Od momentu zbrojnej napaści Rosji na Ukrainę festiwal w Berlinie podkreśla swą solidarność z narodem ukraińskim. W ubiegłym roku twórcy wydarzenia zaprosili na galę otwarcia prezydenta Wołodymyra Zełenskiego, który w zdalnym wystąpieniu opowiadał o sytuacji w kraju. Zełenski zaznaczył, że Rosjanie chcą "wybudować mur między Ukrainą a Europą, odgrodzić Ukrainę od jej przeszłości". "Rosja niszczy nasze miasta, zabija ludzi, morduje kobiety dzieci, straszy świat atakiem nuklearnym. Czy w obliczu tego wszystkiego kino powinno pozostawać poza polityką? (...) Na pewno nie tam, gdzie prowadzi się politykę agresji, terroru, gdzie chce się zniszczyć inne państwa i ludzi. Kultura nie może milczeć, ponieważ milczenie służy złu. Kultura nie może zmienić świata, ale inspiruje, wpływa na ludzi, którzy mogą zmienić świat" – stwierdził.
Kilka dni później wyświetlono dokument "Superpower" Seana Penna i Aarona Kaufmana. Obraz jest portretem wielokrotnym Zełenskiego i zbiorowym – obywateli Ukrainy. Po części jest to także portret amerykańskiego gwiazdora, który przyjechał na Ukrainę po raz pierwszy w 2021 r., mając znikomą wiedzę o relacjach ukraińsko-rosyjskich, i do tego stopnia zaangażował się w pomoc temu państwu, że w końcu okrzyknięto go jego nieformalnym ambasadorem. Po roku od tamtej premiery podczas Berlinale odbył się pokaz specjalny "Turn in The Wound" Abla Ferrary. Amerykański twórca kina niezależnego przyjechał na Ukrainę, ponieważ poczuł taki impuls. Przed kamerą przyznaje, że kiedyś kochał Rosję i zawsze był tam pozytywnie przyjmowany. Mieszkając w Nowym Jorku, poznał wielu Rosjan. Z niektórymi z nich utrzymuje przyjacielskie relacje. Reżyser wspomina również, że jego żona Christina pochodzi z Mołdawii, a państwu temu zagraża atak Putina. Jego film staje się refleksją na temat ludzkiej natury i roli sztuki w naszym życiu. "Jestem instynktownym filmowcem. Po prostu czułem, że muszę być tu i teraz, pokornie, z moją kamerą" – objaśnia Ferrara widzom.
W "Turn in the Wound" nie podąża śladami Penna – nie skupia się na sobie, ale oddaje głos Ukraińcom, którzy dzielą się swoimi doświadczeniami. Wspominają wybuch wojny, bomby spadające na miasta i bliskich, którzy odeszli. Podkreślają potrzebę ochrony dzieci. O wyjątkowej sile najmłodszych obywateli, którzy musieli dorosnąć z dnia na dzień, opowiada również prezydent Zełenski. Rozmowy te reżyser zestawia z ujęciami Patti Smith i jej córki Jesse Paris Smith w trakcie koncertu. W jednej ze scen poetka rocka wykonuje pochodzący z albumu "Gone Again" z 1996 r. utwór "Wing" o potrzebie wolności i nadziei. "Gdyby istniała jedna rzecz/ którą mogłabym zrobić dla ciebie/ zamieniłabym cię w skrzydło/ na błękitnym niebie" – śpiewa Patti. Artystka recytuje również utwory Arthura Rimbauda, Antonina Artauda i René Daumala. "Patti Smith jest przeciwieństwem wojny, śmierci – jest życiem. A wojna to bardzo brutalna rzeczywistość. Każdy usiłuje bronić swoich dzieci, swojego domu" – powiedział reżyser, cytowany przez Deadline.
Pytania o kondycję ludzką pojawiają się również w dokumencie "Intercepted" Oksany Karpovych, prezentowanym w sekcji Forum. Pochodząca z Kijowa, wykształcona w Montrealu reżyserka i producentka była w Ukrainie, gdy wybuchła wojna. Zdecydowała, że zostanie tam tak długo, jak to możliwe, by wspierać swoich bliskich. Wciąż jednak dręczyły ją wyrzuty sumienia, że nie angażuje się wystarczająco w pomoc państwu. Kiedy nadarzyła się okazja współpracy z zagranicznymi reporterami relacjonującymi wojnę, nie wahała się ani sekundy. Wspólnie z dziennikarzami odwiedzała różne regiony Ukrainy i zbierała materiał dokumentujący rosyjskie zbrodnie. Nocami słuchała przechwyconych przez ukraińskie służby rozmów telefonicznych rosyjskich żołnierzy. Była zaszokowana kontrastem wobec obrazów, które miała przed oczami. Postanowiła, że to właśnie rozdźwięk stanie się osią jej filmu.
Karpovych przeplata wojenną rzeczywistość Ukraińców z głosami agresorów, którzy relatywizują zło. "Interesowały mnie zwłaszcza rozmowy mężczyzn z kobietami. Szybko zdałam sobie sprawę, że są to najliczniejsze materiały, jakie zebraliśmy. W rozmowach rosyjskich żołnierzy z ich matkami, żonami i dziewczynami było coś szczególnego. Czułam, że otwierali się przed nimi, ton konwersacji był bardziej intymny. To ważne, ponieważ pokazywało ich ludzką stronę, a ja chciałam zbadać człowieczeństwo i to, w jaki sposób ci ludzie stali się odhumanizowani i zdemoralizowani" – powiedziała, cytowana w materiałach prasowych.
Reżyserka zwraca również uwagę na skalę rosyjskich grabieży w Ukrainie. "To była jednych z pierwszych rzeczy, które zrobili rosyjscy żołnierze po wkroczeniu tu. Kradli w dużych ilościach, a różnorodność towarów była zdumiewająca. To pokazuje, że ta inwazja ma charakter imperialistyczny. Żołnierze otrzymali na to pozwolenie od swoich dowódców. Ich rozmowy ujawniają też uderzający brak empatii. Spośród wszystkich odsłuchanych materiałów tylko raz lub dwa natknęłam się na rozmówców, którzy mieli przebłyski współczucia wobec ludzi, których zgwałcili i których życie zniszczyli. Te przebłyski u żołnierzy były następstwem prawdy, którą zobaczyli na własne oczy, a nie tego, co powiedziała im rodzina, do której dzwonili. Świadczy to o tym, jak dalekosiężna i potężna jest rosyjska propaganda" – dodała.
74. Berlinale potrwa do niedzieli 25 lutego.
Z Berlina Daria Porycka (PAP)
kgr/