i aktora, Nikity Michałkowa.
"Umieszczono nas w konwoju. Wiedzieliśmy, że Putin będzie tam honorowym gościem. Okoliczności i czasy były wówczas takie, że zaakceptowaliśmy zaproszenie. Kierowcy pędzili, nie przejmując się tym, że mogą stwarzać zagrożenie dla mieszkańców okolicznych wiosek. Kiedy na drodze pojawiali się rolnicy na ciągniętych przez konie wozach, ochroniarze wychylali się przez okno i ich przepędzali. To była niepotrzebna agresja” – Sean Penn opowiadał w wywiadzie, którego udzielił dziennikowi „The Independent”. Ta podróż samochodem była dla niego „zimnym, brudnym doświadczeniem”. Spotkania z Putinem już nie opisał. Aczkolwiek podczas Berlinale nazywał prezydenta Rosji „przerażającym, małym tyranem” i „zbrodniarzem wojennym”.
Dokument „Superpower” pierwotnie miał być przede wszystkim portretem Wołodymyra Zełenskiego, aktora, który stał się prezydentem. Jednak, gdy prace nad tym projektem już trwały, doszło do ataku Rosji na Ukrainę. Penn w związku z tym postanowił zmienić formułę i zaczął dokumentować wojenną rzeczywistość w Ukrainie. Penn był w Kijowie w dniu rozpoczęcia rosyjskiej inwazji 24 lutego. Po kilku dniach opuścił ten kraj. Ostatnie kilometry przed granicą z Polską pokonał piechotą. Później był bardzo aktywnym ambasadorem sprawy ukraińskiej na Zachodzie. Za okazanie Ukrainie wsparcia Penn trafił na „czarną listę” Kremla - ma zakaz wjazdu na teren Rosji. (PAP Life)
js/