To miała być zupełnie inna, przygnębiająca historia. Jak "Pretty Woman" została kultową komedią romantyczną

2023-03-23 16:47 aktualizacja: 2023-03-23, 20:31
Kadr z filmu "Pretty Woman", fot. PAP/Photoshot
Kadr z filmu "Pretty Woman", fot. PAP/Photoshot
W tym filmie miało nie być szczęśliwego zakończenia. "Pretty Woman" miał być przygnębiającym dramatem, w którym cyniczny mężczyzna wykorzystuje uzależnioną od narkotyków prostytutkę. W efekcie różnych zawirowań film przeszedł, niczym główna bohaterka Vivian Ward, spektakularną metamorfozę i od dnia premiery 23 marca 1990 roku, bawi i wzrusza widzów na całym świecie. W tym roku jedna ze sztandarowych komedii romantycznych w historii kina obchodzi swoje 33. urodziny.

„Pretty Woman” w reżyserii Garry’ego Marshalla z marszu okrzyknięto współczesną historią Kopciuszka. Bo jak inaczej opisać losy początkującej prostytutki Vivian Ward, która poznaje bogatego przedsiębiorcę Edwarda Lewisa. Początkowo czysto biznesowy układ – za tydzień spędzony u swego boku mężczyzna proponuje kobiecie trzy tysiące dolarów – zamienia się w miłosną opowieść zwieńczoną sceną, w której Richard Gere jako filmowy Edward, podjeżdża swoją białą limuzyną pod mieszkanie ukochanej, wspina się po schodach pożarowych i wyznaje swoje uczucia.

Amatorzy komedii romantycznych mogą znać ten film niemal na pamięć i co jakiś czas chętnie powracają do produkcji, która z Gere’a uczyniła naczelnego hollywoodzkiego amanta, a z Julii Roberts absolutną ulubienicę widzów. I aż trudno sobie wyobrazić, że według pierwotnego scenariusza napisanego przez JF Lawtona całą opowieść o współczesnym Kopciuszku miała zwieńczyć scena, w której uzależniona od narkotyków Vivian, przekonana o wielkiej miłości biznesmena zostaje wyrzucona z jego lśniącej limuzyny żegnana kwotą trzech tysięcy dolarów rzuconych jej w twarz.

Na szczęście dla filmu, który zarobił ponad 460 mln dolarów, w ostatniej chwili niewielkie studio, które miało zrealizować ten przygnębiający obraz upadło, a Roberts, która została już zaangażowana do roli, została zwolniona. Co ciekawe, aktorka była ostatnim wyborem, bowiem w obawie o reputację i niezbyt przychylne opinie na temat samego scenariusza, takie gwiazdy jak Sandra Bullock, Michelle Pfeiffer i Meg Ryan odrzuciły propozycję zagrania w filmie. Szybko jednak scenariuszem filmu „3000” – taki bowiem tytuł miał nosić obraz – zainteresowała się wytwórnia Disneya. Ta jednak potrzebowała radosnej opowieści, a nie mrocznej historii z dramatycznym zakończeniem. Po wycięciu kilku scen okazało się, że film ma zadatki na całkiem udaną komedię romantyczną.

Oczywiście największym sukcesem samej produkcji jest niezwykły duet, który Gere i Roberts – która po raz drugi wygrała casting – stworzyli na ekranie. I to właśnie Julia zdołała przekonać swojego kolegę po fachu do zaangażowania się w projekt, który aktor kilkakrotnie odrzucił. Gwiazdor wyjaśnił po latach, że nie widział siebie w takim filmie, był bowiem przekonany o tym, że nie będzie w stanie wykrzesać z siebie wystarczająco dużo entuzjazmu, o swobodzie nawet nie wspominając. Choć to reżyser zaaranżował spotkanie tych dwojga, to urzekający gest Roberts zdecydował o tym, że widzowie zobaczyli ich razem na ekranie.

„Szczerz mówiąc, nie wiedziałem jeszcze, czy zgodzę się na tę rolę. Siedzieliśmy z Julią, rozmawialiśmy, poznawaliśmy się. W pewnym momencie zadzwonił Marshall, mówiąc coś w stylu 'Jak leci?'. W pewnym momencie Julia wzięła karteczkę i podsunęła ją mnie. Na papierze było napisane: 'proszę, powiedz tak'. To było takie słodkie” – wspomniał gwiazdor w rozmowie z „Today”. Sama aktorka wyznała, że bardzo potrzebowała tej pracy, zatem zrobiła wszystko, aby przekonać aktora do współpracy. Ta okazała się na tyle owocna, że aktor kilka lat później bez zastanowienia, wiedząc, że stanie przed kamerą u boku Roberts, zgodził się na angaż w filmie „Uciekająca panna młoda”.

Choć ten ekranowy duet do dziś urzeka widzów, sami aktorzy zdają się darzyć produkcję nieco mniejszym sentymentem. W 2012 roku Gere zapytany o ten film, sprowadził go do mało znaczącej roli w swoim dorobku. „Ludzie pytają mnie o ten film, a ja zupełnie o nim zapomniałem. To była głupia komedia romantyczna”. Roberts, która za rolę Vivian zdobyła Złoty Glob wyznała, że z perspektywy lat uważa, że dziś ten film nie miałby szans na realizację.

Pewne jest także to, że widzowie nigdy nie poznają dalszych losów Vivian i Edwarda. Kilka lat temu w rozmowie z „Today” Marshall zapewnił, że jeszcze w trakcie realizacji „Pretty Woman” cała ekipa zawarła pakt, że nigdy nie nakręcą kontynuacji filmu. (PAP Life)

js/