Słynny Mikołajek powraca na ekrany kin. Anne Goscinny: to najpiękniejszy hołd, jaki mogłam złożyć mojemu ojcu

2023-03-02 12:12 aktualizacja: 2023-03-03, 11:06
Anne Goscinny, fot. Marechal Aurore/ PAP/ ABACA, print screen "Szczęście Mikołajka"
Anne Goscinny, fot. Marechal Aurore/ PAP/ ABACA, print screen "Szczęście Mikołajka"
Zachowaliśmy tekst dokładnie taki, jak napisał go mój ojciec, i jest to najpiękniejszy hołd, jaki mogłam mu złożyć - mówi PAP córka pisarza Anne Goscinny o pracach nad filmem „Szczęście Mikołajka”. Ojciec przestał pisać Mikołajka w 1964 roku, mamy 2023 rok, a jego humor ani trochę się nie zestarzał - dodaje. Film trafia do kin 3 marca.

PAP: To kolejny film o Mikołajku, ale pierwszy animowany. Czyj to był pomysł?

Anne Goscinny: Film ten narodził się dzięki inicjatywie genialnego producenta: Atona Soumache'a. Początkowo był pomysł, by połączyć obrazy archiwalne z akcją na żywo, aby opowiedzieć historię dwóch twórców, uzupełnione animacją postaci Mikołajka. Bardzo szybko zdaliśmy jednak sobie sprawę, że tym, co może stanowić o wyjątkowości tego filmu, będzie przekształcenie twórców w postacie animowane. Założenie to było trudne do podjęcia, ponieważ konieczne było wynalezienie takiej warstwy literackiej i graficznej, która pozwoliłaby rozróżnić, nie powodując sprzeczności, uniwersum autorów i uniwersum Mikołajka. Jeszcze bardziej skomplikowane, a konieczne było, by odnieść sukces ożywienie kreski Sempé. Rysunki Sempé składają się m.in. z bieli i dużych przestrzeni. Animowanie tego, co wydawało się nieożywione, wymagało od zespołu animatorów i grafików wielu umiejętności i sporych pokładów cierpliwości.

PAP: Jest pani autorką scenariusza i dialogów. Co było najtrudniejsze w tej pracy?

A. G.: Nie jestem jedynym autorem scenariusza i dialogów. Scenariusz pisaliśmy we dwójkę: Michel Fessler i ja. Nigdy nie pisałam dla kina, więc wszystkiego musiałam się nauczyć. Niewątpliwie najtrudniejsze do napisania były przejścia między dwoma światami, tym należącym do Mikołajka i tym drugim - poświęconym twórcom. Przechodzenie z jednej historii do drugiej musiało wydawać się naturalne. Ważne było, aby nie dało się zauważyć tych "szwów". Szczerze przyznam, że najtrudniejsze dla mnie było uczynienie mojego ojca postacią fikcyjną, animowaną. Trudno też było uczestniczyć w informowaniu o jego śmierci, stawiając się w miejscu Mikołajka. Szczególnie poruszające były ostatnie sceny filmu, kiedy widzimy puste biuro i wiatr porywający kartki papieru. Ale fakt, że film kończy się pozytywnie, bo Mikołajek, mimo zapowiedzi tragedii, będzie się wciąż bawił z kolegami, dobrze mi zrobił. To ilustracja dla magicznej formuły, którą szczególnie lubię: życie toczy się dalej.

PAP: Jak wyglądała pani praca? Być może zachowałeś notatki pełne zabawnych wersów z Mikołajka?

A. G.: Najpierw oboje ponownie przeczytaliśmy wszystkie 222 opowiadania, zanim wybraliśmy dziesięć z nich. Wybór był trudny, gdyż każda historia musiała pozwolić ukazać intymny portret twórców. Z moim współautorem dużo się śmialiśmy, czytając ponownie niektóre sceny. Zachowaliśmy zdania dokładnie takie, jak napisał je mój ojciec, i jest to najpiękniejszy hołd, jaki mogłam mu złożyć. Mój ojciec przestał pisać Mikołajka w 1964 roku, mamy 2023 rok, a jego humor ani trochę się nie zestarzał.

