Ks. Isakowicz-Zaleski o kard. Sapieże: oskarżenia, jakoby molestował kleryków, są mało wiarygodne

2023-03-04 06:25 aktualizacja: 2023-03-04, 18:55
Tadeusz Isakowicz-Zaleski, Fot. PAP/Łukasz Gągulski
Tadeusz Isakowicz-Zaleski, Fot. PAP/Łukasz Gągulski
Zeznania tajnego współpracownika bezpieki ks. Anatola Boczka, który oskarżył kard. Adama Sapiehę o molestowanie seksualnie młodych księży, są mało wiarygodne. Ks. Boczek mścił się na kardynale, z którym był w konflikcie - powiedział PAP ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski, historyk i autor książki "Księża wobec bezpieki".

W "Gazecie Wyborczej" ukazał się tekst prezentujący doniesienia holenderskiego korespondenta, Ekke Overbeeka, zawarte w książce "Maxima Culpa. Jan Paweł II wiedział", której premiera odbędzie się 8 marca. Overbeek, bazując na zeznaniach tajnego współpracownika UB ks. Anatola Boczka, zarzucił kard. Adamowi Sapieże molestowanie seksualne kleryków.

Ks. Isakowicz-Zaleski wyjaśnił, że ze znajdującymi się w archiwach IPN aktami ks. Boczka zapoznał się w latach 2005-2006, przy okazji robienia kwerendy do książki "Księża wobec bezpieki". "Ks. Boczek był tajnym współpracownikiem o pseudonimie 'Luty'. Sam Urząd Bezpieczeństwa opisał go jako człowieka całkowicie zdegenerowanego i skonfliktowanego z władzą kościelną" - zaznaczył.

Poinformował, że ks. Boczek po II wojnie światowej porzucił kapłaństwo i wyjechał z archidiecezji krakowskiej, jednak po kilku latach powrócił i przeprosił kard. Sapiehę, który pozwolił mu wrócić do posługi. Już po powrocie ks. Boczek nie tylko współpracował z UB, ale był gorliwym działaczem tzw. Ruchu Księży Patriotów, którego celem było "rozsadzenie Kościoła od wewnątrz".

"Kard. Sapieha zakazał mu tej działalności, jednak ks. Boczek nie podporządkował się i w rezultacie znowu został suspendowany. Dlatego zeznania ks. Anatola Boczka są według mnie mało wiarygodne. To zemsta na kard. Sapieże" - stwierdził.

Jednym z argumentów przemawiających przeciwko uznaniu zeznań ks. Boczka za prawdziwe, jest według ks. Isakowicza-Zaleskiego fakt, że SB nie wykorzystała ich, by zaszkodzić kard. Sapieże.

"Kard. Sapieha zmarł w 1951 r. To był okres ostrej walki władzy z Kościołem. Były przypadki zabójstw księży na terenie archidiecezji krakowskiej - jeden w Płokach, drugi w Libiążu. Wielu księży było aresztowanych i represjonowanych, były śledztwa przeciwko księżom. Więc aż dziw bierze, że UB, mając takie materiały przeciwko człowiekowi, który był nazywany Księciem Niezłomnym Kościoła, bo otwarcie im się przeciwstawiał, nie wykorzystał ich" - ocenił duchowny.

Dodał, że po śmierci kard. Sapiehy rozpoczął się tzw. proces kurii krakowskiej, podczas którego oskarżano najbliższych współpracowników kardynała o działalność antypaństwową i szpiegostwo.

"Wielu z tych księży zostało aresztowanych. Również wówczas władze mogły wykorzystać te materiały po to, by pokazać kard. Sapiehę jako degenerata. Gdyby te materiały były w pełni wiarygodne, z pewnością zostałyby wykorzystane" - zastrzegł.

Według ks. Isakowicza-Zaleskiego, zeznania ks. Boczka należałoby dzisiaj bardzo krytycznie opisać, uwzględniając cały ten kontekst.

"Tymczasem 'Gazeta Wyborcza' pokazała te zeznania tak, jakby były prawdziwe od A do Z" - zastrzegł.

Ks. Isakowicz-Zaleski zaznaczył, że kiedy był młodym klerykiem w archidiecezji krakowskiej docierały do niego opinie starszych księży, którzy znali osobiście kard. Sapiehę.

"Ci księża zawsze mówili o kard. Sapieże bardzo pozytywnie, podkreślali jego wielkość, chwalili działalność duszpasterską i patriotyczną oraz zaangażowanie w obronę pokrzywdzonych. Był dla nich wzorem. Jednocześnie niektórzy dodawali, że był 'odmienny'" - przyznał.

"Nie bardzo rozumiałem, co to znaczy 'odmienny' i kiedy w końcu zapytałem wprost, jeden z księży powiedział, że kard. Sapieha miał skłonności homoseksualne. Inni z kolei mówili, że właśnie te skłonności spowodowały, iż do dziś kuria krakowska wstrzymuje się z jego procesem beatyfikacyjnym. Natomiast nie słyszałem, żeby kogoś molestował czy utrzymywał z kimkolwiek relacje seksualne. Nie spotkałem się również z żadnymi materiałami na ten temat w archiwach IPN" - zastrzegł.

Według duchownego, ks. Boczek chcąc zaszkodzić kard. Sapieże "celowo wykorzystywał ten jego słaby punkt".

"Żałuję bardzo, że władze kościelne przez te 17 lat nie powołały niezależnych gremiów, złożonych z ludzi świeckich, które zapoznałyby się z dokumentami znajdującymi się w IPN i opisały je rzetelnie, również pod kątem spraw obyczajowych księży. Mamy tu do czynienia z grzechem zaniechania, który sprawił, że dzisiaj sprawy takie, jak sprawa kard. Sapiehy i ks. Boczka, opisywana jest przez publicystów, którzy wykorzystują te akta do własnych celów" - ocenił.

Jego zdaniem, zarówno "Gazeta Wyborcza", jak również książka Ekke Overbeeka "Maxima Culpa. Jan Paweł II wiedział", "od razu stawiają tezy, które oparte są o domniemania".

Przypomniał, że kiedy wydał książkę "Księża wobec bezpieki", "Gazeta Wyborcza" przypuściła na nią "frontalny atak".

"Środowisko skupione wokół GW było zajadłym przeciwnikiem lustracji twierdząc, że wszystkie akta znajdujące się w IPN są nieprawdziwe i niewiarygodne. Więc dlaczego teraz te same osoby uznają w ciemno za prawdę zeznania księdza Boczka? To pokazuje hipokryzję tego środowiska, które nie chce poznać prawdy, a jedynie zaszkodzić Kościołowi" - ocenił.(PAP)

Autor: Iwona Żurek

kw/