Krytyk rozczarowany brakiem Oscarów dla Cate Blanchett i "Tar"

2023-03-13 11:59 aktualizacja: 2023-03-13, 16:07
Cate Blanchett w filmie "Tar", fot. materiały prasowe
Cate Blanchett w filmie "Tar", fot. materiały prasowe
Siedem Oscarów dla filmu "Wszystko wszędzie naraz" jest przesadą. To film brawurowy, świetnie nakręcony, ale nie ma żadnej głębi. Brak Oscarów dla filmów takich, jak "Tar", "Duchy Inisherin", "Fabelmanowie" uważam za błąd - powiedział PAP Łukasz Adamski, krytyk filmowy i publicysta.

W nocy z niedzieli na poniedziałek w hollywoodzkim Dolby Theatre odbyła się 95. ceremonia wręczenia Oscarów. Tryumfatorem gali - zgodnie z przewidywaniami krytyków - została komedia science fiction "Wszystko wszędzie naraz" Daniela Kwana i Daniela Scheinerta. Twórcy produkcji odebrali siedem statuetek - za najlepszy film, reżyserię, scenariusz oryginalny, montaż (Paul Rogers), role drugoplanowe (Ke Huy Quan i Jamie Lee Curtis) oraz dla aktorki pierwszoplanowej (Michelle Yeoh).

"Bardzo przewidywalna gala, nawet bardziej, niż się spodziewałem. Te gale oscarowe od jakiegoś czasu są bardzo przewidywalne, ale też pozbawione tego pazura komediowego, który kiedyś widzieliśmy, są takie ugrzecznione, politycznie poprawne" - powiedział Adamski.

Ocenił, że "siedem Oscarów dla filmu 'Wszystko wszędzie naraz', który uważa za dobre, autorskie kino, jest jednak przesadą". "Moim faworytem był film 'Duchy Inisherin' Martina McDonagha, bo jest to kino głębokie, mądre, przenikliwe. Brak jakiegokolwiek Oscara dla tego filmu, brak Oscara dla 'Fabelmanów' Stevena Spielberga, który jest też filmem składającym hołd zarówno rodzinie Spielberga, bo to jest autobiograficzny film, ale też pokazujący, czym jest istota, magia kina, uważam za duży błąd Akademii" - podkreślił krytyk filmowy.

W kategorii najlepszy pełnometrażowy film międzynarodowy statuetki nie otrzymał "IO" Jerzego Skolimowskiego. Historia osiołka, który tułając się po świecie, obserwuje pełen okrucieństwa i pychy świat ludzi, została przyjęta w Stanach Zjednoczonych z dużym entuzjazmem. Oscar trafił do wojennej produkcji Netfliksa filmu "Na Zachodzie bez zmian" Edwarda Bergera.

"Bardzo się cieszę, że 'IO' Skolimowskiego dostało nominację do Oscara, bo to jest film bardzo awangardowy. 84-letni Skolimowski zrobił bardzo odważny stylistycznie film. To był najbardziej awangardowy i odważny stylistycznie film w ogóle z całego rozdania oscarowego, więc to, że ten film otrzymał nominację do Oscara jest ogromnym sukcesem też Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej, który ciężko pracował, żeby ten film dostał tę nominację. Ale on nie miał szansy z 'Na Zachodzie bez zmian'. To jest bardzo dobre kino, nie jest wstyd przegrać z tym filmem, on zdobył też Oscara za zdjęcia, za muzykę, w sumie w czterech kategoriach. Spodziewałem się takiego werdyktu, choć moje serce jest przy 'IO'. Uważam 'IO' za jeden z najlepszych filmów, on wygrał mój ranking filmów zeszłego roku" - powiedział Adamski.

Dodał, że cieszy się z Oscara dla Brendana Frasera, który został uznany najlepszym aktorem pierwszoplanowym za rolę w filmie "Wieloryb" w reż. Darrena Aronofsky'ego. "To jest taki bardzo amerykański powrót. Mam wiele zastrzeżeń co do filmu, natomiast to, że aktor z lat 90., wtedy symbol seksu, teraz odrodził się w kinie artystycznym i ktoś taki otrzymał Oscara, cieszy mnie" - powiedział krytyk.

"Cieszy również Oscar dla Jamie Lee Curtis za rolę drugoplanową w filmie 'Wszystko wszędzie naraz'. Jestem miłośnikiem kina gatunkowego, a ona jest ikoną slasherów (rodzaj horroru filmowego o fabule, w której liczba bohaterów zmniejsza się w 'dziwnych' okolicznościach - przyp. PAP), ona jest ikoną z filmu 'Halloween' Johna Carpentera. Podkreśliła na scenie, że kino gatunkowe jest ważne. Dobrze się stało dla kina, że ktoś taki otrzymał Oscara" - ocenił Adamski.

"'Tar' jest bardzo ważnym filmem"

Przyznał, że bardzo żałuje, że Cate Blanchett nie dostała Oscara dla najlepszej aktorki pierwszoplanowej za film "Tar" Todda Fielda. "Ona jest najwybitniejszą żyjącą anglojęzyczną aktorką w tej chwili. Ma dwa Oscary na koncie, ale ten najbardziej jej się należał. To jest najwybitniejsza jej rola. 'Tar' jest bardzo ważnym filmem, głosem w tej wojnie z 'cancel culture'. To jest film, który mówi nam, że 'cancel culture', poprawność polityczna, która niszczy artystów dzisiaj jest czymś, z czym musimy walczyć, więc 'Tar' jest bardzo ważnym filmem" - podkreślił krytyk.

"Mamy bardzo ważne filmy, jak 'Tar' i 'Duchy Inisherin' i te filmy przepadają, bo wygrywa film, który jest brawurowy, ciekawy, zabawny, świetnie nakręcony, ale ten film nie ma żadnej głębi. 'Wszystko wszędzie naraz' jest po prostu zabawą filmową i to mnie zawiodło" - dodał Adamski.

Odniósł się także do tego, że Amerykańska Akademia Sztuki i Wiedzy Filmowej po raz drugi odrzuciła prośbę prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego, żeby wypowiedział się podczas ceremonii wręczenia Oscarów.

"Gala jest odrzucana przez masową widownię"

"Odmówiono mu w kuriozalny sposób. 'Variety' ujawniło, że producent gali stwierdził, że Zełenski nie może się wypowiadać, bo według niego, Hollywood zwraca uwagę na ten kraj tylko dlatego, że osoby dotknięte konfliktem są białe. Ignoruje natomiast wojny na całym świecie, które dotykają ludzi kolorowych" - powiedział Adamski. Wskazał na "absurd politycznej poprawności". "To powoduje, że galę oscarową coraz mniej ludzi ogląda w Stanach Zjednoczonych. Gala jest coraz bardziej odrzucana przez masową widownię" - dodał. (PAP)

Autor: Katarzyna Krzykowska

js/