PAP: Sempé i Goscinny również należą do świata Mikołajka. Dlaczego?

Nie chcieliśmy opowiadać historii samego Mikołajka, ale historię powstawania Mikołajka. Jaka była geneza, która skłoniła twórców do pokazania tego idealnego i wyidealizowanego dzieciństwa. Chcieliśmy pokazać mojego ojca i Jeana-Jacquesa Sempé, prowadzącego dialog ze swymi bohaterami, aby lepiej ich zrozumieć, a przede wszystkim lepiej zrozumieć powody, które skłoniły ich do stworzenia takiego bohatera.

Dzieciństwo Jeana-Jacquesa Sempé było niezwykle trudne, dorastanie mojego ojca zostało naznaczone śmiercią jego wujków i dziadków podczas wojny. Nigdy o tym nie zapomniał. Humor niewątpliwie pomógł mu zaakceptować to, co było nie do przyjęcia. W tym filmie Mikołajek pomaga swoim twórcom przypomnieć sobie, co ich zraniło, co ich rozśmieszyło, a co popchnęło do przodu. W związku z tym Mikołajek zachowuje się niemal jak psychoanalityk, który pomaga swojemu pacjentowi przypomnieć pogrzebane wspomnienia, aby później żyło mu się lepiej.

PAP: Dobrze znane rysunki z książek o Mikołajku ożywają na ekranie. Czy można powiedzieć, że będzie to film dla każdego? Również dla dorosłych, którzy dorastali z tymi lekturami?

A.G.: Napisaliśmy i wyreżyserowaliśmy ten film z wielkim pragnieniem dotarcia do jak największej liczby osób, zarówno dzieci, jak i dorosłych. Dzieci, pewnie pójdą obejrzeć film nie znając wcześniej istniejącego dzieła literackiego, więc pewnie poproszą rodziców o przyniesienie im tych książek. I odwrotnie, wielu dorosłych widzów, którzy uwielbiali opowiadania mojego ojca, ilustrowane przez Jeana-Jacquesa Sempé, pójdzie na film, aby znaleźć w tekstach i obrazach to, co im się wcześniej podobało. Byliśmy wierni tekstowi mojego ojca i rysunkom Sempé.

PAP: Jak wspomina pani swojego ojca?

A.G.: Mój ojciec zmarł 5 listopada 1977 roku, gdy miałam 9 lat. Wspomnienia, które jego dotyczą, są rodzinne i intymne. Był bardzo zakochany w mojej matce, byli cudowną parą. Mój ojciec dużo i cały czas pracował. Co roku płynęliśmy liniowcem do Argentyny. Był bardzo szczęśliwy. Kiedy zdałam sobie sprawę, że ojciec nie żyje, od razu wyobrażałam sobie, jak opuszcza ląd w dużej łodzi.

PAP: Czy historie w filmach i książkach są również pani osobistymi historiami?

A.G.: Mikołajek narodził się w 1959 i był tworzony do 1964. Ja urodziłam się w 1968. Pisząc historie Mikołajka mój ojciec inspirował się własnym dzieciństwem oraz wspomnieniami Jeana-Jacquesa Sempé. Nigdy nie byłam źródłem inspiracji dla mojego ojca, ale mam nadzieję, że byłam jego największym źródłem szczęścia!

PAP: Czy jest szansa, że powstanie kolejny film o Mikołajku?

A.G.: Jeśli napiszemy kolejną animację, będzie to wyłącznie historia Mikołajka, a już nie historia powstania Mikołajka. Nie możemy powtórzyć tego, co już zrobiliśmy. Ze swojej strony uważam ten film za tak udany, że nie chcę go porównywać z żadnym innym filmem, który z konieczności byłby mniej bogaty, bo zabraknie w nim wymiaru związanego z twórcami. Jednak reżyserzy i animatorzy udowodnili, że wiedzą, jak animować wątek Jeana-Jacquesa Sempé. Z filozoficznego punktu widzenia nie lubię jednak zamykać żadnych drzwi.


Rozmawiała: Dorota Kieras (PAP)

mj/